Do końca września duże firmy muszą przeprowadzić przegląd energetyczny. Czas upływa, a „ekspresowych” kontrolerów – przybywa. A wraz z nimi wątpliwości.
/>
Od 1 października 2016 r. obowiązuje ustawa z 20 maja 2016 r. o efektywności energetycznej. Wprowadza ona obowiązek przeprowadzenia audytu energetycznego dla dużych przedsiębiorstw do końca września 2017 r. Według szacunków Urzędu Regulacji Energetyki przedsiębiorstw objętych tymi wymogami jest w Polsce ok. 5 tys.
Zgodnie z regulacjami audyt ma być przeprowadzony na podstawie „reprezentatywnych, mierzonych i możliwych do zidentyfikowania danych dotyczących zużycia energii i powinien zawierać szczegółowy przegląd zużycia energii w budynkach lub zespołach budynków, w instalacjach przemysłowych oraz w transporcie, odpowiadających łącznie za co najmniej 90 proc. całkowitego zużycia energii przez to przedsiębiorstwo”. Audyt energetyczny składa się z bilansu energetycznego przedsiębiorstwa, zalecanych przedsięwzięć poprawiających efektywność energetyczną, analizy wpływu zalecanych działań na efektywność energetyczną i oddziaływania na środowisko.
– Kilka tysięcy firm ma kilka miesięcy na podjęcie takich działań, w przeciwnym razie bowiem grożą im bardzo wysokie kary. Problem w tym, że wiele firm o obowiązku sporządzenia takiego audytu po prostu nie wie, a poza tym jest za mało audytorów. Tak naprawdę takich profesjonalnych firm, które mogą przeprowadzić w pełni profesjonalny audyt, obejmujący wszystkie gałęzie gospodarki energetycznej w danym przedsiębiorstwie, jest może kilkanaście – mówi DGP Dawid Salamądry, dyrektor działu analiz rynku węgla firmy doradczej Energomix. – Do tego czas trwania takiego audytu, w zależności od wielkości przedsiębiorstwa, to nawet kilka tygodni. Pojawiają się więc oferty zrobienia audytu w trzy godziny, na kolanie, bo ustawa nie do końca precyzuje, kto jest do jego zrobienia uprawniony poza tym, że ma to być osoba mająca odpowiednie doświadczenie – dodaje.
Jak podkreślają specjaliści, zakres takiego audytu wymaga wiedzy i doświadczenia w wielu obszarach gospodarki energetycznej w przedsiębiorstwach. Ograniczona liczba specjalistów z różnych dziedzin stawia pod znakiem zapytania możliwości wykonania rzetelnego audytu energetycznego wszystkich przedsiębiorstw objętych tym obowiązkiem.
Od przedsiębiorców wymagane jest przedstawienie audytu do Urzędu Regulacji Energetyki do końca października 2017 r. Ustawa nie reguluje jednak weryfikacji jakości audytu, jedynie stawia wymóg przechowania do celów kontrolnych danych dotyczących oceny sytuacji energetycznej przedsiębiorstwa przez pięć lat.
Choć nowe prawo obowiązuje od kilku miesięcy, to na razie tylko ok. 100 firm zawiadomiło Urząd Regulacji Energetyki o przeprowadzeniu energetycznej samokontroli. Obowiązek jej przeprowadzenia spoczywa na każdym przedsiębiorstwie, które w dwóch ostatnich latach obrotowych spełniło przynajmniej jeden z warunków: zatrudniało średniorocznie nie mniej niż 250 pracowników lub osiągnęło roczny obrót netto ze sprzedaży towarów, wyrobów i usług oraz operacji finansowych przekraczający równowartość w złotych 50 mln euro, a suma aktywów bilansów sporządzonych na koniec jednego z tych lat przekroczyła równowartość w złotych 43 mln euro. Z obowiązku sporządzenia audytu energetycznego zwolnione są m.in. szkoły czy szpitale.
O nowych przepisach mało kto wie, a przynajmniej wiedział. Teraz do audytów szykują się największe firmy. Jeśli „zajmą” największych specjalistycznych audytorów (wśród nich są m.in. Krajowa Agencja Poszanowania Energii czy Narodowa Agencja Poszanowania Energii), inni będą musieli się mocno gimnastykować.
A gra jest warta świeczki – za brak audytu grozi kara do 5 proc. przychodu w poprzednim roku podatkowym. Czyli w firmie o przychodach rzędu 1 mld zł taka kara może wynieść nawet 50 mln zł. Cena takiego audytu waha się – w zależności od wielkości przedsiębiorstwa – w przedziale od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Po co tak naprawdę są audyty? Ustawodawca tłumaczył ich wprowadzenie m.in. wymogami prawa unijnego. Jednak będą również cenną informacją dla samych przedsiębiorców, którzy dowiedzą się, gdzie i jak mogą oszczędzić energię. Jak cała ta procedura wygląda technicznie? – Przedsiębiorca zobowiązany do sporządzenia audytu energetycznego zawiadamia prezesa Urzędu Regulacji Energetyki o jego realizacji i o możliwych do uzyskania oszczędnościach energii. Z kolei prezes URE przekazuje ministrowi właściwemu do spraw energii informację o liczbie przeprowadzonych audytów, a także o możliwych do uzyskania oszczędnościach energii wynikających z przeprowadzonych audytów do 31 stycznia roku następującego po roku, w którym przedsiębiorca zobowiązany do przeprowadzenia audytu przesłał informację o jego przeprowadzeniu – tłumaczy Justyna Pawlińska, specjalista ds. komunikacji w Urzędzie Regulacji Energetyki. Do końca ubiegłego roku do URE wpłynęło 97 zawiadomień o przeprowadzonych już audytach energetycznych. Zawiadomień, ale nie audytów. Dlaczego?
Zgodnie z art. 39 ust. 1 pkt 7 ustawy o efektywności energetycznej karze pieniężnej podlega ten, kto nie przeprowadza (a nie ten, kto nie przedkłada) audytu energetycznego przedsiębiorstwa. Wystarczy więc, że przedsiębiorca zawiadomi URE o tym, że audyt przeprowadził. Nie musi go jednak do urzędu przesyłać. Jak więc URE i resort energii dowiedzą się o tym, jakie oszczędności z audytu mogą wyniknąć? Tego ustawodawca już nie doprecyzował.
Zdaniem Dawida Salamądrego wciąż brakuje jasnej odpowiedzi na kilka pytań. Między innymi o to, czy jest jakiś mechanizm kontroli wykonanych audytów, jakie są sankcje za przedstawienie audytów niezgodnych ze stanem faktycznym oraz kto jest upoważniony do nałożenia kary za nieprawdziwe dane podane w wymaganym dokumencie. A przede wszystkim – jaka jest odpowiedzialność audytora za przedstawienie dokumentu niespełniającego wymogów ustawy.
Na te pytania w nowych przepisach po prostu nie ma odpowiedzi, dlatego eksperci rynku energetycznego obawiają się, że to jeszcze jeden z pomysłów na nowe obowiązki dla przedsiębiorców, z którego w efekcie może niewiele wyniknąć.