Spór o dostęp do zasobów złota w Rosia Montană toczy się od 18 lat, a plan uruchomienia odkrywki stał się przyczyną największych protestów na tle ekologicznym w tym kraju, w których ponad 30 tys. osób wyszło na ulice Bukaresztu.
Rosia Montană to malownicza wioska w rolniczo-turystycznym regionie Transylwanii. Starożytni Rzymianie wydobywali tu złoto, drążąc podziemne korytarze. Ich fragment stanowi obecnie atrakcję turystyczną. W 1999 r. firma Gabriel Resources otrzymała koncesję poszukiwawczą i wkrótce chciała uruchomić tu największą odkrywkę kruszcu w Europie.
Kilka miesięcy później w Rumunii doszło do bardzo poważnej katastrofy w innej kopalni złota, w Baia Mare. Pękła tama zbiornika odpadowego i do środowiska dostało się ok. 100 tys. m3 wody skażonej silnie toksycznymi cyjankami. Ich stężenie w rzekach 700 razy przekroczyło dopuszczalne normy. Skażone zostały zasoby wody pitnej dla ok. 2,5 mln osób.
Katastrofa znacząco wzmogła opór społeczny wobec odkrywki w Roșia Montană. Miała ona stosować tę samą technologię z wykorzystaniem cyjanków. Ponadto wymagała rozkopania czterech szczytów górskich, powstania zbiornika osadowego o powierzchni ponad 300 ha, zniszczenia blisko 1000 domów i przesiedlenia ok. 2 tys. osób. Mimo sprzeciwu społecznego i braku wszystkich pozwoleń na wydobycie firma zaczęła inwestować w teren, wykupując niektóre domy. Część mieszkańców odmówiła. Gabriel Resources nigdy nie przeprowadziła konsultacji społecznych i nie przedstawiła mieszkańcom konsekwencji swojego projektu.
Rząd Rumunii początkowo przychylny był otwarciu kopalni, nie unikając przy tym podejrzeń o korupcję. W kraju narastał jednak sprzeciw: kampania Save Roșia Montană stała największym rumuńskim ruchem ekologicznym. Rożne instytucje państwowe wypowiedziały się przeciw inwestycji. Ocena oddziaływania na środowisko przygotowana przez firmę została odrzucona. Rumuńska Akademia Nauk domagała się całkowitego zakazu wykorzystania cyjanków przy wydobyciu. Po apelacjach organizacji społecznych sądy anulowały licencje Gabriel Resources na eksploatację. Również hierarchie trzech głównych kościołów podpisały sprzeciw wobec kopalni. Plan budowy odkrywki w Rosia Montană skrytykowały też instytucje międzynarodowe: Parlament Europejski i Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków przy ONZ, a Korporacja Finansowa przy Banku Światowym odmówiła udzielenia kredytu na ten projekt. W 2013 r. rząd próbował wprowadzić ustawę, która pozwoliłaby obejść normy dotyczące środowiska, blokujące projekt. Doszło do największych w tamtym czasie protestów od czasu obalenia komunizmu, które trwały kilka tygodni. Po tych wydarzeniach rumuński parlament odrzucił możliwość budowy kopalni.
Gabriel Resources nie zrezygnowała jednak z nacisków na rumuński rząd. Firma twierdzi, iż zainwestowała w Rumunii ok. 700 mln dolarów. Warto jednak pamiętać, że zrobiła to, nie posiadając wymaganych zezwoleń. Domaga się natomiast blisko 4,5 miliarda dolarów odszkodowania, co ma jej zrekompensować utracone potencjalne zyski.
„Sprawa przed trybunałem arbitrażowym to po prostu szantażowanie rządu suwerennego państwa. Rumunia, jak każdy inny kraj, ma prawo decydować czy i jak chce eksploatować swoje własne zasoby. Szczególnie, kiedy okazuje się, że metody stosowane przez przemysł są szkodliwe dla środowiska i ludzi, rząd musi mieć prawo i narzędzia do ich ochrony. To biznes powinien ponosić ryzyko wynikające z wykorzystania niebezpiecznych metod. Niedopuszczalne jest, aby całe to ryzyko było przerzucone na państwo i obywateli. Użycie cyjanków do wydobycia jest szkodliwe. Parlament Europejski przyjął niedawno rezolucję domagającą się całkowitego zakazu ich użycia w działalności wydobywczej, a wiele krajów już taki zakaz wprowadziło.” – podkreśla Ewa Jakubowska-Lorenz z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
W styczniu tego roku rumuński rząd wystąpił o wpisanie Rosia Montană na listę światowego dziedzictwa UNSECO, co uniemożliwiłoby prowadzenie tam działań przemysłowych. Teraz istnieje obawa, że ze strachu przed koniecznością wypłaty gigantycznego odszkodowania, rząd może ugiąć się i wydać koncesję wydobywczą. Byłby to symboliczny cios dla ruchów zaangażowanych w walkę o sprawiedliwość społeczną.
Warto przypomnieć, że kilka miesięcy temu podobny proces przed trybunałem arbitrażowym wygrał Salwador. On też był pozwany za niewydanie koncesji wydobywczej międzynarodowej korporacji. Po korzystnym dla siebie werdykcie trybunału Salwador wprowadził bezprecedensowy zakaz wydobycia wszelkich metali na swoim terytorium.
Instytut Globalnej Odpowiedzialności