Towarzystwa emerytalne są bardziej dochodowe niż banki. Ale TFI, w które się zmienią, przynoszą udziałowcom dwa razy większe zyski.
Spadły aktywa OFE, zyski PTE w dół / Dziennik Gazeta Prawna
Łukasz Wilkowicz zastępca szefa działu Ekonomia i Społeczeństwo, DGP / Dziennik Gazeta Prawna
Błażej Bogdziewicz wiceprezes Caspar Asset Management / Dziennik Gazeta Prawna
Ernest Pytlarczyk główny ekonomista mBanku / Dziennik Gazeta Prawna
– Przyświeca nam intencja, aby nie stworzyć systemu, który będzie znakomitym źródłem do zarabiania dla instytucji finansowych. OFE w ciągu kilkunastu lat zarobiły dziesięciokrotność włożonego kapitału – zapowiedział minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Zarządzające OFE powszechne towarzystwa emerytalne mają zostać przekształcone w TFI.
Nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądał w szczegółach plan przekształcenia PTE w TFI, ale według zapowiedzi Mateusza Morawieckiego do nowo utworzonych podmiotów trafi 75 proc. aktywów OFE, ulokowanych przede wszystkim w akcjach krajowych spółek. Jak przyznał minister rozwoju, prace nad zmianami w OFE dopiero się zaczynają.
Zarządzanie aktywami OFE przynosiło towarzystwom emerytalnym i ich akcjonariuszom regularne zyski. W ostatnich 15 latach działające na naszym rynku PTE zarabiały łącznie od 0,4 do 0,7 mld zł rocznie. Wyjątkowo wysoki wynik finansowy z 2014 r., kiedy PTE zarobiły łącznie 1,1 mld zł, był pochodną jednorazowej wypłaty 980 mln zł z branżowego funduszu gwarancyjnego. W zeszłym roku zyski PTE spadły do 481 mln zł, co jednak i tak dało akcjonariuszom stopę zwrotu z kapitału własnego na poziomie 20 proc. Dla porównania ten sam wskaźnik dla banków wyniósł w zeszłym roku 7 proc., w przypadku firm ubezpieczeniowych 17 proc. Najwyższą stopę zwrotu dla akcjonariuszy, w wysokości 34 proc., przyniosły w zeszłym roku TFI.
Dla właścicieli PTE proponowane przez ministra Morawieckiego zmiany, nawet jeśli będą wiązały się z utratą części zarządzanych aktywów, nie muszą być niekorzystne.
– Jeśli w wyniku przeprowadzonej reformy oszczędności emerytalne zostaną uznane za środki prywatne, to będzie to bardzo ważna zmiana, stabilizująca cały system i rynek kapitałowy. Propozycję ministra Mateusza Morawieckiego postrzegam jako szansę dla nas – uważa Grzegorz Chłopek, prezes PTE Nationale-Nederlanden. Uzależnia to jednak od sposobu sformułowania zmiany w ustawie. Jego zdaniem powinien się w niej znaleźć przepis ograniczający możliwość sprzedaży jednostek nowych funduszy przez dotychczasowych członków OFE.
Istotna będzie również kwestia kosztów ponoszonych przez klientów. Przedstawiając propozycję zmian w systemie, minister rozwoju określił maksymalny pułap opłat związanych z produktami emerytalnymi na 0,6 proc. wartości aktywów. To jest też maksymalna wysokość prowizji, które PTE mogą dziś pobierać za zarządzanie OFE. Można zatem oczekiwać, że z punktu widzenia rentowności biznesu niewiele się zmieni dla właścicieli PTE. Branża emerytalna jest zadowolona z tej deklaracji Morawieckiego. Nawet po zmianach obniżających maksymalne opłaty pojawiały się zarzuty, że OFE to drogie rozwiązanie.
Zmiany w funduszach emerytalnych to ważna informacja z punktu widzenia akcjonariuszy kilku giełdowych spółek z sektora finansowego, które są udziałowcami PTE. I tak 100 proc. akcji PTE PZU kontroluje największy krajowy ubezpieczyciel, swoje PTE ma także PKO BP, a 65-proc. udział w Pekao PTE należy do Banku Pekao. Tylko w przypadku PTE PZU wyniki finansowe są widoczne w rachunku zysków i strat właściciela – w ostatnich latach segment emerytalny dostarczał ok. 100 mln zł zysku, czyli w przybliżeniu 5 proc. wyniku finansowego całej firmy.
– Dla największych banków na naszym rynku – PKO BP i Pekao – biznes emerytalny nie ma dużego znaczenia, bo są one akcjonariuszami jednych z mniejszych towarzystw emerytalnych – mówi Andrzej Powierża, analityk DM Banku Handlowego.
Posiadacze akcji instytucji finansowych negatywnie zareagowali na informacje o zmianach w systemie emerytalnym. Kurs Banku Pekao spadł wczoraj o 3,7 proc., do 129,65 zł, a PKO BP – o 2,6 proc., do 22,69 zł. Notowania PZU obniżyły się o niemal 3 proc., do 27,8 zł.
