Rozmawiamy z HALINĄ WASILEWSKĄ-TRENKNER, członkiem Rady Polityki Pieniężnej - Rynek finansowy nie działa ze względu na brak zaufania między bankami, a nie z powodu braku pieniędzy. Pieniądze na lokatach w polskich bankach są w pełni bezpieczne, a banki są wypłacalne.
• Zagraniczne banki centralne gaszą pożar obniżając w ubiegłym tygodniu główne stopy procentowe. A co w tej sytuacji robi nasz bank centralny?
- U nas na szczęście nie ma pożaru, więc bank centralny nie ma co gasić. Banki centralne, które zdecydowały się na wspólną akcję obniżki stóp, obawiają się, że zaburzenia finansowe, które przeżywają rynki, będą wywierały negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. Zdecydowanie wolniejszy wzrost gospodarczy i równoczesny spadek cen surowców, ropy naftowej, artykułów rolnych jasno wskazują na osłabnięcie presji inflacyjnej na wielu rynkach. Nie ma tam potrzeby zaostrzania polityki pieniężnej. W tej sytuacji władze banków centralnych nie widząc zagrożenia podjęły decyzje o obniżaniu stóp procentowych o 0,5 punktu.
• Nasz bank centralny takiej decyzji nie podjął.
- My też odczuwamy korzystne skutki spadku cen ropy naftowej i innych surowców na światowych rynkach, jednak słabiej, bo w ostatnich tygodniach złoty traci na wartości wobec dolara i euro. Oprócz tych zjawisk osłabiających inflację mamy własne źródła presji inflacyjnej. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy wyraźnie wzrastały płace. To powoduje, że w gospodarkę został wmontowany czynnik pobudzający inflację. Wprowadzane są podwyżki niektórych cen kontrolowanych, co powoduje dalszy wzrost presji inflacyjnej. W przyszłym roku mamy zaplanowaną reformę podatkową, będziemy mieli waloryzację emerytur i rent. W naszych kieszeniach pozostanie więcej pieniędzy, a to sprzyja wzrostowi cen. Rząd planuje, że w 2011 roku Polska powinna być gotowa do przyjęcia euro. Aby tak się stało, już w przyszłym roku, powinniśmy wejść do ERM2, czyli swoistej poczekalni, przygotowującej nasz kraj do przyjęcia wspólnej waluty. Jeszcze kilka tygodni temu byłam przekonana, że w 2012 roku przyjmiemy euro, teraz mam nadzieję, że być może to się uda. Zawirowania, które dławią rynki finansowe, nie ułatwią nam dojścia do tego celu. Rośnie liczba niewiadomych i niepewność. Chcemy zobaczyć, jak będzie wyglądała najbliższa prognoza inflacyjna. Będziemy mieli wówczas więcej informacji, by podjąć właściwą decyzję w sprawie wysokości stóp procentowych.
• Gdyby pani miała teraz podejmować decyzję o wysokości stóp procentowych, to jaką decyzję by pani podjęła?
- Nie głosowałabym za obniżką stóp procentowych, ale po przedstawieniu nam nowej projekcji moja decyzja może być inna. Rynek finansowy nie działa ze względu na brak zaufania między bankami, a nie z powodu braku pieniędzy. Wśród banków panuje obawa w jakiej kondycji jest potencjalny kontrahent. Na wszelki wypadek wstrzymują się od operacji na rynku międzybankowym, bo może w którymś banku nadal jest trup w szafie.
• Czy bank centralny może w takiej sytuacji zastąpić rynek międzybankowy i dostarczać kapitał bankom komercyjnym - taki plan ratunkowy?
- Boję się takiej sytuacji. To jest leczenie objawowe. Ponieważ zabrakło pieniędzy na rynku, to się je dostarcza z zasobu środków publicznych. Nie są to rozwiązania dobre, bo utrwalają złe zwyczaje, które później bardzo trudno wymazać z pamięci. Jeśli wszyscy nauczą się, że w razie trudności należy chodzić do specjalnego okienka w banku centralnym, to potem będzie trudno odzwyczaić od chodzenia tą drogą. To jest jak rozgrzeszenie bez pokuty. Poza tym żaden bank centralny, nawet najbogatszy, w długim okresie nie jest w stanie zastąpić rynku międzybankowego, gdzie banki tradycyjnie pożyczają pieniądze i lokują nadwyżki finansowe.
• Jeśli chcemy być w strefie euro, to poziom inflacji nie może być zbyt duży.
- Przez ostatnie kilka miesięcy wypełnialiśmy kryterium z Maastricht. Wskaźnik inflacji, odpowiednio liczony, był równy górnej granicy dopuszczalnego przedziału. Ten przedział to inflacja w trzech krajach UE o najniższej inflacji plus 1,5 punktu proc. Jeśli w pozostałych krajach UE inflacja zacznie spadać szybciej niż u nas, to może się okazać, że nie spełniamy - nawet w przybliżeniu - tego kryterium. Teraz jest taki okres, w którym powinniśmy mocno ograniczać inflację. Banki same zaczęły już ograniczać akcję kredytową, to wspiera nasze działania i być może zbędne okaże się dalsze podnoszenie stóp. Do niedawna uważałam, że kolejna podwyżka lub nawet podwyżki będą potrzebne. Zmiana zachowań banków komercyjnych ułatwia nam działanie.
