Rosnące kredyty przekładają się na wzrost zysków. Czynniki ryzyka to rosnące koszty i konsekwencje osłabienia koniunktury w gospodarce
JAK RADZĄ SOBIE GIEŁDOWE BANKI / Dziennik Gazeta Prawna
„Polski sektor bankowy jest stabilny, wiarygodny, wypłacalny, rentowny i płynny” – oświadczył kilka dni temu Urząd Komisji Nadzoru Finansowego. Miało to uspokoić klientów banków, którzy martwią się o stabilność sektora w związku z aferą byłego przewodniczącego nadzoru Marka Chrzanowskiego. O stabilności sektora bardziej dobitnie świadczą jego wyniki finansowe. Je również podał w minionym tygodniu nadzór. Przyciągnęły jednak zdecydowanie mniej uwagi.
Od stycznia do września działające w Polsce banki miały 11,6 mld zł zysku netto. To o niemal 11 proc. więcej niż rok wcześniej. W samym III kw. zysk wyniósł prawie 4,1 mld zł. Był o 8 proc. większy niż rok wcześniej. Wiele wskazuje na to, że w całym 2018 r. bankom uda się przekroczyć granicę 15 mld zł zysku netto. Takie wyniki sektor notował w latach 2011–2015.
Wielkość zysku ma kluczowe znaczenie, bo to głównie od niego zależy zdolność do budowania kapitału przez banki. A właśnie wielkość kapitału świadczy o stabilności sektora. W końcu września fundusze własne całego sektora bankowego wynosiły 205,7 mld zł. Od początku obecnej dekady zwiększyły się o 77 proc. W tym czasie aktywa sektora urosły o 62 proc. Aktywa to kredyty, obligacje, inne należności, a także majątek trwały, czyli np. siedziby. Ten ostatni to najmniejsza pozycja: stanowi on niewiele ponad 0,5 proc. sumy bilansowej, a od 2010 r. jego wartość zmniejszyła się o 10 proc.
Zysk w wysokości 15 mld zł w połączeniu z kapitałami wyraźnie wyższymi niż kilka lat temu oznaczać będzie jednak również to, że dochodowość sektora bankowego się obniżyła. Jak radzą sobie poszczególne instytucję?
Dotychczas wyniki za pierwsze trzy kwartały podało 10 z 12 krajowych banków, których akcje są notowane na warszawskiej giełdzie (Idea Bank ma to zrobić pod koniec tego tygodnia, Getin Noble Bank – w przyszłym). W porównaniu z podobnym okresem ubiegłego roku tylko jednemu, Santanderowi, nie udało się poprawić wielkości zysku. Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska, tłumaczył jednak przy okazji publikacji sprawozdania, że winę ponoszą większe koszty. Wśród nich wymieniał zaś kampanię związaną z rebrandingiem (do września był to Bank Zachodni WBK) czy przygotowaniami do przejęcia podstawowej części biznesu Deutsche Bank Polska (operacja została przeprowadzona w poprzedni weekend).
Instytucjom kredytowym udaje się przede wszystkim zwiększać dochody z odsetek. Stopy procentowe od ponad 3,5 roku są stabilne. Przez długi czas wynik odsetkowy rósł, głównie dlatego że banki obniżały oprocentowanie depozytów. W efekcie spadały ich koszty pozyskiwania pieniądza od klientów. Obecnie poprawa dochodowości to przede wszystkim skutek zwiększania skali działania: większy portfel to większe przychody. Na to nakłada się zmiana, jak określają to sami bankowcy, miksu produktowego. Duży nacisk w sprzedaży kładziony jest na segment consumer finance, czyli na wysoko oprocentowane kredyty konsumpcyjne. Banki mniej interesuje natomiast finansowanie inwestycji przedsiębiorstw. Tam marże są mniejsze. Dobrze idzie sprzedaż hipotek, które również są relatywnie mało dochodowe, ale wiążą klienta z bankiem na długie lata. Dają więc szanse na sprzedaż kolejnych produktów. Ponadto złotowe hipoteki mają niską wagę ryzyka, co oznacza, że bank nie musi tu angażować znaczących własnych kapitałów.
Po drugiej stronie są koszty działania. Od stycznia do września ich wartość była w skali całego sektora o 6 proc. większa niż rok wcześniej. W samym III kw. wzrost wyniósł już 6,8 proc. Prezesi przyznają, że to jeden z głównych problemów, jeśli chodzi o wyniki. W typowym banku mniej więcej połowa wydatków na bieżące funkcjonowanie jest przeznaczana na wynagrodzenia. Instytucje finansowe podlegają tym samym tendencjom co cała gospodarka – presja na wzrost wynagrodzeń rośnie. Dodatkowym czynnikiem jest to, że do osób najbardziej poszukiwanych do pracy w bankach są informatycy, a ich płace są zdecydowanie powyżej średniej w gospodarce (a nawet powyżej średniej płacy w bankach).
Jak dotąd bankowcy nie skarżą się na koszty ryzyka. Konieczność tworzenia rezerw na niespłacane kredyty pojawia się zazwyczaj w okresach spowolnienia gospodarczego. U nas ostatnie kwartały stały pod znakiem nienotowanego od lat wzrostu gospodarczego przekraczającego 5 proc. Spowolnienie w gospodarce i związany z tym wzrost ryzyka są wymieniane przez prezesów banków jako jedne z najważniejszych zagrożeń na przyszły rok. – Sytuacja makro Polski w 2019 r. na tle sytuacji w Unii Europejskiej będzie dobra. Zagrożenia widzimy w niespodziewanych obecnie czynnikach, gwałtownych, wynikających z geopolityki czy zaburzeń na rynkach finansowych – mówił na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. – W polskiej gospodarce czynnikiem ryzyka jest sektor budowlany. Tam mamy wzrost kosztów pracy, brak zasobów pracy i wzrost kosztów materiałowych – dodawał.
Osłabienie wzrostu jako pierwsze odczuwają zwykle małe i średnie przedsiębiorstwa. Według Przemysława Gdańskiego, szefa BGŻ BNP Paribas, mimo informacji o rosnącej liczbie bankructw i restrukturyzacji w sektorze MSP na razie nie widać pogorszenia kondycji firm.
Od stycznia do września banki zarobiły na czysto prawie 12 mld zł