Zadłużenie Polski powoduje, że znaczna część dochodu wypracowanego przez polskich przedsiębiorców jest transferowana za granicę - mówił w piątek w Łodzi wicepremier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem korzystną zmianę da wprowadzenie zasady "więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce".

O zagadnieniach związanych z wprowadzeniem "Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju" szef resortu rozwoju rozmawiał z grupą przedsiębiorców z regionu łódzkiego.

"Dług jest ważnym parametrem makroekonomicznym w zależności od tego, kto go posiada, np. polski dług publiczny to tylko 50 proc. PKB, a japoński - 250 proc. PKB. Ale ja wolałbym sytuację japońską niż polską, nie tylko dlatego, że w Japonii jest fantastyczny poziom rozwoju gospodarczego, ale dlatego, że dług japoński jest w rękach Japończyków, którzy są wielkim wierzycielem świata - podobnie jak Niemcy, Anglicy. A my jesteśmy siódmym co do wysokości długu zagranicznego dłużnikiem świata" - zaznaczył Morawiecki.

W opinii ministra rozwoju zadłużenie Polski powoduje, że znaczna część dochodu wypracowanego przez polskich przedsiębiorców i ich firmy jest transferowana za granicę. "To ok. 90 mld zł rocznie, czyli mniej więcej dwukrotność rocznego polskiego deficytu, mniej więcej trzykrotność budżetu na obronę" - powiedział.

"Nie zmienimy tego prosto; musimy zmieniać to powoli poprzez budowę polskiej własności i polskiego kapitału - więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce. Dwie trzecie polskiego eksportu nie jest polskie - to eksport wykonywany przez firmy z kapitałem zagranicznym. Dobrze, że on jest, bo jakby go nie było, mielibyśmy jeszcze większy deficyt handlowy. Ale, żeby odbudować rzeczywiście siłę polskiej gospodarki, musimy mieć polską własność, która będzie rosła, gdy będziemy mieć więcej polskich przedsiębiorców i gdy polscy pracownicy będą więcej zarabiali - to element nowego modelu gospodarczego, który budujemy" - zaznaczył.

Morawiecki zapowiedział, że rząd chce przeciwdziałać wykorzystywaniu przez przedsiębiorców prawnych mechanizmów umożliwiających uchylanie się od płacenia podatków.

"Osiem lat temu, gdy PiS opuszczał gabinety rządowe, w podatku od przedsiębiorstw Polska uzyskiwała 33 mld zł. Obecnie przychody firm podwoiły się, zyski są wyższe o 70 proc., a podatek od zysków firm spadł do 28,5 mld zł. Mamy zatem spadek o 15 proc. a wzrost zysków o 70 proc. Nie trzeba wielkiej matematyki, by wiedzieć, że coś jest nie tak, jeśli chodzi o ściągalność podatków" - mówił.

Zdaniem ministra rozwoju, istnieje oczekiwanie przedsiębiorców oraz ekonomistów, że obecny rząd będzie tym, który zlikwiduje przywileje dla zachodnich korporacji.

"Rzeczywiście chcemy wprowadzić równe zasady, by polscy przedsiębiorcy mieli taką samą możliwość realizacji swoich biznesowych zamiarów jak ich konkurenci. Ale warto tu wspomnieć o sporach z Komisją Europejską; dopiero co zaproponowaliśmy podatek handlowy - jego trzecia wersja jest obecnie w parlamencie - już otrzymujemy informację od KE, że ten podatek będzie niemożliwy do zastosowania zgodnie z prawem UE, ponieważ preferuje mniejsze podmioty względem większych, bo te mniejsze mają kwotę wolną od podatku handlowego, a większe go nie mają" - zauważył.

Tymczasem - według Morawieckiego - ustawa preferuje mniejsze podmioty, ponieważ na skutek uprzywilejowania kapitału zagranicznego w sektorze handlu detalicznego przez 25 lat powstały potężne supermarkety, które w 95 proc. są zagraniczne. "Handel, który służy do budowania klasy średniej, jest nie w naszych rękach" - podsumował.

Wicepremier podkreślił, że w UE widzi wyraźną polaryzację między krajami najwyżej rozwiniętymi i bogatymi oraz tymi, które starają się wyrwać z pułapki średniego rozwoju. "Pamiętajmy, że na skutek 300-letniej fatalnej dla nas historii, byliśmy ograbiani, mordowani i nie mamy majątku. Co z tego, że nasz wzrost PKB per capita jest stosunkowo dynamiczny, jeśli owoce tego wzrostu w dużym stopniu są konsumowane przez kogoś innego" - dodał.