Dobre relacje między Kanadą a Stanami Zjednoczonymi po wyborach prezydenckich w USA z 2016 roku trwały od objęcia najwyższego urzędu przez miliardera Donalda Trumpa do rozpoczęcia negocjacji w sprawie zmian w NAFTA, układzie o wolnym handlu między USA, Kanadą i Meksykiem.
Kanadyjscy komentatorzy zastanawiają się, co sprawiło, że największy sojusznik i przyjaciel USA jest przez Trumpa postrzegany jako wróg, a Kanadyjczycy kpią z nieznajomości historii i faktów, co jest widoczne w tweetach gospodarza Białego Domu. Parlament Kanady jednogłośnie przyjął zaś uchwałę krytykującą ostatnie działania USA.
Ostatni tydzień obfitował w wypowiedzi i wpisy Trumpa na Twitterze na temat "bardzo grymaszącej" Kanady, o tym, że premier Justin Trudeau jest "słaby i nijaki", a jego komentarze "bardzo nieuczciwe i słabe". Doradca Trumpa ds. handlu Peter Navarro mówił, że dla Trudeau jest "specjalne miejsce w piekle", za co potem przepraszał. Doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow oskarżał Trudeau, że "wbił USA nóż w plecy".
Podczas szczytu G7, wypowiadając się dla mediów, Trudeau podkreślił: "Jesteśmy uprzejmi, rozsądni, ale nikt nie będzie z nas robił popychadła". Podobnych słów użył w wywiadzie dla amerykańskiej sieci NBC; powiedział, że Kanadyjczycy "są uprzejmi", odnoszą się do innych "z szacunkiem", ale Kanada "nie jest popychadłem" i będzie stanowcza, jeśli chodzi o "obronę swych wartości".
Jak mówił Trudeau w wywiadzie dla tygodnika "The Economist", przeprowadzonym jeszcze przed nałożeniem przez USA dodatkowych ceł na stal i aluminium, "Kanadyjczycy oczekują i zawsze oczekiwali, że premier będzie bronił kanadyjskich interesów, wartości, rozwiązań" i tego, że Kanadyjczycy "nie są przedłużeniem USA".
W ostatnich latach dyskusja w Kanadzie o wartościach dotyczyła głównie prowincji Quebec, w kontekście wartości laickich, które w tej prowincji uważa się za część frankofońskiej tożsamości. Anglojęzyczna część Kanady nie ma takich obaw jak Quebec, jednak poza przywiązaniem do klonowego liścia i hokeja na lodzie jest znacznie więcej wartości, które Kanadyjczycy uważają za swoje. Trudeau mówił o niezniżaniu się do nieakceptowalnego poziomu debaty.
"Nie oznacza to siedzenia cicho. My jesteśmy peacekeepers, błękitnymi hełmami, tymi którzy utrzymują pokój" - powiedziała w rozmowie z PAP B.J. Thompson, specjalizująca się w komunikacji wykładowczyni z George Brown College.
Zwracała też uwagę na kontekst, w jakim należy widzieć amerykańsko–kanadyjską wojnę na słowa. "Popychadło to ktoś, kto nie ma własnej woli. A my nie chcemy, by postrzegano nas jako pasywnych. Wydaje się, że Trudeau naprawdę myśli to, co mówi. Wie o tym, że musi bronić miejsc pracy. Takie postawienie sprawy może też mu dobrze posłużyć w przyszłych wyborach" - dodała Thompson.
"Wypowiedzi Trudeau były też próbą emocjonalnego odwołania się do najważniejszych dla Kanadyjczyków wartości. Najwyraźniej to działa, sądząc np. po liczbie odsłon nagrań z Trudeau na YouTube" - wskazała.
Próbę uporządkowanej klasyfikacji "kanadyjskich wartości" podjął kilkanaście lat temu Michael Adams, prezes Environics Institute, jednego z najbardziej prestiżowych kanadyjskich instytutów badania opinii publicznej. W 2003 roku ukazała się jego książka "Fire and Ice" (Ogień i lód), zestawiająca wartości ważne dla Kanadyjczyków i Amerykanów.
W badaniach będących podstawą do napisania książki aż 58 proc. Kanadyjczyków uważało, że w poprzedniej dekadzie Kanada coraz bardziej upodabniała się do USA. Jednak Adams wykazał, że wartości wyznawane w obu krajach są rozbieżne: USA są religijne, Kanada – świecka, "pieniądze to wszystko" w USA, natomiast w Kanadzie "pieniądze są podejrzane".
W 2016 roku Environics Institute powtórzył swoje cykliczne badania wartości. Jak podsumowywał Adams w ubiegłorocznej prezentacji, najbardziej konserwatywne kanadyjskie prowincje, jak Alberta, są mniej konserwatywne niż najmniej konserwatywne stany USA. Kanadyjczycy chcą, by ich przywódcy umieli zawierać kompromisy (58 proc.), zaś Amerykanie – by nie ustępowali pola (54 proc.). Uważają też, że Kanada jest coraz mniej podobna do USA – taką opinię wyraziło 26 proc. badanych, podczas gdy 15 lat wcześniej – takiego zdanie było tylko 9 proc. Zaś opinia Kanadyjczyków o USA jest najgorsza od ponad 35 lat.