Wzrost gospodarczy nadal będzie oparty na konsumpcji. Analitycy coraz mniej liczą na to, że inwestycje będą motorem napędowym naszej gospodarki.
Chociaż ekonomiści oceniają, że z kwartału na kwartał gospodarka będzie rozwijać się coraz wolniej, to ich prognozy wzrostu gospodarczego są obecnie wyższe niż trzy miesiące temu. Gdy o oczekiwania co do dynamiki PKB w 2018 r. pytaliśmy w czerwcu, mediana prognoz wskazywała, że osiągniemy wynik na poziomie 4,5 proc. Teraz analitycy oceniają, że będzie to 4,8 proc. Podnieśli też prognozy wzrostu PKB w 2019 r. Tu jednak podwyżka jest minimalna – z 3,7 do 3,8 proc.
Podobnie jak od dłuższego czasu w górę idą prognozy konsumpcji. W dół – inwestycji. Na to, że popyt konsumpcyjny wciąż będzie miał się dobrze, wskazuje sytuacja na rynku pracy. Stopa bezrobocia jest najniżej, odkąd zaczęła się transformacja od centralnego planowania do gospodarki rynkowej. To, że ekonomiści często mówią o napięciach na rynku pracy, z punktu widzenia konsumpcji jest korzystne: zapowiada, że podwyżki płac mogą być nawet większe niż do tej pory.
/>
Dynamika popytu konsumpcyjnego zdaniem uczestników naszej ankiety będzie wprawdzie stopniowo hamowała, pod koniec przyszłego roku ustabilizuje się jednak w pobliżu 4 proc. w skali roku. Spowolnienie to konsekwencja wygasania efektu transferów socjalnych wprowadzanych przez rząd. Mimo że będą one dalej funkcjonować, to pozostaną już bez wpływu na dynamikę konsumpcji i PKB.
Mniejszy optymizm co do inwestycji to w głównej mierze odbicie słabszych od oczekiwań danych za II kwartał. Nakłady na środki trwałe były wtedy o 6,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. Analitycy liczyli na prawie 10 proc. Teraz rynek jest zdania, że z kwartału na kwartał powinniśmy być świadkami wzrostu inwestycji rzędu 6–7 proc. Niektórzy jednak są bardziej ostrożni.
– Miałem wcześniej bardzo optymistyczne prognozy. Negatywnie zaskoczyły mnie inwestycje przedsiębiorstw. Skoro one nie rosły wtedy, gdy gospodarka rozwijała się najszybciej, to lepiej już nie będzie – mówi Adam Czerniak, ekonomista Polityki Insight, który pod koniec przyszłego roku spodziewa się nawet… spadku inwestycji.
Zaznacza, że widzi ryzyko w górę dla swojej prognozy. Na przykład ze strony dużych państwowych przedsiębiorstw. Czy też trudnych dziś do przewidzenia decyzji o wydatkach w ramach kampanii wyborczych. Wskazuje jednak, że poza przedsiębiorstwami nie ma czynnika, który mógłby prowadzić do ożywienia inwestycji. – Boom w mieszkaniówce już za nami. W inwestycjach infrastrukturalnych współfinansowanych ze środków unijnych dynamika też będzie hamować – mówi Czerniak.
Ekonomiści uważają, że w najbliższych kilkunastu miesiącach inflacja nie będzie problemem w naszej gospodarce. Oceniają wprawdzie, że wzrost cen przyśpieszy z 2 proc. w skali roku notowanych w ostatnich miesiącach w okolice 2,5 proc., ale z punktu widzenia Rady Polityki Pieniężnej to jest optymalny poziom – taki jest cel RPP.
Taka inflacja nie będzie przyśpieszała decyzji o podwyżkach stóp procentowych. Zrobić to może raczej Europejski Bank Centralny, który z końcem tego roku zamyka program ilościowego luzowania polityki pieniężnej, a jesienią przyszłego może zacząć podnosić stopy w euro landzie. Nasza RPP musiałaby na to zareagować, by nie dopuścić do znaczącego osłabienia złotego w stosunku do euro. Możliwość pierwszej podwyżki niektórzy analitycy widzą już w połowie 2019 r. Inni sądzą, że dojdzie do niej dopiero jesienią. Duża część jest zdania, że stopy procentowe w Polsce pozostaną bez zmian przynajmniej do końca przyszłego roku.
W ankiecie DGP wzięli udział ekonomiści następujących instytucji: Bank Handlowy, Bank Ochrony Środowiska, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Credit Agricole Bank Polska, Krajowa Izba Gospodarcza, mBank, PKO BP, Polityka Insight, Santander Bank Polska, Societe Generale.