Zdaniem specjalistów nie należy się spodziewać, by zapowiedź przekształcenia PTE w TFI skutkowała np. odpisami wartości towarzystw emerytalnych. Wprawdzie największe grupy dysponują już swoimi towarzystwami funduszy inwestycyjnych, więc przynajmniej początkowo część działalności będzie się dublowała, ale połączenie dwóch podmiotów pozwoli na oszczędności. Dla akcjonariuszy najważniejsze będzie to, że zdecydowana większość aktywów pozostanie pod zarządzaniem ich spółek. ©?
Kursy akcji firm zaangażowanych w biznes emerytalny spadły
OPINIE
Zmiana w OFE może obniżyć opłaty w TFI
Zapowiedziane wczoraj i w sobotę (przez szefa PiS) zmiany w systemie oszczędności emerytalnych z pewnością odbiją się na całym rynku kapitałowym. Niewykluczone, że pozytywnie. Choć ostatecznie wszystko będzie zależało od tego, jakie konkretnie zapisy znajdą się w uchwalanych przez Sejm przepisach, to niewykluczone, że pozytywną zmianę odczują klienci funduszy inwestycyjnych. Od dawna wiadomo, że oszczędzanie za pośrednictwem TFI jest w Polsce drogie (nie bez powodu te instytucje należą do najbardziej dochodowych na całym naszym rynku finansowym). Opłaty za zarządzanie w przypadku niektórych funduszy sięgają 4 proc. powierzonych im aktywów. Zmiany w systemie emerytalnym mogą zmienić i to. Skoro fundusze emerytalne przekształcą się w fundusze inwestycyjne, a powszechne towarzystwa emerytalne – w towarzystwa funduszy inwestycyjnych, to należy się spodziewać, że poziom opłat w „starych” TFI powinien dążyć do tego, co będzie obowiązywać w funduszach przekształconych z OFE (dziś opłaty za zarządzanie w OFE to ok. 0,5 proc. aktywów w skali roku). Jest jeden warunek: w regulacjach, które mają obowiązywać od 2018 r., powinien znaleźć się limit opłat pobieranych od zarządzania oszczędnościami emerytalnymi. ©?
To etap zaawansowanej burzy mózgów
Oczekiwanie, że w wyniku zapowiadanej reformy liczba uczestników III filaru wzrośnie o 5,5 mln osób, uważam na razie za zbyt optymistyczne. Wątpliwości budzi przede wszystkim założenie, że przez pierwsze dwa lata pracownicze plany kapitałowe mają być obsługiwane przez rządowy Polski Fundusz Rozwoju. Nie sądzę, aby Polacy z dużą chęcią powierzali pieniądze instytucji kontrolowanej przez państwo. Poziom zaufania do rządzących, jeśli chodzi o pieniądze, nie jest wystarczająco wysoki. Uważam, że osoby bardziej świadome, jeśli chodzi o lokowanie pieniędzy, będą w wyznaczonym czasie z takich programów rezygnować, tak aby ich pieniądze nie znalazły się pod kontrolą polityków. Mogą się pojawić obawy, że przy zaangażowaniu tych środków np. w inwestycje ważne z punktu widzenia państwa rząd będzie się starał je przetrzymać i zablokować przepływ pieniędzy do prywatnych firm zarządzających. O programie zaprezentowanym przez wicepremiera Morawieckiego można na razie powiedzieć, że znajduje się na etapie zaawansowanej burzy mózgów. Z jego miarodajną oceną musimy poczekać do chwili prezentacji konkretnych rozwiązań. Na razie dobrą wiadomością jest to, że duża część kapitału obecna teraz na giełdzie i rynku kapitałowym powinna na nim pozostać. Dopóki nie poznamy konkretnych propozycji i preferencji rządu, jeśli chodzi o kierunek, w jakim powinny iść pieniądze przyszłych emerytów, trudno stwierdzić, czy na dłuższą metę warszawska giełda na planowanych zmianach zyska. ©? MK
Pozytywne dla obligacji, neutralne dla akcji
Przedstawiona wczoraj koncepcja zmian w emeryturach nie jest do końca zrozumiała. Na tyle, na ile ją poznaliśmy, można ocenić, że jest ona pozytywną wiadomością dla rynku obligacji i co najmniej neutralną – jeśli nie pozytywną – dla polskich akcji.
Jeśli chodzi o obligacje, to pozytywny wpływ łatwo wykazać. Zmniejsza się dług publiczny, w 2018 r. mniejszy będzie też deficyt, więc odsuwa się zagrożenie dla progu deficytu na poziomie 3 proc. PKB. Poza tym nowe fundusze, które zastąpią OFE, prawdopodobnie będą inwestować nie tylko w akcje. Mogą kupować np. obligacje infrastrukturalne, za których pomocą można zdejmować z państwa obowiązek finansowania części inwestycji.
Z kolei jeśli chodzi o rynek akcji, to decydujące będzie, jak wiele osób zacznie oszczędzać w nowych funduszach. Wiadomo, że domyślnie wszyscy będziemy do nich zapisani i że będzie można się z nich wypisać. W takich wypadkach często sprawdza się reguła 80–20: ponieważ wypisanie się będzie wymagało pewnego wysiłku, to zapewne duża część osób pozostanie w funduszach. To z kolei oznaczałoby dopływ gotówki na nasz rynek. Wpływ na akcje byłby negatywny tylko wtedy, gdyby naprawdę duża część Polaków rezygnowała z uczestnictwa w funduszach.