Jedenasta upadłość w systemie spółdzielczych kas skłoniła przedstawicieli branży do działania. Dołożyli już 4 mld zł do restrukturyzacji i mówią „dość”.
Związek Banków Polskich wystąpił do Ministerstwa Finansów i Komitetu Stabilności Finansowej o zmianę sposobu finansowania upadłości spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. – Banki nie chcą więcej płacić na SKOK-i – deklaruje Jerzy Bańka, wiceprezes ZBP.
„Niezbędny jest powrót do dyskusji na temat sposobu finansowania procesu upadłościowego i wypłaty gwarantowanych depozytów zgromadzonych w tych podmiotach przez banki, a także niemożności zaliczania wpłat na Bankowy Fundusz Gwarancyjny do kosztów uzyskania przychodu. Są to kwestie niezwykle istotne z punktu widzenia stabilności oraz bezpieczeństwa sektora finansowego” – uważa ZBP. Według związku na spółdzielcze kasy poszło dotąd 4,2 mld zł środków Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, które pochodziły z sektora bankowego.
Jak wynika z opublikowanego właśnie sprawozdania z działalności BFG za 2016 r., w minionych trzech latach na wypłaty gwarancyjne fundusz przeznaczył niecałe 3,7 mld zł. 97 proc. tej kwoty pochodziło z tzw. funduszu pomocowego BFG, który był zasilany z pieniędzy sektora finansowego (kilkanaście lat temu wpłat dokonywał również bank centralny). Jesienią ubiegłego roku weszła w życie nowa ustawa o BFG. W związku z tym fundusz pomocowy został przekształcony w fundusz gwarancyjny banków. Jego wartość w końcu ubiegłego roku wynosiła 9,8 mld zł. Dla porównania w funduszu gwarancyjnym kas było niecałe 31,8 mln zł.
Jerzy Bańka w rozmowie z DGP mówi, że główny postulat sektora bankowego to rezygnacja z obowiązującej dziś możliwości przesuwania pieniędzy między funduszami gwarancyjnymi banków i SKOK-ów. – To prowadzi do pokusy nadużycia. Kasy, wiedząc, że w przypadku upadłości ich klienci mają takie same gwarancje, jak klienci banków, mogą oferować bardziej atrakcyjne depozyty i kredyty – mówi wiceprezes ZBP.
/>
Skąd w takim razie mogłyby pochodzić pieniądze dla klientów upadających kas? – To zupełnie inny problem. Ale pewne rozwiązania istnieją: jest np. możliwość zaciągania przez BFG pożyczek w Narodowym Banku Polskim czy zasilenia z budżetu – wskazuje Jerzy Bańka.
W latach 2014–2016 zbankrutowało siedem spółdzielczych kas. Największa była upadłość SKOK Wołomin, którego członkowie mieli depozyty o wartości 2,7 mld zł. Od początku tego roku Komisja Nadzoru Finansowego zawiesiła działalność i wystąpiła o ogłoszenie upadłości kolejnych czterech kas, w których zgromadzone były depozyty o wartości przekraczającej 700 mln zł. Ostatni taki przypadek przyniósł ubiegły tydzień – upadła SKOK Wybrzeże, gdzie niespełna 16 tys. osób trzymało niemal 130 mln zł.
„Co do zasady, proces restrukturyzacji i upadłości SKOK powinien być finansowany ze środków innych niż te, które zostały zgromadzone przez klientów banków w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym na poczet gwarantowania ich depozytów” – utrzymuje Związek Banków Polskich.
W kilku przypadkach BFG udzielał pomocy bankom, które zgodziły się przejmować SKOK-i będące w tarapatach. Łączną wartość dotacji dla PKO BP, Pekao i Alior Banku (ten ostatni otrzymał pomoc trzykrotnie, gdyż zaangażował się w ratowanie trzech kas) do końca 2016 r. wyniosła prawie 460 mln zł. Na przejęcia SKOK-ów w kłopotach zgodziły się również Śląski Bank Spółdzielczy „Silesia” oraz ING Bank Śląski. BFG nie informował dotąd o uzgodnieniu wsparcia dla nich.