Według Trumpa umowa przyczynia się do wysokiego deficytu USA w handlu z Meksykiem i do przenoszenia tam miejsc pracy. W pierwszych dniach prezydentury Trump zapowiedział jej renegocjację. Rozmowy na ten temat będą zapewne długotrwałe, a w przypadku braku porozumienia nie można wykluczyć wycofania USA z układu, uważa Państwowy Instytut Spraw Międzynarodowych w swojej analizie. Konsekwencjami może być zwiększenie niepewności i ograniczenie inwestycji w krajach NAFTA.
Pomysł stworzenia NAFTA między USA, Kanadą i Meksykiem od początku budził kontrowersje. Przeciwnicy porozumienia, które od wejścia w życie w 1994 r. stopniowo zniosło wszystkie stawki celne oraz większość barier pozataryfowych, wskazywali, że przyczyni się ono do przenoszenia miejsc pracy z USA do Meksyku z uwagi na niższe koszty. Zwolennicy twierdzili, że USA osiągną zyski w postaci dostępu do innych rynków oraz obniżenia cen produktów. Miało to sprzyjać konsumpcji, wzrostowi gospodarczemu i tworzeniu miejsc pracy w USA.
Po ponad 20 latach funkcjonowania trudno jednoznacznie ocenić efektywność NAFTA, gdyż na relacje gospodarcze pomiędzy krajami członkowskimi wpływają liczne czynniki, np. kryzysy finansowe czy zmiany kursów walutowych, twierdzi Damian Wnukowski, autor analizy.
Z perspektywy Meksyku i Kanady zazwyczaj uznaje się, że NAFTA oddziałuje pozytywnie na gospodarkę m.in. poprzez tworzenie miejsc pracy i wzrost produktywności, jak jest w przypadku Meksyku, czy zwiększanie międzynarodowej konkurencyjności firm, co dotyczy Kanady. W przypadku USA dotychczasowy wpływ NAFTA na gospodarkę kraju, w tym na wzrost gospodarczy i zmianę liczby miejsc pracy, był umiarkowany. Wynika to m.in. z relatywnie niewielkiej wartości handlu z Kanadą i Meksykiem, równej ok. 7% PKB USA. Według danych PISM, od powstania NAFTA handel (w tym usługami) USA z Kanadą i Meksykiem (odpowiednio pierwszym i trzecim największym partnerem handlowym) zwiększył się czterokrotnie (z ok. 300 mld dol. w 1993 r. do ok. 1,2 bln dol. w 2015 r.).
Jednocześnie znacząco wzrósł deficyt USA w handlu produktami z oboma partnerami – w relacjach z Meksykiem do prawie 60 mld dol. w 2015 r. (z nadwyżki ok. 1,5 mld dol. w 1993 r.). Ponadto dzięki NAFTA gospodarkę USA łączą silne współzależności z oboma partnerami wynikające z istnienia tzw. łańcuchów dostaw. Szacuje się, że 40% importu USA z Meksyku i 25% z Kanady to komponenty i podzespoły produkcji amerykańskiej (dla porównania w przypadku Chin to tylko ok. 4%). Wynika to m.in. z rosnących inwestycji firm amerykańskich – w latach 1993–2014 tylko w Meksyku wzrosły one prawie siedmiokrotnie: z 15 mld dol. do 101 mld dol., np. w branży motoryzacyjnej czy tekstylnej. Miało to wpływ na rynek pracy w USA. Można przyjąć, że z powodu NAFTA zatrudnienie netto w przemyśle USA zmniejszyło się o ok. 200 tys. osób.
Ekspert PISM przewiduje, że w ewentualnych negocjacjach administracja Trumpa skupi się na relacjach z Meksykiem. Wykorzysta zapewne instrumenty zwiększające siłę przetargową USA, tj. podtrzymywanie gróźb wprowadzenia ceł (do wysokości 35%) lub podatku importowego, tzw. border adjustment tax (w wysokości 20%), na produkty z Meksyku. Zgodnie z NAFTA Implementation Act z 1993 r. prezydent USA ma prawo do nałożenia ceł na handel z krajami NAFTA, aby utrzymać poziom „obustronnie korzystnych ulg” (sekcja 201). Do podjęcia decyzji są potrzebne tylko „konsultacje” w tej sprawie, np. z wybranymi komisjami Kongresu.
