rozmowa
Współpraca w obszarze technologii LNG i wydobycia metanu z pokładów węgla to dla Polski nadzieja na dywersyfikację źródeł dostaw gazu ziemnego
Współpraca w obszarze technologii LNG i wydobycia metanu z pokładów węgla to dla Polski nadzieja na dywersyfikację źródeł dostaw gazu ziemnego
Szeroko komentowany w Polsce wyjazd prezydenta Andrzeja Dudy wyjazd do Australii oprócz wymiaru politycznego ma również bardzo poważny aspekt gospodarczy. W odbywającym się przy okazji forum udział biorą przedstawiciele polskich spółek, wśród których wymienia się PGNiG, Gaz-System, Polskie LNG czy Jastrzębską Spółkę Węglową. W delegacji uczestniczą również eksperci Państwowego Instytutu Geologicznego, Ministerstwa Energii oraz Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.
Co łączy wszystkie te podmioty? Zainteresowanie importem i wydobyciem gazu. Zapotrzebowanie na ten surowiec w Polsce rośnie i będzie dalej rosło wraz z rozwojem czystego transportu czy koniecznością budowy nowych bloków w elektrowniach i elektrociepłowniach. Te zasilane gazem pozwalają nawet o ponad połowę zredukować emisję CO2 w porównaniu z węglem. Są też bardziej dynamiczne – łatwiej zmieniać wielkość ich produkcji w zależności od bieżącego zapotrzebowania. Dzięki temu łatwiej włączać do systemu nowe źródła energii ze słońca i wiatru.
Jednocześnie obecny rząd, podobnie jak wiele poprzednich, deklaruje ambicję uniezależniania się od dostaw rosyjskiego gazu poprzez dywersyfikację źródeł jego pochodzenia. Dobrze byłoby również zwiększać krajowe wydobycie. To się jednak nie dzieje: utrzymanie wydobycia na stałym poziomie wymaga ogromnych inwestycji. Przybywa nowo odkrytych złóż, jednak informacje o nich mają bardziej wymiar medialny niż gospodarczy. Odkryte niedawno złoże Mirosław na terenie obszaru objętego koncesją Śrem–Jarocin w Wielkopolsce pozwoli na wydobycie do 50 mln m sześc. gazu rocznie. Taka ilość to 0,2 proc. krajowego zużycia (przekracza ono 17 mld m sześc.).
Dużo większe znaczenie w ramach dywersyfikacji już teraz ma obecnie import gazu skroplonego poprzez terminal w Świnoujściu. Jak podaje PGNiG, w ubiegłym roku Polska zaimportowała LNG odpowiadające ok. 1,7 mld m sześc. gazu. To oznacza wykorzystanie około jednej trzeciej jego możliwości. Możliwe, że w 2018 r. terminal zostanie wykorzystany w 60 proc. To dałoby mu pozycję w ścisłej światowej czołówce pod względem poziomu wykorzystania.
Do Świnoujścia zawijają na razie gazowce z LNG z Kataru i Stanów Zjednoczonych. Czy relacje gospodarcze z Australią sprawią, że dojdzie nam trzecie źródło tego surowca?
Australia jest globalnym potentatem w dziedzinie eksportu surowców. Ma bogate zasoby węgla, rud metali, głównie żelaza, oraz gazu. Jest też potentatem w dziedzinie, która dla Polski jest niezwykle ważna z racji dywersyfikacyjnych planów – to gaz skroplony, czyli LNG.
Obecnie Australia jest drugim co do wielkości – po Katarze – eksporterem LNG. Jednak wraz z dobiegającą końca realizacją wielu nowych inwestycji już w przyszłym roku może wysunąć się na prowadzenie. Co więcej, niedawno Australia postanowiła wziąć przykład ze Stanów Zjednoczonych i przeprowadzić u siebie drugą rewolucję łupkową.
Eksperci są jednak zgodni, że ze względu na lokalizację naturalnymi rynkami zbytu dla Australijczyków jest nie Europa, a wielcy odbiorcy tacy jak Japonia, Chiny i Korea Południowa. Jednak z punktu widzenia importerów LNG takich jak Polska, jeśli działania australijskiego rządu się powiodą, wzmocni to korzystne dla nas tendencje rynkowe.
Jak zwraca uwagę Bartosz Wiśniewski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, LNG z Australii będzie nadal płynąć przede wszystkim do Azji Wschodniej (nawet 90 proc. w 2019 r.). Na innych rynkach, np. w Europie, przegra konkurencję z tańszymi dostawcami – nie tylko gazu skroplonego, ale też dostarczanego rurociągami. Jednak europejscy importerzy skorzystają jednak na większej dostępności LNG, zwłaszcza w ramach korzystnych cenowo umów krótkoterminowych. Trend ten nabierze dodatkowego znaczenia wraz z powiększaniem się floty gazowców (do 2022 r. ich liczba wzrośnie z obecnych 440 do ponad 550, a nowe jednostki będą miały z reguły większą pojemność).
