Nowoczesna gospodarka wymaga zmian: sposobu myślenia, kultury organizacji, a nawet programów nauczania
Kiedy w 1997 r. Steve Jobs wrócił do Apple, firma była w opłakanej kondycji: kurczył się udział w rynku, a wraz z nim strumień dochodów. Zapytany, co zamierza zrobić wobec przytłaczającego sukcesu komputerów osobistych z systemem operacyjnym Windows, odparł spokojnie: poczekam na następny przełom.
Zgodnie z zapowiedzią w ciągu następnych kilkunastu lat Apple wypuściło serię przełomowych produktów: nowoczesny iMac, sklep z muzyką iTunes, przenośny odtwarzacz plików mp3 iPod, telefon komórkowy iPhone, tablet iPad. Pod wpływem tych sukcesów eksperci zaczęli się zastanawiać, czy ten model ciągłego tworzenia innowacji można skopiować. Temu zagadnieniu poświęcona była konferencja „Masters and Robots”, zorganizowana przez fundację Digital University.
Tworzenie innowacji urosło już do rangi problemu badawczego, zawartego w pytaniu: dlaczego niektórzy je dostrzegają, a niektórzy nie? Jak przekonywał Markus Peschl, kognitywista (specjalista od poznania) z Uniwersytetu Wiedeńskiego, umiejętność ta jest obecnie na tyle ważna, że jej brak można nazwać analfabetyzmem XXI w. – U podstaw nowoczesnego analfabetyzmu tkwi nieumiejętność zmiany perspektywy. Oczywiście rzeczy, których jeszcze nie ma, nie można dostrzec, dlatego właśnie należy kształcić umiejętność przewidywania – mówił ekspert.
Wraz ze zmianami technologicznymi zmienia się model kariery zawodowej. Pracę przez lata w jednym zawodzie coraz częściej będzie zastępować przeskakiwanie z jednej profesji do drugiej. Jak mówiła Monica Parker, założycielka firmy Hatch Analytics, według niektórych badań młody człowiek wchodzący obecnie na rynek pracy w ciągu swojego życia będzie wykonywał 17 zawodów w pięciu branżach.
Ale nawet najlepsze umiejętności nie wystarczą, jeśli nie zostaną osadzone w odpowiednim kontekście. Jego elementem jest również odpowiedni moment wprowadzenia produktu na rynek: historia biznesu jest usłana produktami, które pojawiły się na rynku zbyt wcześnie – jak chociażby tablet Newton czy wczesne zestawy do wirtualnej rzeczywistości. Jak mówi Eugene Shteyn, konsultant i wykładowca z Uniwersytetu Stanforda, biznesy z Doliny Krzemowej można porównać do Kopciuszka. Jak w bajce, potrzebne są sprzyjające okoliczności: bal, książę i odpowiednia pora. – Bal to miejsce, gdzie ludzie wymieniają się pomysłami; książę to odpowiednia szansa rynkowa oraz właściwy czas, co oznacza, że każda firma musi sobie zadać pytanie, ile jest jeszcze czasu do północy, czy nasz produkt wychodzi we właściwym momencie – bo inaczej karoca zamieni się w dynię – mówił Shteyn.
Innowacje nie muszą jednak oznaczać przełomowych produktów, ale na przykład przełomowe podejście do istniejącego od dawna biznesu. Jak przekonywał Arun Aggarwal, były prezes ds. informatycznych w produkującym cement i betony koncernie Cemex, jest to najrzadziej sięgający po nowoczesne technologie sektor gospodarki. – Nawet rolnicy częściej korzystają z innowacyjnych rozwiązań niż budowlanka – mówił. Ponieważ wytwarzanie cementu nie zmieniło się mniej więcej od dwóch tysięcy lat, Cemex, kiedy chciał poprawić swoją konkurencyjność, sięgnął po technologie informatyczne, aby zautomatyzować proces składania zamówień, śledzenia ich, reklamacji, zmian czasu dostaw etc. To wymagało kompletnej zmiany sposobu funkcjonowania firmy. – Musieliśmy zmienić każdą procedurę.
O tempie zmian technologicznych przypomniał Eric Bina, jeden z programistów, którzy na przełomie lat 1992 i 1993 stworzyli pierwszą przeglądarkę internetową Mosaic: „martwiliśmy się wtedy o zdjęcia, które bardzo obciążały wolne wtedy łącza. Nie podejrzewaliśmy, że wzrost przepustowości nastąpi tak szybko”.