Od stycznia do maja tego roku wyeksportowaliśmy obuwie za prawie 3 mld zł. W ciągu trzech lat wartość sprzedaży zagranicznej uległa niemal podwojeniu.
/>
Dwucyfrowe tempo wzrostu stało się normą w polskiej branży obuwniczej. Nasi producenci pracują pełną parą nawet w tym roku, kiedy rynek w Europie przeżywa trudne chwile. Głównie z powodu pogody, od której wyniki sektora są bardzo zależne.
‒ Z powodu przeciągającej się zimy wyprzedaże trwały dłużej. Krótszy był natomiast okres sprzedaży wiosennej kolekcji w pełnej cenie. Dla producentów oznacza to mniejszy zarobek i pełne magazyny – tłumaczy Dariusz Miłek, twórca firmy CCC, która dziś w największym stopniu przyczynia się do sukcesów polskich butów za granicą. Firma eksportuje już 60 proc. tego, co produkuje. A rocznie wytwarza 50 mln par obuwia za ok. 4 mld zł. Z tego ok. 35 proc. powstaje w polskich fabrykach, w tym w zakładzie własnym spółki w Polkowicach.
Co roku CCC zwiększa eksport od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, co jest naturalną konsekwencją rozbudowy sieci sklepów poza krajem. W tym roku ekspansja zagraniczna jest rekordowa, bo liczba salonów zwiększyła się o 250 placówek. To głównie efekt przejęcia szwajcarskiej firmy Vögele, liczącej 219 sklepów. Poza tym CCC otworzyła placówki na Węgrzech, w Rosji oraz w Serbii. Do końca roku planuje kolejnych 30‒40. W latach poprzednich uruchamiała po kilkadziesiąt sklepów rocznie.
Dobre wyniki eksportowe to także zasługa innych znanych polskich marek. Wojas wylicza, że zwiększa sprzedaż zagraniczną o 5 proc. rocznie. Na eksport do Słowacji, Czech, Białorusi, a od tego roku również Rumunii firma wysyła 10 proc. z miliona produkowanych par. – W tych krajach mamy już 19 sklepów. W planach są kolejne. Szukamy też nowych rynków zbytu – wyjaśnia Sławomir Stycharz, dyrektor ds. finansowych w Wojasie.
Gino Rossi liczy na 8-proc. wzrost eksportu. Firma sprzedaje buty w salonach stacjonarnych w Niemczech i Czechach, a przez internetowy sklep również m.in. w Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Kazachstanie i na Białorusi. ‒ Nie wykluczamy nowych otwarć i zwiększania powierzchni salonów w Czechach – dodaje Tomasz Malicki, prezes Gino Rossi. W związku z planowanym zwiększaniem sprzedaży zagranicznej należąca do firmy fabryka w Słupsku przeszła reorganizację – jej moce wzrosły do miliona par butów rocznie. Zgodnie z zasadą firmy całość produkcji ma się odbywać w kraju.
W tym kierunki idzie też Kazar, który w ubiegłym roku produkcję w Polsce zwiększył o 19 proc. Jak tłumaczy, poprawia to możliwość rotacji towarów i szybkich domówień. Przekłada się też na stabilność cen z uwagi na brak ryzyka kursowego.
Producenci przenoszą produkcję z Azji i innych rynków w Europie do Polski. Czynią tak ze względu na coraz lepsze zaplecze technologiczne i możliwość płynnego nadzoru nad linią produkcyjną, co ma w przypadku tego biznesu nie lada znaczenie. ‒ Dzięki temu polskie fabryki butów dołączyły do światowej czołówki. Jesteśmy już czwartym europejskim wytwórcą za Włochami, Hiszpanią i Portugalią, choć cały czas musimy walczyć o to miejsce z Rumunią – komentuje dr inż. Bogusław Woźniak z Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego.
Dziś w ponad 3 tys. zakładów w kraju powstaje ok. 38 mln par obuwia rocznie. Nadal daleko nam do lat świetności, które przypadają na okres PRL. Wówczas produkcja sięgała 200 mln par, czyli tyle, ile dziś powstaje we Włoszech. Produkcję napędzał jednak popyt ze Wschodu. Po rozpadzie ZSRR straciliśmy głównego odbiorcę i po dziś dzień trwa szukanie nowych rynków zbytu. Jak tłumaczą eksperci, z każdym rokiem jest łatwiej ze względu na rosnącą jakość polskich butów. ‒ Możemy też pochwalić się coraz lepszym wzornictwem – dodaje Bogusław Woźniak.
CCC wytwarza rocznie 50 mln par obuwia wartego ok. 4 mld zł