Polacy znajdą się wśród obserwatorów przepływu rosyjskiego gazu do innych państw europejskich - poinformowała PAP w poniedziałek rzeczniczka UKIE Monika Janus.

Jak dodała, w poniedziałek rano minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz rozmawiał z komisarzem UE ds. energii Andrisem Piebalgsem. "Efektem tej rozmowy jest zgoda komisarza Piebalgsa na udział polskich obserwatorów w tej misji" - powiedziała rzeczniczka UKIE.

Janus zwróciła uwagę, że to Komisja Europejska decydowała o składzie grupy monitorującej. "Zatem zgoda komisarza odpowiedzialnego za tę dziedzinę oznacza poszerzenie składu tej grupy o udział Polaków" - podkreśliła. Zastrzegła, że nie wiadomo jeszcze czy będzie to jeden, czy dwóch przedstawicieli Polski.W piątek listę siedmiu kandydatów wysłał do unijnego komisarza ds. energetyki Andrisa Piebalgsa wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.

Są na niej: rektor krakowskiej Akademii Górniczo- Hutniczej prof. Antoni Tajduś, prof. Jakub Siemek, prof. Stanisław Styczek i prof Stanisław Nagy - również z AGH - oraz prof. Andrzej Osiadacz z Politechniki Warszawskiej.W grupie znajdują się również specjaliści od przesyłu gazu z polskiego operatora przesyłowego Gaz-Systemu - Wojciech Burzyński i Wojciech Łuszczyński.Komisja Europejska delegowała na Ukrainę grupę 22 obserwatorów. W jej skład wchodzą przedstawiciele firm gazowych z krajów UE i urzędnicy Komisji Europejskiej.

Szefem unijnych obserwatorów jest Filip Cornelis z Dyrekcji Generalnej KE ds. transportu i energii.Unijni eksperci zostali wybrani w czwartek i są na Ukrainie już od piątku. Tego dnia wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak wysłał do komisarza Piebalgsa listę siedmiu polskich ekspertów, którzy mogliby być obserwatorami rosyjsko-ukraińskiego konfliktu gazowego.

O obecność polskich ekspertów apelowała Julia Tymoszenko

O obecność na Ukrainie polskich ekspertów ds. gazownictwa apelowała w czwartek premier Ukrainy Julia Tymoszenko. Premier Donald Tusk, który uczestniczył wtedy w spotkaniu szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej w Bratysławie zaznaczył, że "dla Polski lepiej będzie", jeśli mocno wesprze unijną misję obserwatorów.Od rozmieszczenia misji monitorującej przepływ gazu przez terytorium Ukrainy Rosja uzależnia wznowienie dostaw tego paliwa do Unii Europejskiej.

Prezes rosyjskiego koncernu Aleksiej Miller zapowiadał w czwartek, że Gazprom odkręci kurek z gazem dla Europy, gdy tylko obserwatorzy przystąpią do pracy w stacjach pomiarowych na granicach Ukrainy z Rosją i UE.W misji, której zadaniem będzie monitorowanie punktów pomiaru przepływu gazu po obu stronach ukraińsko-rosyjskiej granicy, mają uczestniczyć obserwatorzy Unii Europejskiej oraz ukraińskiego Naftohazu i rosyjskiego Gazpromu.

Tymczasem w poniedziałek obserwatorzy wciąż jeszcze nie rozpoczęli pracy.Rosja zażądała bowiem ponownego podpisania trójstronnego (Rosja, Ukraina, UE) porozumienia przez wszystkie strony, po tym jak Ukraina dopisała w sobotę do poprzedniego nieuzgodniony tekst. Kijów oświadcza w nim m.in., że nie kradł rosyjskiego gazu. W nocy Ukraina zgodziła się ponownie podpisać porozumienie w poprzednim brzmieniu - bez żadnego, dodatkowego tekstu.