Z perspektywy interesów gospodarczych Polski stabilność strefy euro jest niezwykle ważna. Dlatego powinniśmy forsować wzmocnienie dyscypliny fiskalnej. Jej brak przez ponad dekadę pozwalał krajom z południa Europy żyć na kredyt, a następnie doprowadził Euroland do wewnętrznego kryzysu. Strategicznym celem Polski powinno być instytucjonalne wzmocnienie architektury strefy euro, a następnie przyjęcie wspólnej waluty. Jej dzisiejsze problemy nie zmniejszają długofalowych korzyści, jakie nasza gospodarka, czyli wszyscy przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe, mogą uzyskać w wyniku przystąpienia Polski do zreformowanej, a przez to stabilnej Wspólnoty.
Najważniejszą zaletą wspólnego pieniądza jest eliminacja ryzyka kursowego, zwłaszcza w małych gospodarkach takich jak Polska, których rozwój jest silnie zależny od koniunktury za granicą. Choć mamy największy rynek wewnętrzny spośród nowych krajów UE, to jednak eksport jest istotnym źródłem wzrostu gospodarczego w Polsce. W ubiegłym roku do krajów strefy euro trafiło 55 proc. polskiego eksportu, z kolei import z tych krajów stanowił blisko połowę importu ogółem. Posiadanie własnej waluty i płynny kurs mają pewne zalety. Przykładowo w 2009 roku osłabienie złotego znacząco zamortyzowało spadek popytu na polski eksport w krajach UE. W efekcie słabiej odczuliśmy wtedy recesję w Europie Zachodniej niż np. Słowacja, która wówczas już zrezygnowała ze swojej korony. Słaby złoty zwiększył wartość polskiego eksportu także w III kwartale tego roku i prawdopodobnie będzie zwiększał go także w całym przyszłym roku. Ale płynny kurs to nie tylko korzyści, lecz także istotne koszty. Po pierwsze, w wyniku osłabienia złotego rośnie inflacja, która zmniejsza siłę nabywczą naszych dochodów. Po drugie, słaby złoty zwiększa nie tylko koszty rat od kredytów hipotecznych zaciągniętych w walutach obcych, lecz także wielkość długu publicznego. Po trzecie, nawet część polskich eksporterów może tracić na osłabieniu złotego. Dotyczy to tych firm, które z zagranicy importują znaczną część surowców lub półproduktów.
Na przystąpieniu do silnej wspólnoty walutowej zyskają polscy przedsiębiorcy i rodziny. Powinniśmy wspierać instytucjonalne wzmocnienie Unii
Kraje, które przyjęły już euro lub które chciałyby to zrobić w przyszłości, muszą mieć zdrowe finanse publiczne i elastyczny rynek pracy. To są dwa najważniejsze mechanizmy mogące łagodzić skutki negatywnych wstrząsów. Znamienne jest to, że peryferyjne kraje strefy euro od lat odstają nie tylko w zakresie wysokiego długu i deficytu finansów publicznych, ale także pod względem wyjątkowo restrykcyjnego prawa pracy. Wewnętrzne reformy w tych obszarach podjęte nie tylko w krajach z południa Europy, ale także np. we Francji, są dużo ważniejsze dla przywrócenia zaufania rynków finansowych niż ustalenia obecnego szczytu. Najbardziej surowe sankcje, nakładane na kraje łamiące dyscyplinę fiskalną, nawet zapisane w unijnych traktatach w ekspresowym tempie, nie przywrócą tego zaufania, o ile nie będą im towarzyszyć realne zmiany wewnątrz nadmiernie zadłużonych krajów. Z tego powodu kluczowe dla utrzymania strefy euro w obecnym kształcie jest to, czy rządy fachowców, którzy ostatnio przejęli stery polityki gospodarczej w Grecji i we Włoszech, będą skuteczne we wprowadzaniu niezbędnych reform. Czy im się to powiedzie, zobaczymy już w przyszłym roku.