Prezydent USA może też wykorzystać ustawę Trade Expansion Act z 1962 r., która przewiduje cła lub ograniczenia ilościowe, które zrównoważą powodowane przez import straty dla bezpieczeństwa narodowego. Natomiast Trade Act z 1974 r. pozwala użyć podobnych instrumentów w przypadku m.in. uniemożliwiania przez inny kraj realizacji praw wynikających z umowy handlowej.
Donald Trump zagroził nawet wycofaniem się USA z NAFTA. Prezydent USA ma możliwość podjęcia takiej decyzji bez zgody Kongresu. Na mocy art. 2205 NAFTA wyjście USA z układu nastąpiłoby sześć miesięcy po notyfikowaniu takiej decyzji partnerom. Groźbę tę należy traktować jako element nacisku na partnerów, by zgodzili się na renegocjację porozumienia. Trzeba jednak mieć na uwadze, że zarówno nałożenie ceł, jak i wyjście z NAFTA zostałyby zapewne zaskarżone przez firmy poszkodowane wskutek tych decyzji.
Ewentualny proces renegocjacji NAFTA będzie miał własną dynamikę o trudnych do przewidzenia efektach. Z wypowiedzi Trumpa wynika, że USA będą chciały zapewnić więcej miejsc pracy poprzez częściową ochronę własnego rynku. Kanada i Meksyk będą zaś mocno broniły dostępu do rynku amerykańskiego. Utrudni to uzyskanie porozumienia i może przedłużać rozmowy. Wzrośnie tym samym niepewność co do przyszłości umowy. Może to skutkować np. ograniczaniem inwestycji w krajach NAFTA, co zapewne przełożyłoby się negatywnie na tempo ich wzrostu gospodarczego i nastroje na rynkach światowych. Możliwe wprowadzenie przez USA ceł lub podatków na import z Meksyku prawdopodobnie skłoniłoby drugą stronę do podniesienia barier celnych, co uderzyłoby w amerykański eksport (ok. 6 mln miejsc pracy w USA zależy od handlu z Meksykiem). Nałożenie opłat skutkowałyby również podwyżką cen szeregu produktów w USA, co mogłoby się przyczynić do zwiększenia presji inflacyjnej. Byłby to dodatkowy argument dla Rezerwy Federalnej do dalszego podnoszenia stóp procentowych. Spowodowałoby to napływ kapitału do USA, w tym z rynków wschodzących (do których zaliczana jest Polska) i wzrost wartości dolara, obniżający konkurencyjność amerykańskich eksporterów, np. w stosunku do firm europejskich.
Zapewne twarde postawy stron zaangażowanych w konflikt utrudni osiągnięcie porozumienia. Mogłoby to oznaczać wyjście USA z NAFTA. W tym przypadku na linii USA–Kanada nastąpiłby zapewne powrót do umowy handlowej z 1989 r., przewiduje analiza PISM. Z kolei handel USA z Meksykiem opierałby się prawdopodobnie na zasadach WTO (Kanada i Meksyk mogłyby bilateralnie zachować reguły NAFTA). Tym samym, zgodnie z klauzulą najwyższego uprzywilejowania, średnie amerykańskie cło na towary z Meksyku powinno wynieść tyle, ile w przypadku innych członków WTO, czyli ok. 3,5% (istnieją jednak różnice w zależności od sektora). Ustanowienie wyższych stawek mogłoby zostać zaskarżone przez Meksyk w WTO.
Trudno określić, na ile przywrócenie barier w handlu wpłynęłoby długofalowo na utrzymanie miejsc pracy w USA. Jest prawdopodobne, że firmy amerykańskie, aby nie stracić na międzynarodowej konkurencyjności, będą kontynuowały przenoszenie części produkcji do innych krajów o niskich kosztach pracy (np. do Azji Południowej). Jednak pod wpływem administracji Trumpa z nowych inwestycji w Meksyku zrezygnowały już m.in. Ford czy General Motors, zapowiadając rozbudowę zakładów w USA. W długim okresie pogorszenie relacji handlowych i inwestycyjnych ze Stanami Zjednoczonymi pogorszyłoby sytuację gospodarczą Meksyku (ok. 80% meksykańskiego eksportu trafia do USA), obniżyłoby standard życia, a co za tym idzie zwiększyłoby presję migracyjną do USA i dalsze kłopoty administracji z imigrantami.