/>
– Dlatego warto tam być. Chcemy trochę podpatrzeć stosowane przez nich technologie i złapać dobry kontakt – mówi nam jeden z przedstawicieli polskiej delegacji. Zwraca jednak uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny wątek: w Australii udało się rozwinąć na skalę przemysłową wydobycie metanu z pokładów węgla. U nas to wciąż nowość i eksperyment.
Jak szacuje Państwowy Instytut Geologiczny, na terenie Górnośląskiego Zagłębia Węglowego w pokładach węglowych znajduje się 170 mld m sześc. metanu. Wykorzystanie tych zasobów pomogłoby z jednej strony usuwać łatwo grożący wybuchami metan z nowo otwieranych pokładów węgla. Z drugiej strony pozwoliłoby to na ograniczenie dostaw ze Wschodu.
W ubiegłym roku PGNiG ogłosił obiecujące wyniki wydobycia metanu z pokładów węgla w Gilowicach w województwie śląskim. Jak informował wówczas minister energii Krzysztof Tchórzewski, celem jest upowszechnienie tej technologii na skalę, która pozwoli zwiększyć potencjał wydobywczy gazu w Polsce nawet o 1 mld m sześć. gazu rocznie.
PGNiG zapowiada, że do końca 2018 r. uruchomi cztery nowe odwierty służące testowemu wydobyciu metanu z pokładów węgla. Wspólnie z Tauronem, JSW i Polską Grupą Górniczą koncern utworzył program Geo-Metan, w ramach którego nakładem ok. 300 mln zł rozwijane mają być krajowe technologie poszukiwania i wydobycia metanu z pokładów węgla przed rozpoczęciem eksploatacji górniczej. To właśnie w niej Australijczycy są ekspertami.
Równolegle, jak wynika z naszych informacji, delegacja polskich spółek będzie opowiadać o krajowych planach i zachęcać australijskie firmy projektowe i budowlane do uczestniczenia w kolejnych projektach. Podpisany zostanie również list z Uniwersytetem Zachodniej Australii o współpracy z zakresie technologii i innowacji w obszarze LNG. LNG jest na tyle nową dziedziną, że nie ma w niej określonych standardów i procedur – eksploatacja i rozbudowa terminala w Świnoujściu może Polsce pozwolić na uczestnictwo w ich wdrażaniu na całym świecie.
/>
Jakie znaczenie w obszarze gazu może mieć dla Polski współpraca z Australią? Leży przecież na drugim końcu świata.
Dzisiaj do Polski sprowadzamy LNG głównie z Kataru, największego obecnie producenta na świecie. Australia jest o tyle ważnym partnerem, że rozwijanych jest tam wiele projektów LNG i istnieje bardzo duży potencjał. Jeśli tylko kraj ten zrealizuje część swoich projektów, to będzie dużo większym producentem, niż jest obecnie Katar. Zdetronizują lidera.
W jaki sposób Polska na tym zyska?
Nas, jako spółkę infrastrukturalną, interesuje głównie ogromny postęp technologiczny, jaki odbywa się na australijskim rynku. Obecnie wkraczamy w realizację zainicjowanego już wcześniej, bardzo intensywnego programu inwestycyjnego w terminalu w Świnoujściu. To program rozbudowy terminala i nas bardzo interesują innowacje i technologie w LNG, które mogłyby być przedmiotem naszego programu rozbudowy. Duże technologiczne firmy tam plasują oddziały, tam szukają projektów, więc jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć, coś zaimplementować, to musimy się tam pojawić.
Oczywistą sprawą jest, że dla Australii naturalnymi rynkami zbytu są Azja i Oceania. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by duzi, obecni na globalnym rynku gracze, tacy jak np. PGNiG, wykorzystywali okazje, jakie rynek stwarza w warstwie handlowej.
Czy mamy już jakieś doświadczenia we współpracy z australijskimi firmami?
To prawda, nie zaczynamy od zera. W ramach grupy kapitałowej Gaz-System współpracujemy już z firmami, m.in. z jedną firmą inżynierską, która jest zaangażowana przy projekcie Baltic Pipe. W ubiegłym roku zorganizowaliśmy dla australijskich firm roadshow w Warszawie i wizytę w Świnoujściu. Rozmawiając wówczas, nawiązaliśmy współpracę z Uniwersytetem Zachodniej Australii, ponieważ tam są instytuty, wydziały, które zajmują się LNG, i my chcemy mieć dostęp. Jesteśmy bardzo otwarci na tę współpracę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama