Po siedmiu latach zwłoki w uregulowaniu długu harcerzy w resorcie finansów powstanie specjalna sekcja, która zajmie się odbieraniem nietypowych długów Skarbu Państwa. Już drugi rok z rzędu NIK w corocznej kontroli wnioskuje o powołanie w MF komórki „ds. dochodzenia należności Skarbu Państwa i wykonywania roli wierzyciela w sytuacjach nietypowych” (ogólna ocena pracy resortu finansów jest pozytywna). Bo resort nie radzi sobie z windykacją własnych należności.
Chodzi o ciągnącą się od 2002 r. historię długu Związku Harcerstwa Polskiego. Ponad dekadę temu ZHP, szukając pieniędzy do swego coraz bardziej pustego budżetu, postanowił sprzedać posiadłość w Ujeździe k. Piotrkowa Trybunalskiego. Nieruchomość znalazła nabywcę za 736 tys. zł. Sprzedaż wywołała lawinę protestów ze strony mieszkańców obawiających się zamknięcia parku wokół pałacyku i oskarżających ZHP o sprzedaż majątku, który do niego nie należał. Sprawa trafiła do sądu, którego decyzją transakcję anulowano. W 2008 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że ZHP ma zapłacić całą otrzymaną sumę, czyli 736 tys. zł, w postaci odszkodowania dla Skarbu Państwa za nieuprawnione wzbogacenie się.
Resort finansów, odpowiedzialny za odzyskanie tej kwoty, przez siedem lat nie potrafił jej wyegzekwować. ZHP składał kolejne wnioski o udzielenie ulgi w spłacie zadłużenia, konsultował liczbę rat oraz ich wysokość, a nawet podnosił możliwości ustanowienia na majątku ZHP hipoteki zabezpieczającej spłatę zobowiązania, negocjował. A w MF zdarzały się miesiące bez jakichkolwiek działań w tej sprawie. Efekt: dług ZHP wobec Skarbu Państwa powiększony o odsetki urósł do ponad 1,5 mln zł.
Tę historię opisywaliśmy w DGP kilka miesięcy temu. Teraz, jak wynika z kontroli NIK, MF umorzyło ZHP 652 tys. zł odsetek, a pozostałą kwotę, czyli 863 tys. zł, rozłożono na 12 rocznych rat. Pierwszą o wysokości 71 tys. zł (ponad 11 tys. to odsetki) harcerze zapłacili w grudniu 2015 r. Do niedawna MF upierało się, że obecny model, w którym każda komórka w obrębie swoich zadań sama zajmuje się swoimi windykacjami, a ewentualne spory rozstrzyga dyrektor generalny ministerstwa, się sprawdza. Po tym jednak jak NIK po raz kolejny skrytykowała go za nieudolność w wyjątkowych sytuacjach, resort potwierdził, że „trwają prace nad wyznaczeniem komórki, która będzie pełnić rolę wierzyciela w sytuacji nietypowej”.
Mirosław Gronicki, były minister finansów, nie podziela zarzutów NIK. Według niego w niektórych przypadkach nie warto sięgać po windykacyjną broń. – Każde dokręcenie śruby odbija się na gospodarce. A szczególnie dokręcenie śruby w należnościach podatkowych od tych, którzy wpadli w kłopoty nie ze swojej winy. Problem najlepiej rozwiązywać na zasadzie dobrej woli stron, a nie od razu wypuszczać podatkową policję – uważa Gronicki. Według niego powoływanie dodatkowej komórki, która zajmowałaby się ściąganiem należności Skarbu Państwa, mija się z celem. Były szef resortu finansów zwraca uwagę, że MF dysponuje całym aparatem, który ma wykonywać zadanie: ściąganie należności podatkowych. I na tym skupia się jego główna aktywność. – Nie sądzę, by tworzenie dodatkowych bytów było racjonalne z punktu widzenia ich skuteczności i efektywności. Trzeba korzystać z dostępnych już instrumentów windykacji. Wierzytelności z innych tytułów mogą być niewielkie w porównaniu do należności podatkowych. A chodzi o efektywność mierzoną potencjalnym osiągniętym efektem wobec poniesionego kosztu – uważa Gronicki.
Ale nie tylko dług harcerzy trafił pod pręgierz kontrolerów. NIK skrytykowała też sprawę źle wyliczonej kary umownej przy tworzeniu jednego ze sztandarowych projektów informatyzacyjnych w resorcie finansów. Chodzi o e-Cło. System ten wykonywała firma SMT Software. – Realizacja umowy się opóźniała, w wyniku czego ostatecznie odstąpiono częściowo od umowy z wykonawcą – wyjaśnia Karol Manys, rzecznik resortu cyfryzacji, który pełni funkcję kontrolną nad rządowymi projektami związanymi z IT. Na początku ub.r. wykonawcy naliczono kary umowne zarówno za odstąpienie od umowy, jak i za zwłokę. MF oszacowało je na 9,7 mln zł, bo uwzględniono zerwanie całej umowy. Kara powinna zaś dotyczyć tylko niezrealizowanej części zamówienia. Poprawną kwotę kary o wysokości 4,5 mln zł obliczono dopiero w listopadzie. Wcześniej MF musiało zrezygnować z podatku VAT dotyczącego części dotacji na projekt. Chodziło o kwotę prawie 800 tys. zł.