Samorządy już wydają więcej, nakłady średnich i dużych firm są na lekkim minusie. Tylko w przedsięwzięciach finansowanych z budżetu wciąż zadyszka. Zgasić ją może jedynie odwaga rządu Beaty Szydło.
/>
W ubiegłym roku wiele gorzkich słów padło ze strony PiS pod adresem przedsiębiorców i władz lokalnych. Firmy miały nie inwestować na złość nowej ekipie, a samorządowców podejrzewano o chomikowanie pieniędzy na rok wyborczy. W I kw. jednak sytuacja w regionach poprawiła się, inwestycje w firmach zatrudniających powyżej 50 pracowników są jedynie na symbolicznym minusie, a w całej gospodarce spadły tylko o 0,4 proc. r./r. Na tym tle najsłabiej wygląda sytuacja w inwestycjach, na które łoży budżet państwa. Wydatki majątkowe finansowane z publicznej kasy między początkiem stycznia a końcem marca tąpnęły aż o 17,6 proc. r./r. Na koniec kwietnia sytuacja nieco się poprawiła, ale spadki wciąż są dwucyfrowe.
W tegorocznym budżecie państwa założono, że całoroczne wydatki majątkowe zamkną się w kwocie 19,7 mld zł. To plan o ponad 11 proc. ambitniejszy niż ten zrealizowany w ubiegłym roku. Jego powodzenie będzie zależało od tego, co wydarzy się po wakacjach.
– Jeżeli mówimy od inwestycjach publicznych, to ich wyraźnego wzrostu należy się spodziewać dopiero w drugiej połowie roku. Na razie widać ożywienie w infrastrukturze kolejowej, ale na budownictwo drogowe przyjdzie jeszcze poczekać. Możliwe, że nawet do przełomu tego i przyszłego roku – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.
Historia pokazuje, że do resortu finansów faktury spływają dopiero w ostatnim miesiącu roku i wtedy można ocenić, czy założony plan zostanie wykonany. W ubiegłym roku tylko między końcem listopada i grudnia wydatki majątkowe zwiększyły się o ponad 9 mld zł – więcej niż w pozostałych dziesięciu miesiącach.
Zdaniem ekspertów sektor publiczny nie ma wyjścia i musi inwestować, tym bardziej że strumień unijnego finansowania z Brukseli wzbiera i nie ma przeszkód, żeby czerpać z niego miliardy euro.
Władze lokalne już sobie to wzięły do serca i na tle rządu wypadają znacznie lepiej. Ożywienie w samorządowych nakładach jest wyraźne, a wydatki inwestycyjne na początku roku urosły nominalnie o 11,2 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2016 r. Chociaż I kw. odpowiada jedynie za mniej więcej jedną dziesiątą tego, co idzie z regionalnych budżetów na inwestycje, to dynamika wzrostu robi wrażenie. Wystarczy porównać ją z ostatnimi trzema miesiącami ubiegłego roku, kiedy wydatki spadły o blisko 22 proc. i cały rok zamknęły na poziomie niższym o ponad jedną trzecią w porównaniu z 2015 r.
– Samorządy nie mają żadnych powodów, aby zwlekać z inwestycjami. Są w dobrej sytuacji finansowej, a za rok czekają je wybory. To może sprzyjać rozpoczynaniu inwestycji już teraz, chociaż znów wiele wskazuje na to, że kumulację przyniesie dopiero druga połowa roku – podkreśla Piotr Kalisz.
W sprawozdaniach jednostek samorządowych, podobnie jak w rządzie, masowe księgowanie faktur zaczyna się pod koniec roku. Na 2017 r. lokalne władze mają ambitny cel zainwestowania aż 49,5 mld zł. Z naszych rozmów ze skarbnikami wynika, że wiara w inwestycyjne wzmożenie jest duża i wiele jednostek już podniosło prognozy wobec swoich budżetów przyjmowanych w grudniu.
– Istotne jest, aby wziąć pod uwagę przy ocenie prawdopodobieństwa realizacji budżetu ich historyczne wykonanie. W latach 2003–2016 w żadnym roku nie udało się wykonać założonych planów. Rzeczywiste wydatki kształtowały się przeciętnie o 15,5 proc. niżej, niż zakładał budżet – zauważa Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole. Jego zdaniem to pozwala zakładać, że nakłady mogą w tym roku sięgnąć około 38 mld zł, co i tak będzie o połowę lepszym wynikiem niż rok wcześniej. Dla gospodarki to dobra wiadomość, bo udział inwestycji lokalnych w inwestycjach publicznych to prawie 40 proc., w nakładach na środki trwałe ogółem 7,3 proc. i w samej gospodarce 1,3 proc. Bank Credit Agricole szacuje, że same wydatki samorządowców mogą dołożyć do dynamiki PKB 1,2 pkt proc. w porównaniu z 2016 r.
Dlatego wśród ekonomistów nie ma obecnie większego niepokoju o to, jak się spisze sektor publiczny, nawet jeśli rząd nie zrealizuje swoich założeń. Pod znakiem zapytania wciąż jest aktywność prywatnych firm. Badania ankietowe przeprowadzane przez Narodowy Bank Polski wskazują, że chęć do inwestowania wciąż jest tonowana przez ostrożność.
– Publiczne wydatki będą stymulowały wzrost inwestycji ogółem, ale w naszych rozmowach z przedsiębiorcami prywatnymi trudno znaleźć głosy mówiące o jakimś hurraoptymizmie – mówi Piotr Kalisz. Dlatego radzi nie nastawiać się na to, że biznes będzie w stanie notować istotne wzrosty wydatków. Tym bardziej że tylko delikatny spadek nakładów na środki trwałe w I kw. sugeruje, że motorem napędowym jest budowlanka, w której produkcja mocno rośnie.
– Wyraźnie widać, że nakłady inwestycyjne o charakterze niebudowlanym, np. na środki transportu, wciąż znajdują się w zapaści – podkreśla ekonomista Citi Handlowego.