Jak portale oferujące tzw. ride-sharing (np. Uber) poważnie zagroziły branży taksówkarskiej, a portale room-sharing (np. Airbnb) – branży hotelarskiej, tak wkrótce zjawisko meal-sharingu może stać się poważną konkurencją dla restauratorów. Na czym polega ten nowy pomysł zaliczany do trendu ekonomii współdzielenia? Otóż dynamicznie rozwijające się platformy – np. Eatwith.com (wyceniany już dziś na 30 mln euro) czy Eataway.com – pośredniczą w umawianiu wspólnych posiłków między osobami, które lubią gotować, a gośćmi, czyli de facto użytkownikami aplikacji chcącymi coś zjeść w atrakcyjnej cenie. Przykładowo, osoba, która planuje podróż do odległego kraju, może za pośrednictwem aplikacji zarezerwować sobie miejsce na obiedzie lub kolacji w domu prywatnej osoby. Ewentualnie zamówić przez aplikację potrawę u osoby ogłaszającej się w Internecie, a następnie odebrać posiłek przez kuriera lub bezpośrednio z domu gotującego. Ba! Domowi kucharze oferują nawet konsumpcję win i innych alkoholi.
Rażąca niesprawiedliwość
Rzecz w tym, że w wielu przypadkach działalność osób oferujących usługi w ramach meal -sharing nie różni się od działalności profesjonalnych obiektów gastronomicznych. Przy czym kucharze gotujący w ramach współdzielenia posiłków nie muszą przestrzegać w zasadzie żadnych wymogów sanitarnych! Regulaminy aplikacji meal-sharingowych wymagają od kucharzy jedynie... zachowania ogólnych zasad czystości w swoim domu i dbania o gości. Co więcej, w niektórych regulaminach znajdują się klauzule, które pozwalają pośrednikowi umywać ręce od ewentualnej odpowiedzialności. I tak w regulaminie Eataway.com czytamy: „Gotujesz w domu, ale przepisy Państwa, w którym mieszkasz, mogą w różny sposób precyzować Twoją sytuację. Powinienieś sprawdzić przepisy dotyczące badań zdrowotnych, podatkowych i zezwoleń, obowiązujące w Twoim miejscu zamieszkania”. Nigdzie jednak nie można znaleźć informacji, czymże są wspomniane obostrzenia. Propagując usługę, podkreśla się za to łatwość organizacji posiłku zarówno z perspektywy gościa, jak i kucharzy.
Mają dość
Branża gastronomiczna jest coraz bardziej oburzona nowym zjawiskiem. Dla porównania, nawet małe restauracje ma obowiązek zadbać o zatwierdzenie i wpis zakładu do rejestru zakładów podlegających urzędowej kontroli żywności Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Kuchnie, w których przygotowywana jest żywność, muszą przy tym spełniać wyśrubowane wymogi HACCP. Do sprzedaży alkoholu potrzebne jest zaś złożenie wniosku o sprzedaż napojów alkoholowych, zaświadczenia o wpisie do KRS i uzyskanie pozytywnej decyzji sanepidu. Pracownicy mający styczność z żywnością muszą posiadać książeczki sanitarno-epidemiologiczne, a każdy lokal – kasę fiskalną. I to wcale nie są wszystkie obowiązki lokali gastronomicznych.
Rażącą niesprawiedliwość pomiędzy wymogami stawianymi lokalom gastronomicznym a tymi wobec domowych kucharzy (a ściślej: brakiem takich wymogów) dostrzega organizacja HORTEC, która zrzesza organizacje hotelarzy i restauracji w kilkunastu krajach europejskich. W opublikowanym pod koniec maja br. specjalnym raporcie podsumowującym dynamiczny rozwój platform ekonomii współdzielenia organizacja zwraca uwagę, że wciąż nie wiadomo dokładnie, czy domowi kucharze muszą spełniać jakiekolwiek wymogi sanitarne dotyczące higieny, przechowywania, jakości oraz czystości żywności. Nie wiadomo też, czy muszą informować gości o składnikach czy alergenach zawartych w potrawach, które podają. „Tym bardziej nie wiadomo, czy domowi kucharze muszą się rejestrować w publicznych rejestrach lokali gastronomicznych, spełniać wymogi przeciwpożarowe” – czytamy w raporcie. Zdaniem HORTEC szybki rozwój platform stanowi coraz większe zagrożenie dla konkurencyjnych i przeregulowanych lokali gastronomicznych, ale także dla konsumentów, którzy otrzymują żywność niespełniającą żadnych wymaganych przez prawo norm. „Osoby przyjmują gości w prywatnych lokalach w celach czysto komercyjnych, co może stanowić zagrożenie dla zdrowia publicznego, bezpieczeństwa (w szczególności bezpieczeństwa pożarowego oraz struktury budynku), zarówno dla kucharzy, gości, sąsiadów, jak i najbliższej przestrzeni publicznej” – podkreślają autorzy raportu.
