Przedstawiciel UKNF przyznaje, że kryptowaluty nie generują w tej chwili ryzyka dla systemu finansowego, ale jest prawdopodobieństwo wzrostu działalności przestępczej, skierowanej przeciwko użytkownikom walut wirtualnych.
PAP: KNF i NBP prowadzą akcję "Uważaj na kryptowaluty". Czy kryptowaluty są rzeczywiście na tyle niebezpieczne?
Jacek Barszczewski: W NBP i KNF kwestia rosnącej popularności walut wirtualnych jest wnikliwie analizowana i monitorowana. Efektem tych analiz jest diagnoza, że obie instytucje powinny ostrzegać potencjalnych inwestorów przez ryzykiem, jakie wiąże się z inwestowaniem w kryptowaluty. Stąd w lipcu wydany został przez NBP i KNF wspólny komunikat, a kilka dni temu rozpoczęliśmy akcję informacyjną i uruchomiliśmy stronę internetową uwazajnakryptowaluty.pl.
PAP: Jak można zdefiniować kryptowalutę?
J.B.: Według definicji zaproponowanej przez EBA (Europejski Urząd Nadzoru Bankowego), jest to "cyfrowa reprezentacja wartości, nieemitowana przez bank centralny ani organ publiczny, niekoniecznie związana z walutą określonego kraju, lecz uznawana przez osoby fizyczne i prawne jako środek płatniczy, który może być przenoszony, przechowywany lub podlegać handlowi elektronicznemu". Jest to więc pewnego rodzaju konstrukcja cywilnoprawna, mająca formę swoistej umowy między podmiotami czy osobami, które z kryptowalut korzystają. Można to porównać do handlu barterowego, czyli wymiennego - strony umawiają się, że waluta wirtualna ma jakąś wartość i jest ekwiwalentna wobec świadczenia drugiej strony.
W naszych komunikatach podkreślamy więc, że kryptowaluty nie są pieniądzem, czyli prawnym środkiem płatniczym, nie są emitowane przez banki centralne państw, nie są gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, nie są pieniądzem elektronicznym, nie mogą być wykorzystywane do spłaty zobowiązań podatkowych, nie spełniają kryterium powszechnej akceptowalności i nie podlegają ustawom - np. o usługach płatniczych czy o obrocie instrumentami finansowymi.
PAP: Ale kryptowaluty - przede wszystkim najbardziej rozpowszechniona, czyli bitcoin - są oparte na informatycznej technologii "blockchain", która jest podobno bezpieczna, w znaczeniu odporności na ataki hakerskie.
J.B.: Jako KNF i NBP podkreślamy, że nie jesteśmy przeciwko tej technologii. W naszym stanowisku wyraźnie zaznaczamy, że popieramy rozwój nowoczesnych innowacji finansowych. Technologia "blockchain" może mieć praktyczne zastosowanie w sektorze finansowym. Nie ostrzegamy zatem przed tym rozwiązaniem, tylko przed ryzykiem inwestowania w waluty wirtualne.
PAP: Czy to oznacza, że bitcoin jest bezpieczny?
J.B.: Celem naszej akcji informacyjnej jest dotarcie do jak najszerszego grona potencjalnych inwestorów z informacją o potencjalnych zagrożeniach, jakie wiążą się z inwestowaniem w kryptowaluty. Jest to obecnie w naszej opinii proporcjonalne działanie wobec poziomu stwierdzonego ryzyka. W skali makroekonomicznej waluty wirtualne nie generują obecnie systemowo istotnego problemu dla stabilności rynku finansowego w Polsce.
PAP: Ale mogą zagrażać, jak wynika z waszej akcji, indywidualnym użytkownikom tego systemu.
J.B.: Jest spore prawdopodobieństwo stałego wzrostu działalności przestępczej, jaka może być skierowana przeciwko użytkownikom walut wirtualnych. Należy także zdawać sobie sprawę z ryzyka związanego z wykorzystywaniem walut wirtualnych do prania pieniędzy czy finansowania terroryzmu. Ponadto jest jeszcze kwestia zmienności cen. Kurs bitcoina w ostatnim czasie bardzo szybko wzrastał. Chcemy przebić się z przesłaniem, że to nie musi trwać wiecznie.
PAP: Przestrzegacie, że kryptowaluty mogą być po prostu bańką spekulacyjną?