• Niektórzy analitycy twierdzą, że nawet gdyby w obecnej sytuacji RPP zdecydowała się na znaczną obniżkę stóp proc., nie spowodowałoby to spadku kosztów kredytu.
- Rzeczywiście, to możliwe. Za to staniałyby depozyty, a nam zależy na tym, by wzrastały oszczędności. Koszt pieniądza na rynku międzybankowym - WIBOR i LIBOR - jest obarczony tymi wszystkimi ryzykami, o których mówiliśmy, więc myślę, że z tego powodu kredyty nie stanieją prędko.
• Wszyscy zaklinają, że jesteśmy bezpieczni. Ale jeśli upadnie jeden z zagranicznych banków, który jest właścicielem polskiego banku, trudno przewidzieć reakcje klientów.
- Nazwa banku kojarząca się tylko z bankiem, któremu coś takiego się przydarzyło, może faktycznie wywołać panikę na rynku. Mogę zapewnić, że powodów do takich zachowań nie ma. Pieniądze na lokatach w polskich bankach są bezpieczne, a banki w pełni wypłacalne.
• Jak pani ocenia decyzje o podniesieniu w całej UE minimalnego poziomu gwarancji lokat do 50 tys. euro? Minister finansów mówi, że zastosujemy się do tego, ale nie od razu. To zaskakujące, bo jeśli tych gwarancji potrzebujemy, to potrzebujemy ich teraz, gdyż chodzi o efekt psychologiczny.
- Minister musi wmontować to rozwiązanie do budżetu, który jest w Sejmie. Może napotkać na pewne trudności, bo zgodnie z projektem znaczna część deficytu miała być finansowana przychodami z prywatyzacji. W obecnej sytuacji sprzedaż czegokolwiek poprzez giełdę jest problematyczna. Być może trzeba będzie w większym stopniu korzystać z emisji bonów i obligacji skarbowych.
• A wzrost gospodarczy też będzie pewnie niższy niż założone 4,8 proc.
- Sama byłam ministrem finansów, więc wiem, że minister Rostowski obawia się teraz, że popyt wewnętrzny spadnie i będą zagrożone najważniejsze pozycje budżetowe: dochody z podatku VAT i akcyzy. Problemy budżetowe pojawią się prawdopodobnie dopiero latem. Jeszcze niedawno zazdrościłam ministrowi finansów, że ma tak dobrą sytuację, tak mały deficyt i tak dobrze realizuje się budżet. Teraz już mu nie zazdroszczę.
• Minister gospodarki Waldemar Pawlak wzywa RPP do obniżki stóp. Gdy pani pracowała w Ministerstwie Finansów też były naciski na RPP, by obniżać stopy. Teraz jest pani po drugiej stronie.
- Jest jednak zasadnicza różnica. Gdy prowadziliśmy boje o obniżenie stopy procentowej, to przeciętny poziom oprocentowania wynosił 20 proc., a teraz 6 proc. Różnica jest jakościowa. Mamy teraz inne problemy. Pamiętajmy, że gdy wejdziemy do ERM2 w praktyce nie będziemy mieli wpływu na wysokość stóp procentowych. Cała gra z inflacją będzie się odbywała tylko poprzez kurs walutowy. Musimy zrobić teraz wszystko, co możliwe, żeby inflacja osiągnęła jak najniższy poziom i to w sposób trwały.
• Zasadne wydaje się pytanie, czy wejście do ERM2 w przyszłym roku jest realne w związku ze spowolnieniem gospodarczym i być może większym deficytem budżetowym?
- To oczywiście wymaga konsensusu politycznego. Po pierwsze, trzeba zmienić konstytucję. Wejście do ERM2 i pobyt w tej poczekalni strefy euro nie jest rzeczą łatwą dla gospodarki. Ponosi się wówczas znaczne koszty w imię przyszłych zysków. Musimy na trwałe doprowadzić do tego, aby deficyt sektora publicznego (a nie tylko deficyt budżetu) spadł do poziomu poniżej 3 proc. PKB. To może oznaczać, że będzie trzeba ciąć wydatki, a 70 proc. wszystkich wydatków naszego budżetu to wydatki sztywne. Trzeba to zmienić, co też wymaga politycznego konsensusu. To oznacza koszty ekonomiczne dla wielu grup społecznych.
CZŁONKOWIE RADY POLITYKI PIENIĘŻNEJ DLA GP
Podwyżki stóp procentowych są już mało prawdopodobne. Jeżeli inflacja będzie spadać, a jednocześnie dojdzie do spowolnienia gospodarczego, stopy mogą spaść.
Stanisław Owsiak GP 182/2008
Ważne jest to, by do ewentualnych obniżek stóp nie doszło za wcześnie. Nie ma sensu obniżać stóp, by za kilka miesięcy znowu je podwyższać. Być może stopy obniżać będzie nowa RPP na początku 2010 roku.
Andrzej Wojtyna GP 178/2008
ikona lupy />
Pieniądze na lokatach w polskich bankach są w pełni bezpieczne, a banki są wypłacalne. / ST