Coraz więcej banków proponuje firmom zamianę opcji walutowych na kredyt długoterminowy. To może być jedyny sposób, by uniknąć bankructwa.
Jeśli firma ma dzisiaj problemy finansowe, a jednocześnie dobrze rokuje, to zamieniamy opcje walutowe na kredyt. Robimy to na potęgę i będziemy tak robić nadal - mówi Piotr Gajdziński z BZ WBK. Podobne jest w innych bankach, choć nie wszystkie instytucje finansowe chcą się wypowiadać w tej sprawie. Bankowcy nie chcą, by nazwa ich instytucji występowała w jakimkolwiek kontekście związanym z opcjami walutowymi.
Banki starają się uniknąć sytuacji, w której klient mający u nich kredyt, rachunek i karty kredytowe, z powodu opcji bankrutuje. Jednak nie każda firma, która ma kłopoty z opcjami, może zamienić swoje zadłużenie na kredyt bankowy.
- Przedsiębiorca musi posiadać zdolność kredytową i możliwość zabezpieczenia tego kredytu - mówi Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego.
Trzeba jednak pamiętać, że kredyt nie jest za darmo i wiąże się z nim sporo dodatkowych kosztów. Trzeba więc zapłacić prowizje, marże i regularnie spłacać kapitał z odsetkami. Zamiana długów opcyjnych na kredyt jest więc często przez przedsiębiorców traktowana jako ostateczność.
- Nie wszyscy chcą z tego skorzystać. Udzielamy kredytu na spłacenie zobowiązań wynikających z transakcji opcyjnych, ale częściej wydłużamy przedsiębiorcy termin zapłaty za opcje, dostosowując go do wpływów walutowych firmy - mówi Marcin Jedliński z Raiffeisen Bank Polska.

Wakacje kredytowe

W niektórych bankach można usłyszeć, że firmy, które zamieniły opcje na kredyt, korzystają z nadzwyczajnych warunków. Na przykład dostają roczną karencję w spłacie kredytu, który udzielany jest nawet na pięć, sześć lat.
- Oprocentowanie kredytu zależy od konkretnej sytuacji firmy. Jeśli przedsiębiorstwo jest w dobrej kondycji, to proponujemy raczej normalne warunki kredytowe, natomiast jeśli jest w bardzo złej sytuacji, ale jednocześnie rokuje na przyszłość, to możemy negocjować wysokość odsetek - mówi Piotr Gajdziński.
Według Krzysztofa Pietraszkiewicza, prezesa Związków Banków Polskich, kredyty oferowane firmom mającym problemy z opcjami nie mogą być tanie, bo bardzo wysokie jest w tej chwili ryzyko kredytowe.
- Trudno zaproponować dzisiaj atrakcyjne warunki kredytowania, dlatego proponuję, aby państwo udzieliło gwarancji i poręczeń dla takich kredytów w ramach przygotowywanego systemu antykryzysowego - mówi Krzysztof Pietraszkiewicz.
Nie wszystkim ta propozycja się podoba.
- To by oznaczało, że zarówno przedsiębiorcy, jak i banki byliby zwolnieni z ryzyka kredytowego. Nie wiem, dlaczego całość ryzyka ma wziąć na siebie podatnik? - pyta Wojciech Kwaśniak.
Inna propozycja ZBP jest mniej kontrowersyjna. Chodzi o możliwość wliczania przez banki w koszty rezerw gromadzonych na ryzykowne aktywa, takie jak opcje.
- Polski system podatkowy jest pod tym względem najbardziej restrykcyjny w Europie. Przez rezerwy bank obniża wynik finansowy i musi od tego zapłacić podatek. Zmiana tych przepisów jest racjonalna - uważa Wojciech Kwaśniak.

Brak zainteresowania opcjami

Przedsiębiorcy boją się teraz opcji i niemal nikt z nich nie korzysta. Zdaniem wielu ekonomistów jest to największy koszt afery związanej z opcjami. Tymczasem mając świadomość ryzyka i możliwych pułapek czekających na przedsiębiorców, można bezpiecznie zabezpieczyć się przed nagłymi zmianami cen walut. Szczególnie dotyczy to eksporterów. Straty z powodu tego, że firmy przestały korzystać z opcji, mogą być równie duże jak te wynikające z niekorzystnych umów opcyjnych. Specjaliści twierdzą, że do momentu wejścia do strefy euro przedsiębiorcy powinni się zabezpieczać przed ryzykiem walutowym, ale powinny być to transakcje symetryczne i zabezpieczone spodziewanymi wpływami z eksportu.