Chociaż we wrześniu rynek pracy funkcjonuje zwykle na najwyższych obrotach, tym razem zatrudnienie spadło. Niewiele, bo – jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego – tylko o 4 tys. osób. W dodatku dane nie dotyczą całej gospodarki, a jedynie firm niefinansowych zatrudniających co najmniej 50 osób. Ekonomiści i tak uznali wczorajszą informację o liczbie pracujących w sektorze przedsiębiorstw za rozczarowanie. Tym bardziej że zatrudnienie obniżyło się również w sierpniu.
„Drugi miesiąc z rzędu spadku zatrudnienia jest niespodzianką w kontekście dobrej koniunktury na rynku pracy” – stwierdził w komentarzu po danych Krystian Jaworski, ekonomista Credit Agricole Bank Polska. W jego ocenie jest to prawdopodobnie wynik procesów restrukturyzacyjnych w niektórych branżach, skutkujących zmniejszeniem liczby etatów. Ekonomista uważa też, że wzrost zatrudnienia może być hamowany przez brak wykwalifikowanych pracowników.
– Sytuacja na rynku pracy w Polsce wciąż pozostaje jeszcze relatywnie korzystna z punktu widzenia pracowników, tj. nadal łatwiej jest im zmienić pracę i wynegocjować wyższe wynagrodzenie, zwłaszcza w tych branżach, gdzie coraz bardziej daje o sobie znać brak rąk do pracy – oceniła Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. – Jednocześnie coraz trudniej jest pracodawcom, gdzie nierzadko problemy z pozyskaniem pracowników lub rosnące koszty ich zatrudnienia przyczyniają się do ograniczania przez nich działalności bądź rezygnacji z inwestycji. Wydaje się, że to właśnie problemy przedsiębiorców powoli zaczynają prowadzić do zmiany obserwowanych wiele miesięcy, bo od początku 2017 r., tendencji na rynku pracy – dodała Kurtek.
Ekonomiści mBanku w komentarzu opublikowanym po danych GUS napisali, że „przedłużająca się słabość zatrudnienia niepokoi”. I że może to być wskazówka, że chociaż z popytem w gospodarce nie ma problemu, to w coraz większym stopniu jest on zaspokajany przez import, a nie produkcję krajową.
/>
O problemach z popytem konsumpcyjnym mowy nie ma, bo wzrost płac wciąż jest dość szybki. We wrześniu przeciętne wynagrodzenie w dużych firmach wynosiło 4771,86 zł brutto i było o 6,7 proc. wyższe niż rok wcześniej. W połączeniu z niespełna dwuprocentową inflacją oznacza to, że realnie średnia płaca rosła w tempie bliskim 5 proc., a realny fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw był o 8 proc. większy niż rok wcześniej.
I w danych o płacach ekonomiści doszukują się sygnałów słabości. – Strukturę płac poznamy za dwa tygodnie. W naszej ocenie coraz słabsze wyniki są efektem niższych podwyżek w sektorach usługowych, takich jak transport, administracja oraz handel detaliczny. Najprawdopodobniej wygasa również trend wzrostowy w budownictwie i inżynierii lądowej z uwagi na pogorszenie się wyników przedsiębiorstw działających w sektorze – ocenił Jakub Rybacki, ekonomista ING Banku Śląskiego.