Wytrychem domowy użytek
Z regulaminu portalu Eatwith wprost wynika, że działalność gospodarzy ma mieć charakter prywatny i nie powinna być źródłem dochodów. Zastrzeżono też, że powinien on przyjmować gości w swoim domu, nie oferować im menu i razem z nimi spożyć posiłek. – W takim przypadku zgodnie z polskimi przepisami oferowanie posiłku powinno zostać zakwalifikowane jako przygotowanie go na domowy użytek, a w konsekwencji na gospodarzu nie będą spoczywały wymogi sanitarne. Oczywiście powinien zachować podstawowe reguły higieny i czystości, jednak obowiązek ten nie wynika wprost z przepisów prawa, a z regulaminu portalu Eatwith – tak uważa Ewa Kuczyńska, radca prawny we wrocławskiej kancelarii GFP Legal.
Zastrzeżeń dotyczących zarabiania na posiłkach przygotowanych w domach nie ma jednak w Eataway. Co więcej, ta konkretna platforma umożliwia nawet wynajęcie kuriera, który odbierze przygotowany przez kucharza posiłek i dostarczy go konsumentowi.
– Wydaje się, że działalność polegająca na przygotowaniu posiłku przez gospodarza, odebraniu go przez kuriera portalu Eataway i dostarczeniu do konsumenta przekracza ramy przygotowania posiłku na własny domowy użytek, jednak aby móc jednoznacznie ocenić tę sytuację, konieczne byłoby zapoznanie się ze szczegółami świadczenia takich usług – zaznacza mec. Kuczyńska. Dodaje, że domowych kucharzy można byłoby uznać za profesjonalistów, jeżeli przyjmowaliby zapłatę za posiłek wykraczającą poza koszty niezbędne do pokrycia kwoty za składniki, a także gdy oferowanie posiłków ma charakter powtarzalny i częsty.
Podobnego zdania jest adwokat Dominik Jędrzejko, partner w kancelarii Kaszubiak Jędrzejko i autor bloga NieuczciwePraktykiRynkowe.pl. Według niego, jeśli ktoś regularnie publikuje na portalu ogłoszenia, ma klientów, harmonogram dostępności itd., to jego działanie może wypełniać definicję z art. 3 ustawy z 6 marca 2018 r. – Prawo przedsiębiorców (Dz.U. z 2018 r. poz. 646). Stanowi on, że „działalnością gospodarczą jest zorganizowana działalność zarobkowa, wykonywana we własnym imieniu i w sposób ciągły.
Sanepid na kontroli w domu
Czy jednak sanepid miałby możliwość skontrolowania domów kucharzy i nałożenia na nich kary za nieprzestrzeganie wymogów sanitarnych? Zdaniem mec. Dominika Jędrzejki to niewykluczone. Zgodnie z art. 26 ustawy z 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1261 ze zm.) „Państwowy inspektor sanitarny lub Główny Inspektor Sanitarny ma prawo wstępu do mieszkań w razie podejrzenia lub stwierdzenia choroby zakaźnej, zagrożenia zdrowia czynnikami środowiskowymi, a także jeżeli w mieszkaniu jest lub ma być prowadzona działalność produkcyjna lub usługowa”.
– Ustawa nie określa, iż działalność usługowa musi być formalnie prowadzoną działalnością gospodarczą, i w ogóle nie definiuje tego pojęcia, więc należy mu nadać zwykłe brzmienie, tj. działalność polegająca na świadczeniu usług – wskazuje mec. Jędrzejko.
Potwierdza to Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS. Mówi, że prowadzenie działalności w zakresie przygotowywania i sprzedawania posiłków w ramach portali meal-sharingowych nie podlega przepisom prawa żywnościowego oraz nadzorowi sanepidu w przypadku, gdy jest ona prowadzona sporadycznie lub okazjonalnie. – Jeżeli jest ona jednak prowadzona regularnie, ale w warunkach domowych, to powinna podlegać wówczas przepisom prawa żywnościowego (z uwzględnieniem wymagań rozdziału III załącznika II rozporządzenia nr 852/2004 w sprawie higieny środków spożywczych; Dz. Urz. UE z 2004 r. L 139 s.1) oraz nadzorowi organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej – podkreśla Jan Bondar.
