Elektroniczny rejestr ludności i firm, dane podatników to informacje niezbędne do sprawnego funkcjonowania administracji państwowej. Katalonia ma do nich dostęp w sferze wirtualnej, tworząc e-biurokrację całkowicie niezależną od rządu w Madrycie. Dzięki Estonii.

Dla Katalonii uruchomienie art. 155, które zapowiada premier Mariano Rajoy, oznaczałoby zawieszenie autonomii. W praktyce poważnie naruszyłoby to funkcjonowanie usług publicznych w całym regionie. Comunidades autonómas (odpowiednik naszego województwa), do których zalicza się Katalonia, są bowiem w pełni odpowiedzialne za lokalną służbę zdrowia, edukację, porządek publiczny i transport. Ponadto, współdecydują z rządem centralnym o polityce fiskalnej. Byłby to policzek dla bogatej północno-wschodniej prowincji, która dotychczas oskarżała Madryt o to, że więcej zabiera niż daje. Chociaż władza centralna również traktuje tę broń jako ostateczność. Rozumie, że wykorzystanie artykułu 155 oznacza dla obu stron prowadzenie gry o sumie niezerowej. Straszak na szefaGeneralitat - katalońskiego rządu - Carlesa Puidgemonta może nie podziałać. Obie strony więc będą tracić na tym impasie.

Rząd kataloński od paru lat pracuje nad uniezależnieniem administracji od władzy centralnej. I to przy wsparciu ze strony Estonii.

e-Estonia na południu Europy

Estonia stała się wzorem do naśladowania, nie tylko dla państw regionu, ale i dla bardziej odległej Katalonii. Nic dziwnego; jest to kraj o najwyższym stopniu ucyfrowienia administracji na świecie: 99 proc. usług publicznych jest dostępnych online. Dzięki wykorzystaniu technologii blockchain, Estończycy mogą opłacić podatki, założyć firmę, uzyskać receptę, czy wymienić dokumenty. Zainteresowani mogą nawet złożyć wniosek o obywatelstwo tego niewielkiego państwa. I to wszystko bez wychodzenia z domu. Jedyny wyjątek stanowią śluby i rozwody, na które zainteresowane strony muszą się stawić osobiście. Poza tymi przypadkami, estońskiej administracji wystarczy cyfrowy podpis petenta.

Model estoński zainteresował Katalończyków z jednego zasadniczego powodu: e-administracji opartej na blockchainie. Technologia, która znana jest szerszej publiczności z powodu Bitcoina, ma zastosowanie nie tylko na rynku kryptowalut. W największym skrócie, pozwala na podział informacji w łańcuchach blokowych, bez użycia centralnych komputerów i scentralizowanego miejsca przechowywania danych. Dlaczego jest to tak ważne? Rząd kataloński zamierza działać całkowicie niezależnie, co właśnie umożliwia blockchain. Barcelona mogłaby bez problemu ukryć przepływ informacji widocznych w cyberprzestrzeni, więc byłyby one niedostępne dla Madrytu. Poza tym, nie chce jak dotychczas, być podatna na cyberataki, także ze strony władz centralnych, które w związku z referendum zamknęły wiele stron zajmujących się jego organizacją. Technologia, dzięki rozproszeniu danych, jest praktycznie nie do złamania. Dla Katalończyków może być więc to doskonały oręż do walki z rządem Hiszpanii i decyzjami sądów.

Generalitat ma przygotowaną nową, cyfrową wersję administracji, która ma zastąpić dotychczasowe hiszpańskie urzędy. Jak donosi El País od dwóch lat przedstawiciele katalońskiego rządu intensywnie pracują nad digitalizacją organów publicznych, współpracując przy tym z Estonią. Państwo nadbałtyckie oferuje bowiem innym krajom swój software, stanowiący trzon całej e-administracji Tallina. Oprogramowanie x-road jest z sukcesem wprowadzane w Finlandii, Azerbejdżanie i Namibii. Katalonia czeka następna w kolejce.

Wirtualna niepodległość

Zwolennicy niepodległości od pewnego czasu prowadzą niezależną od Madrytu ewidencję osób prawnych i fizycznych. Rejestr ma umożliwić „identyfikację i charakterystykę mieszkańców Katalonii, kształtowanych przez nich organizacji, oraz posiadanych przez jednych jak i drugich własności”. Jednym słowem, Generalitattworzy podwaliny pod nowy system fiskalny. Rząd w Barcelonie zamierza więc prowadzić pobór podatków, nie polegając na bazach stworzonych przez Hiszpanów.

Początkowo, władza centralna uważała, że rząd kataloński zbiera dane, aby zorganizować referendum. W rzeczywistości, wszystko wskazuje na to, że działania miały prowadzić do stworzenia katalońskiego rejestru cywilnego z prawdziwego zdarzenia. Kolejnym dowodem na to miało być nielegalne gromadzenie danych podatników katalońskich. Niektórzy z nich składali wręcz doniesienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, także w sferze wirtualnej. Poza tym, na kilka dni przed referendum, Generalitat przyjął plan przyspieszający uzyskanie odrębności administracyjnej.

Podczas gdy Madryt zdawał się nie rozumieć ruchów otoczenia Puidgemonta, w Tallinie działania te były przyjmowane jako oczywiste. Prezydent Estonii, Toomas Hendrik Ilves, w wywiadzie dla El País nie krył, że Katalonia jest bliska uzyskania (cyfrowej) niepodległości. „Kluczowa (w tym kontekście) jest cyfrowa tożsamość, którą Katalonia już posiada; tożsamość umożliwiająca udział w wyborach i realizację obowiązków obywatelskich”. Jest więc o krok do uzyskania niezależności.

Paulina Jagielska