Wbrew powszechnemu przekonaniu silna redukcja wydatków publicznych w nadmiernie zadłużonych krajach strefy euro nie tylko nie musi wywołać recesji, ale wręcz może przyspieszyć tempo wychodzenia z obecnych problemów. Inwestorzy, którzy stracili zaufanie do gospodarek Grecji, Włoch czy Hiszpanii, chcą mieć pewność, że te kraje powrócą na ścieżkę wzrostu i będą w stanie spłacić zaciągnięte długi. Do tego potrzebne są stabilne perspektywy wzrostu gospodarczego. Doświadczenia wielu krajów rozwiniętych z przeszłości, ale także ostatnie wyniki gospodarcze krajów nadbałtyckich pokazują, że zmniejszanie deficytu poprzez redukcję wydatków publicznych, zwłaszcza ograniczenie transferów socjalnych i płac w sektorze publicznym, może szybko przełamać zjawiska recesyjne i przywrócić wzrost. Te szanse są o wiele mniejsze, gdy redukcja deficytu polega na zwiększaniu podatków. Z tego powodu limity dyscyplinujące stabilność finansów publicznych w strefie euro powinny być uzupełnione o reguły fiskalne, które będą hamować wzrost wydatków w okresach dobrej koniunktury. Ponadprzeciętne wpływy podatkowe w tych okresach powinny być przeznaczone wyłącznie na redukcję długu publicznego. Te prewencyjne, wcześniejsze działania są konieczne, aby kary przewidziane w unijnych traktatach nie były łamane.
Ewa(2011-12-09 09:59) Zgłoś naruszenie 00
1. kto/co stoi za "walutą" euro - które państwo, czyje podatki? Czy jest to waluta, czy tylko papierek?
Odpowiedz2. dlaczego państwa nie mogą wprowadzić zmian w konstytucjach dot. deficytu i długu samodzielnie, jak Polska, tylko potrzebują Traktatu?
3. brak różnic kursowych dla połowy obrotów zagranicznych Polski nie eliminuje różnic dla drugiej połowy - a surowce strategiczne kupujemy za USD!
4. istotą tej niby "waluty" euro jest jednakowa cena pieniądza wyznaczana dla wszystkich przez EBC - tu jest sedno ubezwłasnowolnienia państw!
5. co będzie wpisane do nowych uzgodnień bez powiadamiania obywateli, tak, jak np. "zobowiązanie się" do wprowadzenia euro w traktacie akcesyjnym, o którym to zobowiązaniu przed referendum było cicho - jakie świństwo teraz jest przemilczane?
Zresztą, przemilczane jest to, że na naszej akcesji do UE skorzystały głownie silne państwa tworząc z Polski coś w rodzaju współczesnej kolonii i rzucając jednocześnie ochłapy w postaci dotacji unijnych - rocznie per saldo ok. 5 mld Euro. Czy ktoś się zastanowił od kiedy ktoś w kapitalizmie daje komuś coś "za darmo"???
woj(2011-12-09 10:15) Zgłoś naruszenie 00
ci tzw. główni ekonomiści róznych zagranicznych banków nie maja zielonego pojęcia o sytuacji w polskich domach. Nie ma w polsce rynku pracy , bezrobocie w wieku +50 jest gigantyczne. Ludzie już nie maja za co żyć a po wprowadzeniu euro liczba ludności w polsce będzie w bardzo szybkim tempie maleć -prywatna służba zdrowia, nauka, prąd, gaz, żywność będzie kosztowac tyle co na zachodzie - a w polsce płaca będzie 5,6 -krotnie niższa niz w tych krajach . Niech ten madrala weźmie 300 euro pensji( netto) i próbuje życ cały miesiąc. A tak właściwie jakim prawem tusk rozdaje pieniądze dla bogatych naszym kosztem ???
OdpowiedzMat(2011-12-09 19:34) Zgłoś naruszenie 00
Przed € był handel, biznes to i po € będzie lepiej niżeli z €.
OdpowiedzPseudo ekonomiści szerzą propagandę.
patriota(2011-12-10 11:48) Zgłoś naruszenie 00
ostrzegam Polakow przed wprowadzeniem €. W niemczech po wprowadzeniu € zniknela srednia klasa ludzi, wynagrodzenie miesieczne zmiejszone zostalo o polowe, a ceny zywnosci pozostaly takie same, pozatym co roku inflacja jest coraz wieksz drorzszy prad ,gas, bezyna,przecietny obywatel niemiecki zyje na skraju ubustwa, renty glodowe, wiekszosc niemcow domaga sie powrotu do niemieckiej marki.Polacy nie wierzcie Tuskowi on i ta jego klika to przewalacz i zlodzieje,chca zabrac Wam suwerennosc !!!
Odpowiedz81(2011-12-10 14:18) Zgłoś naruszenie 00
Jakim prawem politycy sami podejmują decyzję by np. pomagać Grecji ,w której i tak ludzie są bogatsi od NAS ,rolnicy dostają 70% więcej niż nasi i ja mam na nich pracować? nie zgadzam sie by NASI politycy zarabiali tyle ile zarabjają a co dopiero bym utrzymywał ludzi -bogatszych - z innych krajów jestem za REFERENDUM ,a nie by jedna PARTIA podejmowala takie decyzje za mnie to są moje pieniądze ,ja nie sięgam do kieszeni polityków więc nie zostawią i moją kieszen w spokoju
Odpowiedz