Wciąż nie wiadomo, jaką część pieniędzy mogą odzyskać posiadacze obligacji windykacyjnej spółki.
– Nasze propozycje układowe mają wstępny charakter, a o ich ostatecznym kształcie zadecydują negocjacje z wierzycielami. Normalnie pracujemy i odzyskujemy pieniądze z zarządzanych portfeli wierzytelności. To podstawowy warunek, żebyśmy mogli w maksymalnym stopniu spłacić posiadaczy naszych obligacji – mówił na wczorajszej konferencji prasowej Przemysław Dąbrowski, członek zarządu GetBacku.
Finanse GetBack (mldzł) / Dziennik Gazeta Prawna
Rozwijająca się w ekspresowym tempie windykacyjna spółka w kwietniu utraciła płynność finansową, a przed tygodniem zarząd złożył do sądu wniosek o rozpoczęcie przyspieszonego postępowania restrukturyzacyjnego. Na GetBacku ciążą zobowiązania z tytułu wyemitowanych obligacji o wartości 2,3 mld zł, których posiadaczami jest ponad 9 tys. osób fizycznych. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby krajowa firma nie była w stanie wykupić papierów dłużnych o tak dużej wartości.
W propozycji układu spółka zasugerowała, że spłaci dwie trzecie wartości nominalnej obligacji w ciągu siedmiu lat. Resztę ich posiadacze otrzymają w postaci akcji spółki, muszą jednak zrezygnować z należnych odsetek. Uwzględniając zmieniającą się w czasie wartość pieniądza, z każdych zainwestowanych 100 zł odzyskają zatem 50–60 zł.
– Skoro spółka twierdzi, że ma 3,2 mld zł aktywów i 2,8 mld zł zobowiązań, to dlaczego posiadaczy obligacji nie można spłacić w całości? Chyba nie funkcjonujemy z zarządem firmy w tej samej rzeczywistości. No, chyba że te aktywa nie są tyle warte – komentuje Raimondo Eggink, doradca inwestycyjny.
Odpowiedzi na pytanie o aktywa i ich rzeczywistą wartość zarząd GetBacku unikał.
– Nie mogę twardo potwierdzić tej liczby, ale staraliśmy się do wszystkich danych zawartych w propozycji układu podejść maksymalnie ostrożnie – deklarował Dąbrowski.
Ostrożność zarządu wynika po części z tego, że spółka w dalszym ciągu nie opublikowała zbadanego przez audytora sprawozdania finansowego za zeszłym rok. Miała to zrobić 30 kwietnia, ale termin został przesunięty na 15 maja. Ostatni taki audyt został wykonany na koniec 2016 r., a KNF ma wątpliwości co do wiarygodności danych publikowanych w zeszłorocznych raportach okresowych. GetBack nie wyklucza, że na potrzeby postępowania układowego powoła biegłego specjalizującego się w wycenie portfeli wierzytelności, które są głównym składnikiem majątku spółki. Dopiero wtedy ostatecznie będzie znana wartość aktywów spółki.
– Spłaty dla posiadaczy obligacji powinny następować szybciej, a cena, po jakiej zaoferowane zostaną akcje spółki, powinna odzwierciedlać ich rynkową wycenę po wznowieniu notowań – powiedział nam Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. Obrót akcjami GetBacku został zawieszony 16 kwietnia przy cenie 3,75 zł. Według Buczka ich obecna wycena zawiera się w przedziale 0–1 zł. Tymczasem spółka chce zamieniać swój dług na papiery udziałowe po cenie 8,63 zł. Problem tkwi także w tym, że w związku z postępowaniami prowadzonymi przez Komisję Nadzoru Finansowego i prokuraturę spółce grozi wykluczenie z publicznego obrotu w związku z nierzetelną polityką informacyjną. Posiadacze akcji mogą więc już nie mieć okazji do sprzedaży ich na giełdzie.
Zarząd spółki ostrzegał wczoraj, że jeśli wierzyciele nie zgodzą się na zawarcie układu, to odzyskają jedynie 20–25 proc. swoich pieniędzy. – Jeśli upadniemy, to stracimy zezwolenie na obsługiwanie naszych portfeli wierzytelności. Przejęcie zarządzania nimi przez inną firmę to będzie długotrwały proces. W tym czasie portfele stracą na wartości, a następnie zostaną sprzedane w trybie fire sale, co dodatkowo obniży ich cenę – tłumaczył Mariusz Brysik, członek zarządu GetBacku.
Wczoraj upłynął siedmiodniowy termin, w którym sędziom zaleca się rozpoznanie wniosku o rozpoczęcie przyspieszonego postępowania układowego. Do zamknięcia numeru wrocławski sąd nie opublikował postanowienia. Według informacji portalu Obligacje.pl grupa wierzycieli złożyła za to wniosek o sanację GetBacku. W takiej sytuacji od zarządzania spółką zostaliby odsunięci obecni menedżerowie, a sąd ustanowiłby tymczasowego zarządcę firmy.