Po kryzysie 2008 r. wzrosło na Zachodzie zainteresowanie marksowską analizą kapitalizmu. Tylko jak czytać „Kapitał” 150 lat po jego wydaniu? David Harvey znalazł na to sposób.
ikona lupy />
David Harvey, „Przewodnik po »Kapitale« Karola Marksa. Część 1”, Heterodox, Poznań 2017 / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Harvey to postać, której szczególnie przedstawiać nie trzeba. Nawet w Polsce wyszło kilka jego książek. Najnowsza, „Przestrzenie globalnego kapitalizmu”, w ubiegłym roku. Z kronikarskiego obowiązku przypomnę więc tylko, że Harvey to jeden z nestorów neomarksizmu. Zasłynął tym, że wprowadził marksowską analizę do badania zmian przestrzennych, głównie na przykładzie procesów urbanizacji. Z tego powodu jest ceniony i popularny wśród aktywistów miejskich.
Książka, o której chcę dziś opowiedzieć, powstała trochę na poboczu głównych zainteresowań badawczych nowojorskiego myśliciela. Wyrosła z internetowych wykładów wideo o Marksie, które Harvey nagrywał. Było tuż po kryzysie 2008 r. i w światowej ekonomii zaczął się wielki (trwający zresztą do dziś) intelektualny ferment. Było już jasne, że wali się wiara w neoliberalny dogmat, rosło za to zainteresowanie alternatywnymi podejściami do ekonomii. Takimi, które dadzą bardziej przekonujące odpowiedzi na pytanie, co właściwie stało się ze światową gospodarką.
Neomarksizm był jedną z takich koncepcji. Tu pojawił się problem. Jak mówić o Marksie ludziom, którzy nie mają przygotowania do czytania prac niemieckiego filozofa? Albo inaczej, jak mówić o Marksie do ludzi, którym przez całe życie wpajano, że idee Marksa dawno się skompromitowały i nie warto sobie zawracać nimi głowy.
David Harvey podjął się tego wyzwania i napisał „Przewodnik po »Kapitale«”. Nie jest to oczywiście pierwsza próba przekładania Marksa „z polskiego na nasze”. Godzenie dorobku XIX-wiecznego filozofa z wyzwaniami XX w. nigdy przecież nie ustało, a czasem (lata 60. i 70.) było na zachodnich kampusach niezwykle modne. Żeniono Marksa z feminizmem, psychoanalizą czy antropologią (robił to sam Harvey). Zazwyczaj piętą achillesową tych prac była ich hermetyczność.
Po kryzysie 2008 r. nastało jednak zapotrzebowanie na innego Marksa. Tego w wersji „paleo”. To był intuicyjny zwrot ku Marksowi XIX-wiecznemu. Do Marksa jako ekonomisty, który opisał węzłowe problemy kapitalizmu. Trochę się nim fascynując, ale też bardzo świadomego wewnętrznych sprzeczności hegemonicznego systemu. „Przewodnik” Harveya właśnie taki jest. Po kolei wprowadza on czytelnika w gąszcz pojęć (praca, kapitał, wartość dodatkowa, wyzysk). Widać, że autor stara się prowadzić książkę tak, by mógł ją zrozumieć żółtodziób, pozostając przy tym wiernym oryginałowi. Harvey nie tworzy oryginalnego dzieła. Jest raczej jak konserwator zabytku, który bierze stary i poszarzały obraz, następnie go czyści i przywraca kolorom dawny blask. Kilka lat temu furorę robił w polskich kinach zrekonstruowany cyfrowo „Potop” Jerzego Hoffmana. David Harvey zrobił właśnie coś takiego z Karolem Marksem. Warto sprawdzić.