Wzrost PKB kolejny raz przekroczył 5 proc. i jest szansa, że takim wynikiem zamknie się cały rok. Na razie rośniemy najszybciej w UE, chociaż nie wszystkie kraje opublikowały dane.
/>
Szczyt koniunktury mieliśmy już przekroczyć w drugiej połowie ubiegłego roku. Jednak dobre dane, jakie napływały z gospodarki między styczniem a czerwcem, wywindowały wzrost PKB w I kwartale na poziom 5,2 proc. rok do roku i na 5,1 proc. w II kwartale. Te ostatnie dane opublikował właśnie GUS i chociaż wciąż brakuje informacji, co stało za tak szybkim tempem rozwoju, to liczby napawają optymizmem co do wyniku całego roku.
– Prognozujemy, że tempo wzrostu PKB w 2018 r. wyniesie 5 proc. r/r wobec 4,6 proc. w roku ubiegłym – ocenia Krystian Jaworski, ekonomista banku Credit Agricole.
Wielu ekonomistów te szacunki podziela już od dłuższego czasu, wskazując, że 5-proc. wzrost w tym roku jest do osiągnięcia, chociaż druga połowa roku zapewne przyniesie nieco słabszą koniunkturę. Zdaniem ekspertów Credit Agricole za tendencję spadkową odpowiadał będzie słabszy wkład eksportu netto do PKB, który padnie ofiarą lepszego popytu krajowego, a co za tym idzie, szybszego wzrostu importu.
Konsumpcja rządzi
Statystycy GUS dopiero na koniec sierpnia pokażą, co złożyło się na wyniki gospodarki w II kwartale. Ekonomiści budują już jednak hipotezy i wyłania się z nich spójny obraz – wydatki gospodarstw domowych. W komentarzach przeważa przekonanie, że konsumpcja prywatna znów zwiększyła się o blisko 5 proc.
– Siłą napędową konsumpcji pozostają rosnące wynagrodzenia, również w ujęciu realnym, spadające bezrobocie oraz transfery socjalne. Także wciąż rekordowo niskie stopy procentowe raczej zachęcają gospodarstwa domowe do konsumpcji niż do oszczędzania – zwraca uwagę Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego.
Drugim motorem wzrostu były prawdopodobnie inwestycje i wiele wskazuje, że wciąż w tej kategorii ton nadają nakłady sektora publicznego. Z jednej strony zbliżające się wybory samorządowe skłaniają lokalnych włodarzy do wydawania, a z drugiej jesteśmy właśnie w szczycie konsumowania miliardów euro napływających do Polski z funduszy europejskich. Dane z sektora budowlanego potwierdzają ten scenariusz.
– Inwestycje najpewniej nieznacznie przyspieszyły względem I kwartału – nasza prognoza wskazywała na wzrost o ok. 9 proc. r/r – napisali w komentarzu do danych analitycy mBanku. Dla nich wzrost PKB w II kwartale może być pewnym rozczarowaniem, bo przewidywali, że wyniesie 5,4 proc. Źródła niespodzianki in minus upatrują w innych kategoriach niż konsumpcja czy inwestycje, a trop prowadzi do zmiany zapasów, która jest trudna do oszacowania na bazie danych napływających z gospodarki w rytmie miesięcznym.
Obok GUS dane o PKB za II kwartał z innych krajów UE zebrał też Eurostat. Polska błyszczy na tle unijnej wspólnoty najwyższym 5-proc. tempem wzrostu (dane odsezonowane, dzięki którym można porównać wzrost PKB w całej UE). Miejsca lidera pewnie nie utrzymamy, bo unijni statystycy opublikowali na razie jedynie liczby dla 21 gospodarek, ale i tak będziemy wśród najszybciej rozwijających się krajów.
MF studzi optymizm
W ostatnich dniach przedstawiciele Ministerstwa Finansów, jakby przewidując dobre informacje, jakie napłyną z gospodarki, przestrzegali przed huraoptymizmem. Rozbudzanie nadmiernych oczekiwań na ostatniej prostej pisania projektu budżetu na przyszły rok prowadzi bowiem do eskalacji żądań wydatkowych. Szefowa resortu finansów Teresa Czerwińska przypominała, że ten rok to szczyt koniunktury, a kolejny przyniesie jej pogorszenie, które zobaczymy w niższym tempie wzrostu PKB. Plan dochodów na przyszły rok MF zamierza oprzeć o prognozę wzrostu na poziomie 3,8 proc. To blisko przewidywań Komisji Europejskiej, która w lipcu zaktualizowała swoje prognozy dla UE i w naszym przypadku na ten rok spodziewane jest tempo wzrostu na poziomie 4,6 proc. i spowolnienie w przyszłym do 3,7 proc. – Roczne tempo wzrostu w drugiej połowie roku obniży się w do ok. 4,5 proc., a w 2019 r. spadnie poniżej 4 proc. To oznacza, że możemy znajdować się obecnie na szczycie koniunktury, a kolejne odczyty mogą być mniej optymistyczne. Największym ryzykiem dla perspektyw polskiej gospodarki jest sytuacja w otoczeniu zewnętrznym, w szczególności w Niemczech, naszym głównym partnerze handlowym – komentuje dane GUS Czerwińska.
Studzenie optymizmu zdaniem analityków resortu ma uzasadnienie, szczególnie jeśli popatrzymy na ryzyka czające się poza granicami Polski. Ostatnio sentyment na rynkach psuje Turcja, a efekty kryzysu walutowego w tym kraju negatywnie odbijają się na walutach innych gospodarek wschodzących, w tym naszej. Realne jest także zagrożenie eskalacją wojen handlowych. Wciąż iskrzy na linii USA–Chiny, nie wiadomo też, czy UE czeka kolejna tura podwyższania ceł przez prezydenta Trumpa. Nawet jeśli nie uderzą bezpośrednio w Polskę, to na pewno odbiją się na naszych głównych partnerach handlowych ze strefy euro.