Relacja deficytu bieżącego do PKB na koniec roku powinna kształtować się na poziomie 4,5-5 proc. Zależeć będzie od tego, jak zaburzenia na globalnych rynkach wpłyną na głównych partnerów handlowych Polski.
• Deficyt na rachunku bieżącym Polski wyniósł w styczniu ponad 1,2 mld euro. Czy nie ma niebezpieczeństwa, że w relacji do PKB deficyt wzrośnie niebezpiecznie?
- Porównując Polskę do krajów regionu, nie wspominając o państwach nadbałtyckich, gdzie relacja ujemnego salda obrotów bieżących do PKB uległa znacznemu pogorszeniu, nasz poziom deficytu na tym tle jest korzystny. Oznacza to, że kondycja polskiej gospodarki opiera się na bardzo solidnych fundamentach. Prognozy ekonomistów odnośnie do wzrostu gospodarczego w I kwartale na poziomie 5,5-6,0 proc. znakomicie wpisują się w to, co obserwujemy w bilansie płatniczym.
• Ile może wynieść na koniec roku deficyt na rachunku bieżącym w relacji do PKB?
- Jestem optymistą. Nie sądzę, by bilans płatniczy w najbliższych miesiącach mógł ulec znacznemu pogorszeniu i w 2008 roku relacja deficytu bieżącego do PKB przekroczyła 5 proc. Będzie według mnie w przedziale 4,5-5,0 proc. w zależności od tego, jaka będzie skala wpływu zaburzeń globalnych na rynki naszych głównych partnerów handlowych.
BILANS PŁATNICZY
Zawiera wszystkie przychody i rozchody gospodarki. Składa się z czterech części: bilansu towarowego (import, eksport), salda usług, salda dochodów (m.in. dywidendy dla zagranicznych akcjonariuszy), salda transferów (m.in. składka członkowska i środki z UE).
• A jeżeli w ślad za gospodarką amerykańską słabiej będą rozwijać się kraje, z którymi Polska prowadzi intensywną wymianę handlową?
- Jeżeli spowolnienie okaże się silne, to saldo obrotów towarowych może ulec pogorszeniu, o ile równolegle wzrośnie w Polsce popyt na import konsumpcyjny w efekcie silnego wzrostu płac w gospodarce. Do tej pory eksport osiąga bardzo dobre wyniki, co świadczy o zdolności polskich przedsiębiorstw do konkurowania i przezwyciężania ograniczeń związanych ze spowolnieniem gospodarczym w skali globalnej. Wpływ na to ma zmiana struktury eksportu: odejście od powszechnego kilka lat temu eksportu surowcowo-zaopatrzeniowego na rzecz wyrobów o wysokim poziomie przetworzenia, które łatwiej sprzedawać nawet w okresach spowolnienia gospodarki. Nawet gdyby tempo wzrostu w krajach UE spadło, to nie powinno to mieć aż tak dużego wpływu na polski eksport.
WYNIKI HANDLU ZAGRANICZNEGO
9,65 mld euro - wartość eksportu w styczniu 2008 r.
10,19 mld euro - wartość importu w styczniu 2008 r.
• Czyli mocny złoty nie przeszkadza tak bardzo eksporterom?
- Doświadczenia ostatnich dwóch lat wskazują, że sektor eksportowy dobrze sobie radził w zmieniających się warunkach kursowych. Wynika to z tego, że liczący się eksporterzy są włączeni w mechanizm koprodukcji w układzie międzynarodowym, który został zintensyfikowany w wyniku napływu inwestycji bezpośrednich do Polski. Dobrym przykładem tego jest przemysł motoryzacyjny czy produkcji wyrobów AGD czy elektronicznych. Takie rozwiązania z reguły są korzystne z punktu widzenia ograniczenia wpływu wahań kursowych na poziom wymiany handlowej. Jeżeli obserwujemy wzrost eksportu w warunkach aprecjacji złotego, to znaczy, że przedsiębiorstwa były w stanie sprostać konkurencji cenowej na rynkach międzynarodowych.
• Czy dostrzega pan niebezpieczeństwa w strukturze podaży pieniądza, np. silnie rosnące kredyty dla ludności?
- To, co powinno niepokoić, to szybko rosnąca dynamika kredytów konsumpcyjnych, która w ujęciu rocznym wyniosła w lutym 34 proc., co w połączeniu z wysoką dynamiką płac w gospodarce tworzy korzystne środowiska dla wzrostu inflacji. Wzrost popytu na kredyt ze strony gospodarstw domowych zmusza banki do większej konkurencji o pozyskanie środków na refinansowanie kredytów, stąd obserwujemy wzrost oprocentowanie depozytów, co ma także ścisły związek ze wzrostem stopy banku centralnego. To z kolei powinno doprowadzić do wzrostu oprocentowania kredytów konsumpcyjnych, mimo że banki starają się konkurować o potencjalnych klientów ceną kredytów.
• Dynamiczny wzrost kredytów konsumpcyjnych jest zagrożeniem dla stabilności systemu bankowego?
- Obserwowane ożywienie w obszarze kredytów konsumpcyjnych nie powinno w żadnym stopniu wpływać na stabilność sektora bankowego. Trzeba natomiast pamiętać, że szybki wzrost kredytów konsumpcyjnych w krótkim okresie może powodować narastanie presji cenowej w gospodarce.
• Szybciej rosną też kredyty dla firm.
- Dzieje się to przy spadku dynamiki depozytów przedsiębiorstw w sektorze bankowym. Może to oznaczać, że nastąpiło znaczne ożywienie w zakresie inwestycji, jak też większa presja na wzrost płac.
• Sądząc po pierwszych miesiącach, w 2008 roku czeka nas dalszy wzrost zadłużenia gospodarstw domowych.
- Rosnące płace i konkurencyjny rynek kredytów mogą przyczynić się do dalszego ich wzrostu. Ważne będzie to, czy rosnąca dochodowość gospodarstw domowych będzie stymulować dalszy wzrost kredytów na cele mieszkaniowe czy też zwiększać presję na dobra typowo konsumpcyjne. Ostatnie lata wskazywały, że preferowane były kredyty mieszkaniowe. Jeżeli chodzi o przyszły poziom depozytów ludności, to istotne znaczenie dla ich poziomu będzie miała oczekiwana stopa zwrotu w inwestycje kapitałowe, szczególnie w jednostki funduszy inwestycyjnych w stosunku do poziomu oprocentowania oferowanego przez banki. Obecnie banki, podnosząc stopy procentowe depozytów, przejęły część środków z TFI w sytuacji silnej przeceny w dół jednostek uczestnictwa. Po stronie przedsiębiorstw spodziewam się dalszego stabilnego wzrostu kredytów choćby dlatego, że duże projekty inwestycyjne w ramach wykorzystania środków unijnych będą wymagać istotnego wsparcia środkami własnymi.



• JÓZEF SOBOTA
od 1994 roku dyrektor departamentu statystyki w NBP. Ukończył Instytut Nauk Ekonomicznych UW. Był wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej PKO BP