– W takim przypadku gospodarz będzie musiał poddać się kontroli sanepidu, a jeśli dojdzie do wykrycia naruszeń, zapłacić karę. Jednak w większości przypadków kucharze nie będą podlegać kontroli, gdyż ich działalność zostanie uznana za przygotowanie posiłków do celów prywatnych – dopowiada mec. Kuczyńska. Z kolei Maciej Konarowski, adwokat w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński, zauważa, że gdyby osobę ogłaszającą się na platformie meal-sharingowej uznać za prowadzącą działalność, to byłaby ona również zobowiązana do uiszczania podatków. – W innym wypadku pozostaje rozważenie opodatkowania podatkiem dochodowym, o ile oczywiście mamy do czynienia z dochodem, a nie jedynie zwrotem kosztów składników, z których został przygotowany posiłek – wyjaśnia mec. Konarowski.
Alkohol bez zezwolenia
Dużo większe wątpliwości prawników budzi sprzedaż alkoholu. Niektórzy gospodarze oferują bowiem w cenie obiadu np. lampkę wina. – Taka sprzedaż wymaga specjalnego zezwolenia. Gminy wydają zezwolenia terminowe np. na dwa dni albo dla organizujących przyjęcia. Sprzedaż alkoholu również nie jest zależna od tego, czy prowadzimy w tym zakresie formalnie działalność. Nie można kupić skrzynki piwa, stanąć pod stadionem i go okazjonalnie sprzedać – podkreśla mec. Jędrzejko.
Ość w gardle
Co jednak z bezpieczeństwem gospodarzy i gości? Wszak mogą zdarzać się przypadki zatruć pokarmowych. Zapraszanie obcych ludzi do domu zwiększa też ryzyko kradzieży lub napaści. Czy wówczas można byłoby pociągnąć do odpowiedzialności platformę pośredniczącą? Zdaniem prawników – nie. – Pośrednik powinien odpowiadać jedynie za swoje działania w odniesieniu do konsumentów, np. nierzetelną reklamę usługi, ale już nie za świadczenia usługodawców zrzeszonych w ramach platformy. Korzystający z tego typu usług nie są chronieni na zasadach zbliżonych do relacji z przedsiębiorcą, ale wielu klientów akceptuje taki stan rzeczy, biorąc pod uwagę koszt usługi – mówi mec. Jędrzejko.
– Jeżeli dojdzie do wyrządzenia szkody, to sprawca odpowiada za nią na zasadach określonych w kodeksie cywilnym. Nie można również wykluczyć odpowiedzialności karnej, np. za nieumyślne spowodowanie rozstroju zdrowia – dopowiada mec. Konarowski.
Jak do meal-sharingu podchodzi Europa
WŁOCHY: Pierwszą propozycję uregulowania zjawiska meal-sharingu przedstawiono już w styczniu 2017 r., jednak nie znalazła ona aprobaty w parlamencie. Wkrótce ma się pojawić nowa propozycja. Dotychczasowa zakładała m.in. wprowadzenie ograniczeń co do liczby gości, których można przyjąć dzięki aplikacjom (maksymalnie 500 rocznie), czy zarobku (maksymalnie 5 tys. euro rocznie). Ponadto chciano wprowadzić obowiązek posiadania przez kucharzy kodeksu etycznego. Zabronione miało być przyjmowanie pieniędzy w sposób inny niż przez systemy elektroniczne, np. przez platformę pośredniczącą. Włosi chcieli również, aby resort zdrowia opracował wytyczne dla kucharzy z zakresu bezpieczeństwa żywności oraz przeciwdziałania alkoholizmowi.
HOLANDIA: Organizacja sektora gastronomiczno-hotelarskiego KHN zaapelowała o uregulowanie przez rząd zagadnienia meal-sharingu. Organizacja opublikowała w styczniu 2018 r. opinię, w której nawołuje do wprowadzenia np. konieczności rejestracji hostów w rządowym rejestrze, ustanowienie odpowiednich limitów gości oraz konieczność dzielenia się określonymi danymi z instytucjami państwowymi.
FRANCJA: W listopadzie 2017 r. minister gospodarki stwierdził, że regulacje dotyczące funkcjonowania zwykłych restauracji powinny być przestrzegane przez niektórych domowych kucharzy. Jego zdaniem współdzielenie nie różni się znacząco od funkcjonowania licencjonowanych restauracji, skoro w obu przypadkach jedzenie i napoje są spożywane za pieniądze. Ponadto wynagrodzenie uzyskane w ten sposób powinno, zdaniem ministra, podlegać opodatkowaniu.
NIEMCY I HISZPANIA: W obu tych krajach zrzeszenia reprezentujące przedsiębiorców z branży restauracyjnej zwracają uwagę, że profesjonalne lokale są przytłoczone liczbą obowiązków oraz
norm sanitarnych do spełnienia, podczas gdy jednocześnie władze dają przyzwolenie na działanie platform pośredniczących w umawianiu kucharzy z gośćmi za wynagrodzeniem. Zdaniem przedsiębiorców to niesprawiedliwość, która powinna zostać w jakiś sposób zauważona przez rząd, a problem rozwiązany.
Źródło: HORTEC