Rezolucja europarlamentu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego to niewątpliwie cios w wizerunek Polski. Jednak światowi inwestorzy nie patrzą na zmiany ustrojowe – dla nich liczy się rachunek zysków i strat. A ten bardziej zależy od stanu finansów publicznych.
Zaostrza się spór z Brukselą w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Wczorajsza rezolucja jest polityczną deklaracją europarlamentu i nie ma praktycznych skutków. Zwiększa natomiast nacisk na rząd w sprawie rozwiązania sporu o TK. Większe znaczenie mogą mieć kolejne kroki Komisji Europejskiej. Jest ona w trakcie procedury praworządności i wkrótce mogą zapaść kolejne decyzje w tej sprawie. – Na razie wiceprzewodniczący Frans Timmermans wyraził chęć odbycia drugiej wizyty w Warszawie. Kolegium komisarzy ponownie zajmie się tą sprawą po jego powrocie – mówi rzecznik KE Christian Wigand.
Eurodeputowani wezwali wczoraj rząd do opublikowania i wykonania orzeczeń TK m.in. w sprawie ustawy naprawczej. Za było 513 deputowanych, a przeciwko 142. Stanowisko rządu Beaty Szydło się nie zmieniło. Nie ma mowy o publikacji orzeczenia TK, a sam spór – zdaniem rządu – ma charakter wewnętrzny. – Konfrontacja z jednym z państw członkowskich przynosi obopólne straty dla procesu politycznego w UE – wskazuje DGP wiceszef MSZ Konrad Szymański. Jednocześnie jednak Polska zaostrza stanowisko w sprawie relokacji uchodźców, na której zależy KE. Zdaniem Szymańskiego, unijna decyzja w tej sprawie jest martwa i nie ma możliwości jej wdrożenia. To zmiana, bo jeszcze niedawno rząd mówił, że nie przyjmie uchodźców na razie, a nie w ogóle.
Przeniesienie awantury o TK na forum międzynarodowe z pewnością nie pomoże Polsce wizerunkowo. I może być kolejnym argumentem za obniżeniem ocen wiarygodności kraju. Agencja Standard & Poor’s już w styczniu z powodu TK dokonała rewizji takiej oceny. Moody’s przed kilkunastoma dniami przed taką zmianą ostrzegł, uzasadniając to kryzysem konstytucyjnym. Główny ekonomista banku Crédit Agricole Jakub Borowski twierdzi, że na razie mamy jeden wymierny skutek obniżenia ratingu S&P: zmniejszenie udziału zagranicznych inwestorów w rynku polskich obligacji skarbowych. Pod koniec 2015 r. zagranica miała w portfelach obligacje polskiego rządu o wartości 207 mld zł. W lutym ten pakiet stopniał do 187 mld zł. Złoty, po początkowym osłabnięciu, stopniowo wrócił do kursu sprzed obniżki ratingu.
– Obniżenie ratingu przez kolejną agencję mogłoby mieć wpływ na zachowanie się kapitału zagranicznego. Mogłoby to oznaczać nieco wyższe stopy procentowe i słabszy kurs złotego. Ale w krótkim czasie nie byłby to silny impuls negatywny dla gospodarki – przekonuje Borowski. Takim negatywnym impulsem mogłaby być dopiero eskalacja konfliktu, zwłaszcza nałożenie sankcji. – Inwestorzy wiedzą, że w Polsce jest napięta sytuacja polityczna. W tym kontekście rezolucja PE nie jest niczym nowym – zaznacza Borowski. Według niego reakcja KE na aktualizację programu konwergencji (APK), w którym rząd zaprezentuje plan dla finansów publicznych, będzie obserwowana uważniej niż dyskusje w PE.
Jeśli Komisja uzna, że finansom grozi destabilizacja, znów może nałożyć procedurę nadmiernego deficytu. Jednym z jej etapów może być wstrzymanie środków z UE. – Gdyby do tego doszło, reakcja rynków byłaby bardziej negatywna niż po obniżeniu ratingów – wyjaśnia Borowski. Inwestorzy bowiem lokują inwestycje właśnie pod przewidywany przyszły wzrost, a ten bez funduszy z UE wyraźnie by wyhamował. Na rolę APK w obecnych napiętych relacjach z Brukselą zwraca uwagę również ekonomista PKO BP Piotr Bujak. Według niego Warszawa zrobi wszystko, by przekonać UE, że jest w stanie utrzymać deficyt poniżej dozwolonego poziomu 3 proc. PKB. – Jeśli rząd przedstawi program wiarygodny dla KE, inwestorzy nie będą się zajmować zmianami instytucjonalnymi czy ustrojowymi, ale rachunkiem zysków i strat – ocenia Bujak.