J.B.: Coraz więcej ekspertów wypowiada się w takim tonie, że jest to ewidentna bańka spekulacyjna. Takich zjawisk w historii świata finansów było wiele. Coś rosło do niebotycznych poziomów, a w pewnym momencie bańka pękała, ludzie tracili środki finansowe i był dramat.
PAP: Chcecie powiedzieć, że kryptowaluty podlegają tym samym prawom ekonomii - jak cena czegoś rośnie, potem mogą przyjść spadki?
J.B.: Taki jest rynek, możemy mieć do czynienia z niedowartościowaniem jakiegoś dobra, albo z przewartościowaniem. W tym wypadku nawet pojedyncze transakcje mogą powodować duże wahania ceny, mogą się pojawić manipulacje kursem. My nie wartościujemy tych zagrożeń, wskazujemy na ryzyka. Jest to strefa nieuregulowana. Mogą tu wchodzić w grę zjawiska związane z działaniami nie zawsze legalnymi, zgodnymi z prawem.
PAP: W swojej akcji przestrzegacie przed cyberatakami...
J.B.: Tak, zwracamy uwagę na możliwe cyberataki na infrastrukturę platform oferujących kryptowaluty, co może stwarzać ryzyko utraty zgromadzonych środków. Z tym wiąże się kolejna kwestia, a mianowicie brak poręczeń, gwarancji. Mieliśmy do czynienia z przypadkiem serwisu wymiany kryptowalut, który z dnia na dzień po prostu zniknął. W przypadku depozytów BFG gwarantuje klientom wypłatę do 100 tys. euro. Jeśli zaś ktoś zainwestuje środki w waluty wirtualne, gwarancji nie ma żadnych i w razie kłopotów zostaje z niczym. A KNF czy UOKiK nie mają wtedy żadnych prawnych narzędzi, żeby poszkodowanemu klientowi pomóc.
PAP: To może jakieś regulacje byłyby potrzebne?
J.B.: Będziemy monitorować to zjawisko. Jeśli uznamy, że pojawia się ryzyko systemowe nie można wówczas wykluczyć jakichś działań regulacyjnych. Takie działania muszą być jednak adekwatne do skali stwierdzonego ryzyka - dziś stwierdzamy, że ryzyka systemowego nie ma. Próba wprowadzenia lokalnej regulacji mogłaby zostać podważona - przepisy konstytucji gwarantują nam prawa obywatelskie, które wydają się uniemożliwiać zakazanie korzystania z walut wirtualnych. Przepisy unijne gwarantują zaś swobodny przepływ usług. Nie możemy też abstrahować od tego, jakie stanowisko w tej sprawie ma np. Europejski Bank Centralny czy EBA.
PAP: Jest podobno kodeks etyczny firm, zajmujących się kryptowalutami. Może to po prostu przełożyć na język prawny?
J.B.: Obecnie, w ramach implementacji unijnej dyrektywy AMLD IV, trwają prace nad zmianą ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Projekt ustawy jest w trakcie prac Rządowego Centrum Legislacji. W ramach tego projektu przewidywane jest uznanie za instytucje obowiązane tzw. "giełd walut wirtualnych" oraz podmiotów, które prowadzą portfele tych walut. Projekt ustawy przewiduje również pierwszą w systemie polskiego prawa definicję waluty wirtualnej. Wskazane podmioty będą musiały stosować wobec swoich klientów środki bezpieczeństwa finansowego zgodnie z ustawą, podobnie jak robią to inne instytucje obowiązane. Dzięki temu zapewnimy przynajmniej identyfikację klientów tych podmiotów, wiedzę o ich beneficjencie rzeczywistym a także monitorowanie transakcji w celu wykrycia transakcji podejrzanych, czyli mogących mieć związek z praniem pieniędzy oraz finansowaniem terroryzmu. Stosowanie tych przepisów będzie podlegało weryfikacji Generalnego Inspektora Informacji Finansowej.
PAP: Niektórzy zarzucają wam, że w ramach akcji "Uważaj na kryptowaluty" bardziej straszycie niż edukujecie. Czy jakaś kampania edukacyjna jest planowana?
J.B.: Trzeba pamiętać, że zawsze będą zwolennicy i przeciwnicy tego rodzaju akcji. Uznaliśmy, że przedstawienie zagrożeń związanych z inwestowaniem w waluty wirtualne jest naszym obowiązkiem. Nie jest to zjawisko nielegalne - ktoś, kto chce zainwestować w kryptowaluty, nie łamie prawa. Nie chcemy nikogo piętnować. Głównym celem naszej kampanii jest zwrócenie uwagi na ryzyka.