Teresa Czerwińska, minister finansów: Dziś nie widzę żadnego ryzyka, żebyśmy mieli zostać bankrutem. Rozmawiają: Alicja Kontkiewicz, Marta Rostkowska i Helena Wilkowicz (13 lat)
Teresa Czerwińska, minister finansów: Dziś nie widzę żadnego ryzyka, żebyśmy mieli zostać bankrutem. Rozmawiają: Alicja Kontkiewicz, Marta Rostkowska i Helena Wilkowicz (13 lat)
Chciałybyśmy panią zapytać o przyszłość: czy może być tak, że nie będzie w ogóle pieniędzy, banknotów ani monet, i będą tylko elektroniczne zapisy na rachunkach?
To możliwe. Już dzisiaj bardzo szeroko stosowany jest obrót bezgotówkowy, płacenie kartą, choćby pre-paidową, na której zapisana jest określona kwota. Zresztą są już państwa, które odchodzą od gotówki, np. kraje skandynawskie rezygnują stopniowo z obrotu pieniędzmi w sensie fizycznym. Bardzo więc prawdopodobne, że za 20, 30 lat zrezygnujemy z tradycyjnych pieniędzy. Będzie to też tańsze, bo wykonanie, wydrukowanie, zabezpieczenie banknotów sporo kosztuje. Myślę, że w perspektywie kilkudziesięciu lat ten proces będzie przybierał na sile i rolę wymiany pieniężnej przejmą w ogromnym stopniu systemy komputerowe. Już teraz coraz częściej słyszymy o kryptowalutach, które przecież fizycznie nie istnieją. Sądzę, że jeśli chodzi o środki płatnicze, to czekają nas ciekawe wynalazki. W przeszłości – wiecie na pewno ze szkoły – ludzie płacili nie tylko monetami czy złotem, ale choćby kośćmi, przyprawami.
A co się wtedy stanie, jak będzie burza na słońcu i padną systemy informatyczne? Co się będzie działo z zapisanymi na rachunkach pieniędzmi?
Banki mają zapewnione zasilanie awaryjne na taki wypadek. Jeśli anomalia byłaby większa, to Ministerstwo Finansów może uruchomić obsługę gotówkową. W takiej sytuacji Narodowy Bank Polski wypłaciłby fizyczne pieniądze. W razie awarii systemu również możemy zlecić tradycyjną wypłatę papierową.
Czyli gdzieś ta gotówka u państwa jest?
W Ministerstwie Finansów nie mamy żadnego skarbca z gotówką. Posiada ją bank, który obsługuje rachunki państwa. I jeżeli potrzebowalibyśmy fizycznie pieniędzy w postaci banknotów, on nam je wypłaci. Na przykład w zeszłym roku, kiedy potrzebna była szybka pomoc na naprawę skutków nawałnic, banki wypłacały wsparcie z budżetu gotówką.
Coraz częściej mówi się, że roboty mogą zastąpić ludzi i za nich pracować. Kto wtedy będzie płacił podatki?
Cieszyłoby mnie, gdyby roboty zaczęły wykonywać część prostych, powtarzalnych prac. Dzięki temu nie marnowalibyśmy ludzkiego potencjału. A podatki płacą nie tylko osoby fizyczne – Wasi rodzice czy ja – ale też przedsiębiorstwa. I firma, na rzecz której pracuje taki robot, mogłaby płacić podatek od tej pracy.
A czy mogłoby w ogóle istnieć państwo bez podatków?
Dobre pytanie! Ale żeby na nie odpowiedzieć, trzeba zrozumieć, po co podatki w ogóle są. Państwo tworzymy wszyscy – Wy, wasi rodzice, ja, moi pracownicy, wszyscy. I płacąc podatki, możemy powiedzieć, że zrzucamy się na wspólny fundusz. Tak jak w waszej klasie jest zapewne fundusz klasowy. Z niego można opłacić np. wycieczkę. Gdyby go zlikwidować, wiele inicjatyw przestałoby funkcjonować. A kiedy mamy taki fundusz, do którego wszyscy się dorzucamy – w formie podatków – to później z tych środków możemy realizować ważne dla nas wszystkich przedsięwzięcia. Bez podatków nie byłoby możliwe utrzymanie opieki zdrowotnej, szkół, dróg itp.
Czy Polska może zbankrutować, tak jak kiedyś Grecja? Czy ktoś by nam wtedy pomógł?
Bankructwo to kwestia trochę umowna. Co to znaczy, że ktoś jest bankrutem?
Że nie może nic kupić i za nic zapłacić.
Państwo, jeżeli nie może zapłacić swoich rachunków, też może zbankrutować, ale ono nie znika z mapy, musi dalej jakoś funkcjonować. Jeśli zbankrutowało, to znaczy, że nie obsługuje swojego długu, który nie jest przecież wielkim złem i każde państwo ma swój mniejszy lub większy dług. Ważne jest, by go obsługiwać, czyli płacić odsetki za to, że się korzysta z pożyczonych pieniędzy. Kiedy przestajemy płacić te odsetki, robi się bardzo źle. Do państwa wtedy płynie pomoc z zewnątrz, ale za nią również w przyszłości trzeba zapłacić. Chodzi o to, by dzięki takiej pomocy stanąć z powrotem na nogi. Trzeba wtedy na pewno redukować wydatki i bardzo mocno oszczędzać. To oczywiście może oznaczać niepokoje społeczne, ponieważ ludzie nie dostają od państwa tyle, ile przyzwyczaili się dostawać. Jeśli taka trudna sytuacja miałaby miejsce, to należy bez wątpienia doprowadzić do tego, żeby podatki znów zaczęły wystarczać na działanie państwa i spłacanie długu. W przeciwnym razie nikt już prawdopodobnie nie udzieli kolejnej pożyczki. To w przeszłości spotkało nie tylko Grecję, ale też Argentynę, Rosję, a także Polskę, choć nie możecie tego pamiętać.
Czy jest możliwość, że Polska zbankrutuje za jakiś czas, jak będziemy dorosłe?
Trudno przewidywać cokolwiek dalej do przodu niż kilka lat. 10 lat temu wszyscy mówili o świetnej koniunkturze, a od upadku jednego z banków na całym świecie zaczął się kryzys. Dziś jednak nie widzę żadnego niebezpieczeństwa, ryzyka, żebyśmy stali się państwem bankrutem. Bardzo pilnuję naszych wydatków. Mamy w tej chwili lepszą sytuację, ale to nie znaczy, że poszalejemy z wydatkami. To tak jak z kieszonkowym – to, że w jednym miesiącu dostaniecie większe niż zwykle, to nie znaczy, że można wydawać już na przyszłe miesiące dużo więcej – dzisiaj mam więcej, ale jutro niekoniecznie. Cała sztuka polega na rozsądnym zarządzaniu tymi większymi przychodami, które mamy dziś.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama