Trzeba przekonywać organy założycielskie zakładów opieki zdrowotnej do przekształcania szpitali w spółki prawa handlowego. Są one bardziej rentowne, a ich dyrektorzy ponoszą większą odpowiedzialność niż w publicznych placówkach.
Przekształcił pan publiczny szpital w spółkę niemal wzorcowo. Właścicielem długów stał się prezydent miasta, ale przekształcenie to odbyło się zapewne dużym kosztem. Czy wiele osób musiał pan zwolnić z pracy?
- Nie uda się w pełni zrestrukturyzować szpitala bez jego wcześniejszej likwidacji. Zlikwidowanie starego podmiotu i powołanie na to miejsce nowego świadczącego ten sam zakres usług medycznych ma na celu zrealizowanie dwóch zadań. Pierwsze to restrukturyzacja poziomu zatrudnienia. Tego nie da się zrobić bezboleśnie. Druga sprawa to restrukturyzacja zakresu udzielanych świadczeń zdrowotnych. Zlikwidowałem niektóre działy, a powołałem nowe.
SZPITALE W LICZBACH
742 szpitale to placówki publiczne
50 szpitali już przekształciło się w spółki prawa handlowego
2 województwa nie mają w ogóle niepublicznych szpitali samorządowych
Ile osób musiał pan zwolnić?
- To nie ja zwalniałem, tylko likwidator szpitala publicznego. Nie przyjąłem do nowego zakładu pracy-szpitala w nowej formie własności około 170 osób, z tym że spośród tych osób około 20 z 500-osobowej załogi, jaka była w chwili postawienia szpitala w stan likwidacji, nie znalazło zatrudnienia w nowym szpitalu oraz wydzielonych ze szpitala publicznego pięciu NZOZ. Ale koszty społeczne muszą być. Niestety, projekt ustawy o ZOZ, który omawiano na białym szczycie, znajdujący się w lasce marszałkowskiej, został zmieniony i obecnie zakłada, że cała załoga powinna przejść do nowo tworzonej spółki zgodnie z art. 23 kodeksu pracy.
Być może dyrektorzy znajdą rozwiązanie tej sytuacji?
- Nie wiem. Pierwszy projekt ustawy o ZOZ, który został przedstawiony na początku stycznia tego roku, mówił o sześciomiesięcznej karencji dotyczącej zwalniania pracowników przekształcanego zakładu. Teraz jest zapis, aby przyjąć załogę w całości. W ten sposób wiąże się ręce nowemu zarządowi szpitala. Ten przepis będzie kolidował z funkcją szpitala jako spółki prawa handlowego działającego jako przedsiębiorstwo.
RENATA JAŻDŻ-ZALESKA
prezes Zarządu NZOZ Szpital Powiatowy Kluczbork
Przejęcie pracowników przez szpital-spółkę na podstawie art. 231 kodeksu pracy wiąże się z tym, że właściciel SP ZOZ musi doprowadzić do głębokiej restrukturyzacji finansowania się przychodów z kosztami. Jest to związane z dodatkowymi środkami, które nie wiadomo skąd pozyskać. Restrukturyzacja wiąże się bowiem z wypłatą wysokich odszkodowań dla zwalnianych pracowników. Szpitale, które nie mają obecnie żadnych problemów finansowych, powinny przekształcać się w spółki prawa handlowego, natomiast korzystające z pomocy publicznej nie będą mogły sobie na to pozwolić.
Ale ustawa jest ważna społecznie, choćby dlatego, że mowa w niej o zasadach restrukturyzacji.
- Jeśli zostanie uchwalona ustawa o ZOZ, będzie nowoczesną regulacją umożliwiającą zorganizowanie ochrony zdrowia na miarę XXI wieku. Widzę jednak, że związki zawodowe walczą o to, aby nic się nie zmieniło albo niewiele i żeby pensje były trzy lub pięć razy wyższe niż obecnie.
Jakie były największe problemy przy przekształcaniu szpitala, którym pan zarządza?
- Od samego początku były strajki, protesty, referendum wśród załogi, absencja chorobowa. W zakładzie postawionym w stan likwidacji każdy walczy o swoje miejsce pracy. Załoga nie chciała słuchać, na czym będzie polegać restrukturyzacja. Przekonywali ją prezydent miasta, rada miasta, dyrekcja szpitala, sędzia sądu pracy. Zapewniali oni, że będą zabezpieczenia socjalne i że nikt nie zostanie bez należnych im pieniędzy.
Jak przekonał pan załogę? Czy spełnił pan ich wszystkie obietnice płacowe?
- Powiedziałem pracownikom, że musimy zacząć od najniższego pułapu wynagrodzeń, realnego w stosunku do możliwości nowego zakładu. Były efekty w naszej pracy, dlatego załoga dostała po I półroczu 2005 r. podwyżki i premie. Pracownicy byli zaskoczeni, że otrzymują terminowo wynagrodzenia, bo w byłym szpitalu publicznym pensje otrzymywali tylko w częściach. Prezydent przejął dług. Miasto mogło sobie na to pozwolić, bo wyemitowało obligacje.
Jak pan sobie poradził z obowiązującą od nowego roku 48-godzinną tygodniową normą czasu pracy dla lekarzy.
- Nie mam z tym problemu, ponieważ zatrudniam firmę, która zajmuje się kontraktami i zabezpiecza wszystkie dyżury lekarskie.
Ile zarabiają lekarze w pana szpitalu?
- Dałem już w tym roku dwie podwyżki. Pierwsza była w styczniu, średnio 12 proc. dla wszystkich grup zawodowych, druga - z końcem marca średnio 14 proc. Tym razem, tak jak obiecałem, najwięcej, bo około 16 proc., otrzymały pielęgniarki, 15 proc. - podwyżki dostali lekarze, 14 proc. - personel niższy. Średnio ordynator zarabia bez dyżurów około 7,5 tys. zł miesięcznie, lekarz z II stopniem specjalizacji 5,2 tys. zł, lekarz z I stopniem specjalizacji - 4,8 tys. zł, pielęgniarka oddziałowa - 3,3 tys. zł, pielęgniarka ze specjalizacją - 2,8 tys. zł.
Jaki wynik finansowy ma szpital?
- Przez trzy lata zarobiliśmy netto około 3 mln zł. Bilansujemy każdy rok. W ubiegłym załoga dostała podwójną pensję w postaci nagród i premii. Oprócz tego wyremontowaliśmy niektóre oddziały i kupiłem sprzęt. Inwestujemy w infrastrukturę szpitala
Na czym zarabia kierowany przez pana szpital?
- Zarabiamy dzięki ciężkiej pracy mojego personelu.
Mimo że szpital nie jest placówką publiczną, pacjenci nic nie płacą?
- Nie płacą. Leczymy zarówno wszystkich ubezpieczonych, jak i nieubezpieczonych oraz obcokrajowców zza wschodniej granicy. Nie jesteśmy jednak szpitalem typowo prywatnym nastawionym na zysk. Na palcach jednej ręki mogę policzyć pacjentów, którzy zapłacili przez trzy lata za leczenie. Było to dwóch Ukraińców i trzech Polaków. Ponadto odprowadziliśmy jako spółka prawa handlowego 1 mln zł podatku dochodowego do Skarbu Państwa. Nowa ustawa o ZOZ zwalnia od płacenia podatku przez trzy lata podmioty publiczne i niepubliczne.
Co by pan radził szpitalom rozpoczynającym restrukturyzację?
- Nie bać się. Trzeba przekonywać władze powiatu czy miasta, że szpitale jako spółki prawa handlowego uszczelniają system, są bardziej rentowne, a przede wszystkim ich dyrektor ma większą odpowiedzialność. Dyrektorzy publicznych ZOZ są niejednokrotnie ubezwłasnowolnieni przy podejmowaniu decyzji i w zasadzie za nic nie mogą odpowiadać.
ZA CO PACJENT MOŻE PŁACIĆ W SZPITALU NIEPUBLICZNYM
• za świadczenia nieujęte w kontrakcie z NFZ
• za usługi ponadstandardowe, np. za pokój jednoosobowy
• za usługi typowo komercyjne
KRZYSZTOF TUCZAPSKI
specjalista laryngolog dziecięcy, od 2004 roku prezes zarządu Niepublicznego Szpitala Zamojskiego, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych, stały członek Komisji Trójstronnej Rządu ds. Ochrony Zdrowia, w 2007 roku zajął pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie o tytuł Menedżera Roku w Ochronie Zdrowia