W Polsce sprawą mało obecną w dyskusjach ekonomicznych jest powodzenie gospodarcze w strefie euro. Choć ogłoszono tam koniec kryzysu, to nie odzyskała ona sił i nie jest wolna od wyzwań związanych z jej funkcjonowaniem i strukturą. To powoduje, że kwestia przyszłości tego zawartego w 199 9 r . małżeństwa 11 krajów, motywowanego przede wszystkim politycznie z nadziejami na korzyści gospodarcze, do którego w kolejnych latach dołączyło osiem państw, pozostaje niejasna. Jak to bywa w takich sytuacjach, możliwy jest rozwód (pokojowy albo burzliwy) albo druga szansa. Zdania, co jest lepsze, są podzielone.
Stefan Kawalec i Ernest Pytlarczyk, dwaj czołowi polscy makroekonomiści, proponują i wierzą w kontrolowany, spokojny rozwód. Wydana właśnie książka „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty” ich autorstwa to nic innego jak pozew o rozwód „za porozumieniem stron”. Składa się on z dwóch części: z petitum i szerokiego uzasadnienia.
W petitum, stwierdzając, że strefa euro w obecnej formie stała się poważnym zagrożeniem dla projektu integracji europejskiej, a ta jest wartością, której należy bronić, autorzy wnioskują o kontrolowaną, stopniową rezygnację ze wspólnej waluty i ustanowienie nowego systemu koordynacji walutowej. Podział strefy powinien się rozpocząć od uzgodnionego wyjścia najbardziej konkurencyjnych krajów. W drugim kroku strefę euro mogłaby opuścić grupa złożona z krajów o średnim poziomie konkurencyjności. Silnie zdeprecjonowane wyjściem bardziej konkurencyjnych gospodarek euro pozostałoby w tym scenariuszu (przez jakiś czas) wspólną walutą najmniej konkurencyjnych krajów. W ostatnim kroku pozostałość strefy euro zostałaby rozwiązana i kraje wróciłyby do walut narodowych.
W uzasadnieniu tego swoistego wniosku rozwodowego autorzy dostarczają szerokiej argumentacji, dlaczego doszło do rozkładu pożycia małżeńskiego. Przyznają, że to małżeństwo było ze względu na dużą niezależność i niezgodność charakterystyk stron pomyłką, krokiem za daleko w integracji europejskiej, pułapką. Gdyby przed kilkunastu laty Europejczycy mieli świadomość znanych dziś zagrożeń wynikających ze wspólnej waluty, nie zdecydowaliby się na ten eksperyment. Bo z pewnością decyzja o utworzeniu strefy euro była nie do końca przemyślana. Zwracano uwagę bardziej na korzyści niż na koszty i zagrożenia. I konsekwencje wprowadzenia wspólnej waluty okazały się odwrotne od oczekiwań. Autorzy „Paradoksu euro...” pokazują, w jakiej pułapce znalazły się słabsze gospodarczo kraje strefy euro. W wielkim skrócie pułapka strefy euro polega na tym, że dla kraju, który ma problemy z konkurencyjnością i potrzebuje własnej waluty (której braku nie da się skutecznie zrekompensować), aby łatwiej wyjść z kryzysu, niebezpieczny jest sam proces opuszczania strefy euro.
Co z kosztami rozwodu? Panowie Kawalec i Pytlarczyk dosyć optymistycznie zakładają, że dałoby się nimi zarządzać. Byłbym tu bardziej ostrożny – one byłyby gigantyczne, a sam demontaż miałby nieprzewidywalne konsekwencje. I to bez względu na to, czy byłby to rozwód aksamitny czy gwałtowny, choć intuicyjnie należy przyjąć, że niekontrolowane załamanie strefy euro byłoby dużo bardziej kosztowne. Propozycja powrotu do walut narodowych w sposób kontrolowany jest najbardziej kontrowersyjnym ekonomicznie i moim zdaniem politycznie niewyobrażalnym, być może niestety, elementem książki. Euro jest dla około 40 proc. Europejczyków elementem tożsamości. Nawet dziś jest ono w oczach Europejczyków trzecim najważniejszym pozytywnym rezultatem integracji europejskiej, po kwestii utrzymywania pokoju i bezpieczeństwa w Europie i korzyściach z czterech unijnych swobód i demokracji. Po drugie bez daleko idących ograniczeń w przepływie kapitału wyjście tych bardziej konkurencyjnych krajów w pierwszej kolejności może się okazać niewiele bezpieczniejsze niż opuszczenie strefy przez jakiś kraj z kłopotami. Także koszty demontażu i powrotu do walut narodowych, pewnie większe niż te pokazywane przez Kawalca i Pytlarczyka, byłyby nie do zaakceptowania przez społeczeństwa krajów strefy euro. W końcu nie widzę możliwości politycznych wyjścia z taką propozycją. Przecież wciąż obowiązuje strategia dokończenia budowy europejskiej Unii Gospodarczej i Walutowej firmowana przez przewodniczących Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, Eurogrupy i Parlamentu Europejskiego oraz prezesa EBC. Jest to strategia stopniowego naprawiania strefy euro. Czy ona się powiedzie, nie jest wcale jasne, ale jest ona dowodem na to, że warunków politycznych na kontrolowany rozpad dziś nie ma. Nie rozwód zatem, ale druga szansa. I trzeba za nią trzymać kciuki, bo jeśli naprawianie się nie powiedzie, to będziemy mieli do czynienia z rozwodem bardziej gwałtownym, niż chcieliby autorzy „Paradoksu euro...”. Bo paradoks strefy polega także na tym, że skoro zadania rozwiązania strefy euro nie podejmą się i nie wykonają proeuropejscy i prorynkowi przywódcy krajów UE, co uważam obecnie za mało prawdopodobne, to dokonają tego ich antyeuropejscy i antyrynkowi następcy. W tym drugim przypadku Unia i wspólny rynek zostaną zniszczone.
Co z tego wynika dla Polski? Priorytetem polityki gospodarczej jest obecnie dalsze zwiększenie potencjału i konkurencyjności gospodarki, zaś używanie argumentu euro jako katalizatora zmian wydaje się mało aktualne i mało trafne. Ustabilizowanie sytuacji w strefie euro, co zgodnie z aktualizacją rządowego programu konwergencji jest jednym z niezbędnym warunków ewentualnej akcesji Polski do obszaru wspólnej waluty, stanowi odległą i wciąż niejasną perspektywę.
Książkę na ważny i aktualny temat czyta się bardzo dobrze. Argumenty są prezentowane w bardzo przystępny sposób. Nawet jeśli nie są nowe, to szerszej publiczności raczej nieznane. A warto je poznać.