Zamiast finalizować rozmowy, USA, Kanada i Meksyk nakładają nowe stawki na importowane produkty.
Wejście w życie amerykańskich ceł importowych na stal i aluminium sprowadzane z Meksyku i Kanady bardzo utrudni renegocjowanie Północnoamerykańskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (NAFTA), co było obietnicą Donalda Trumpa.
Na początku marca prezydent USA ogłosił wprowadzenie 25-procentowego cła na stal i 10-procentowego na aluminium sprowadzane do USA. Wśród krajów czasowo wyłączonych spod nowych stawek były Kanada i Meksyk. Miało to być gestem dobrej woli w prowadzonych równolegle negocjacjach na temat zmian w NAFTA, które to porozumienie według amerykańskiego prezydenta przynosi Stanom Zjednoczonym więcej strat niż korzyści. Ponieważ jednak zdaniem Trumpa w rozmowach nie doszło do wystarczającego postępu, okres wyłączenia się skończył i nowe stawki weszły w życie. Oczywiście i Kanada, i Meksyk natychmiast zapowiedziały pojęcie stosownych środków odwetowych. Nie oznaczają one jeszcze pełnej wojny handlowej pomiędzy nimi a USA, ale rozmowy o przyszłości NAFTA stanęły pod dużym znakiem zapytania. Choć w minionym tygodniu premier Kanady Justin Trudeau mówił, że znajdują się one już na ostatniej prostej i porozumienie renegocjujące może zostać niedługo sfinalizowane.
– Decyzja Stanów Zjednoczonych w znaczący sposób utrudni postęp w negocjacjach. USA już wcześniej naciskały na duże ustępstwa ze strony Kanady i Meksyku. Teraz obu państwom będzie jeszcze ciężej prowadzić negocjacje, ponieważ nie mogą tego działania pozostawić bez odpowiedzi, a jednocześnie nałożone cła mogą zacząć negatywnie wpływać na ich gospodarki. Nie znaczy to jednak, że szans na osiągnięcie porozumienia nie ma wcale – mówi DGP Marek Wąsiński, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zajmujący się międzynarodowymi stosunkami gospodarczymi.
Ustępstwa są drażliwą kwestią zwłaszcza w Meksyku. Za niecały miesiąc odbędą się w tym kraju wybory prezydenckie. Faworytem jest lewicowy populista Andrés Manuel López Obrador. Dotychczasowy prezydent Enrique Pena Nieto, zdając sobie sprawę, że to Meksyk najbardziej skorzystał na obowiązującym od 1994 r. układzie, jest gotów do kompromisu, aby tylko obowiązywał on dalej. Zarazem ustępstwa nie mogą być zbyt duże, bo to napędzałoby poparcie dla Lópeza Obradora. Ten nie zgadza się na żadne ustępstwa. Początkowo liczono, że renegocjację uda się sfinalizować przed meksykańskimi wyborami, tak by nowy prezydent nie mógł jej blokować bądź wstrzymywać. Przestaje to być jednak realne.
Na dodatek nie jest jasne, czy Stany Zjednoczone faktycznie chcą zmian w NAFTA, czy raczej zerwania umowy. W piątek amerykański prezydent powiedział, że być może lepszym rozwiązaniem byłoby zawarcie przez USA odrębnych umów o wolnym handlu i z Kanadą, i z Meksykiem, zamiast kontynentalnego układu. – To stwierdzenie jest spójne z jego poprzednimi wypowiedziami. Donald Trump zdaje się przedkładać rozmowy dwustronne nad wielostronne. Jednak nie należy na podstawie tego przesądzać, że jego administracja rzeczywiście dąży do przeniesienia rozmów na poziom dwustronny. Północnoamerykańskie porozumienie jest bardzo istotne dla gospodarki Stanów Zjednoczonych, w związku z tym ewentualne wyjście z porozumienia byłoby ryzykowne także dla USA – uważa Marek Wąsiński.
Zdaniem eksperta w chwili obecnej praktycznie każdy ze scenariuszy co do przyszłości NAFTA jest możliwy. – Z perspektywy Kanady i Meksyku prawdopodobieństwo zakończenia negocjacji w ciągu najbliższych tygodni się oddala. Trudno im negocjować w sytuacji, gdy strona amerykańska pokazała, że jest zdolna do podejmowania działań mogących zaszkodzić najbliższym partnerom. Zarazem renegocjowanie NAFTA oraz poprawa bilansu handlowego z Kanadą i Meksykiem były jednymi z ważniejszych punktów w programie wyborczym Donalda Trumpa. Żeby je osiągnąć, jego administracja będzie zapewne starała się zniwelować negatywny efekt tych ceł i doprowadzić do porozumienia – podkreśla Wąsiński.