Rozmawiamy z KRZYSZTOFEM PAWIŃSKIM, prezesem grupy Maspex - Po dwóch latach przerwy jedna z największych krajowych firm spożywczych wraca do planów przejęć na rynkach zagranicznych. Spółka liczy, że dzięki rozszerzaniu działalności jej przychody wzrosną w ciągu roku do ponad 2,5 mld zł.
Jak pan ocenia protesty sadowników i pojawiające się oskarżenia, że firmy skupujące żerują na ich nieszczęściu?
- Cena jabłek w tym roku jest niekorzystna dla rolników. Jest zbyt niska, tak samo jak była zbyt wysoka przed rokiem. Tego typu rozchwianie uderza w obie strony. W ubiegłym roku uderzało to w przetwórców, a w tym roku uderza w rolników. Z drugiej strony jesteśmy ograniczeni otoczeniem rynkowym. Nie możemy więcej płacić i to jest pułapka, w której wszyscy się znaleźliśmy. By do takich sytuacji nie dochodziło, potrzebne są systemowe regulacje dotyczące dopłat do owoców miękkich. Nasz rząd powinien to rozwiązanie promować i wynegocjować je z Brukselą. Trzeba się z tymi propozycjami przebijać i szukać sojuszników, którzy poprą nasze stanowisko. Kształt unijnej polityki rolnej nie jest określony raz na zawsze. Zwykłych ludzi szokuje jednak informacja, że rolnik otrzymuje 20-30 groszy za kilogram jabłek - choć w sklepie jabłka są po 2-3 złote. Ale trzeba mieć świadomość, że mówimy o jabłkach przemysłowych. To nie jest to samo jabłko, które kupujemy w sklepie. To są jabłka inaczej zbierane i transportowane, do przetworzenia na koncentrat. My z owoców, które skupujemy w kraju, produkujemy 70 proc. koncentratu jabłkowego.
Ceny owoców są niższe. Czy konsument to odczuje?
- Mamy niższe ceny niektórych surowców, ale mamy też wzrost innych kosztów: pracy, transportu i przede wszystkim energii. W mojej ocenie nie będzie obniżek cen. W długim okresie należy się raczej spodziewać wzrostu cen towarów spożywczych, bo będą rosły ceny surowców. To się wiąże z kilkoma decyzjami globalnymi - między innymi przeznaczeniem części produkcji rolniczej na biopaliwa. Uważam, że był to błąd, ale na to nie mamy wpływu. Na pewno potężne ruchy spekulacyjne na rynkach towarowych także powodują i będą powodowały wzrost cen.
Czy kurs polskiej waluty wpływa na sytuację przetwórców?
- Dzięki zrównoważonej strukturze importu zaopatrzeniowego i eksportu jesteśmy w miarę odporni na bezpośrednie zmiany kursu walut. Na pewno wprowadzenie euro zdjęłoby z producentów ryzyko kursowe. Im szybciej zobaczymy w naszych portfelach euro, tym lepiej dla konsumentów, jak i producentów.
Jakie są plany inwestycyjne grupy? Będziecie nadal przejmować inne firmy?
- Przez ostatnie dwa lata świadomie zrezygnowaliśmy z przejęć. Wyceny tego, co nam oferowano, były oderwane od jakichkolwiek realiów i przekraczały granice zdrowego rozsądku. Teraz zaczyna się powrót do normalności. Sfinalizowaliśmy rozmowy na Ukrainie w sprawie zakupu udziałów spółki Sesa. Pracujemy również nad innymi przejęciami, ale niestety nie mogę się na tym etapie jeszcze niczym pochwalić.
Niedawno weszliśmy w segment np. świeżych soków. Ostatnio najdynamiczniej rozwija się segment napojów. W Polsce mamy pozycje lidera z bardzo dużą przewagą w kilku grupach: soków, nektarów i napojów owocowych, makaronów, kakao, czekolady do picia, herbat rozpuszczalnych czy zabielaczy do kawy. Mocna pozycja w kraju decyduje o tym, że możemy prowadzić politykę ekspansji na innych rynkach. W Czechach, na Słowacji jesteśmy nr. 1 na rynku soków, nektarów, napojów, wiodącym producentem na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii. Mamy bardzo mocną pozycję na rynku produktów instant, takich jak cappuccino, kakao, herbaty rozpuszczalne itp. w Europie Środkowej i Wschodniej, jesteśmy wiodącym producentem makaronów w Rumunii. Z jednym produktem wycofaliśmy się zaś z rynku niemieckiego. Okazało się, że kategoria soków marchwiowych, przecierowych jest w Niemczech kategorią trudną, inne są upodobania konsumentów i nie udało nam się tam zbudować silnej pozycji rynkowej.
Czy podobne doświadczenia z innymi produktami były na innych rynkach?
- Wyciągamy z potknięć wnioski. Na rynku polskim mięliśmy takie doświadczenia z roolsami, czyli chrupkami chlebowymi. Także rozminęliśmy się z oczekiwaniami konsumentów. To żaden wstyd. To nie jest tak, że zawsze dobrze oceniamy trendy rynkowe. W ubiegłym roku finansowym udało nam się osiągnąć obroty na poziomie 2,3 mld zł. To był wzrost o prawie 16 proc. w stosunku do roku poprzedniego. W kolejnym roku liczymy także na kilkuprocentowy wzrost.
• KRZYSZTOF PAWIŃSKI
prezes i jeden z założycieli w 1990 roku firmy Maspex. Jest absolwentem krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej