Dobiega końca 2015 r., a wraz z nim okres rozliczania unijnej perspektywy finansowej na lata 2007–2013. Warto się przy tej okazji zastanowić, w jakim stopniu jeden z czołowych programów tej perspektywy – Innowacyjna Gospodarka – przyczynił się do wzrostu innowacyjności polskich przedsiębiorstw.
Do tej pory przewagi konkurencyjne polskich firm wynikały głównie z niskich kosztów wytwarzania produktów i usług. Celem Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka (POIG) na lata 2007–2013 była zmiana modelu konkurowania w kierunku gospodarki opartej na innowacyjnych rozwiązaniach.
POIG oferował firmom wiele instrumentów pozwalających na zwiększenie ich potencjału innowacyjnego. Instrumenty te polegały albo na bezpośrednim dofinansowaniu nowatorskich rozwiązań, albo wiązały się ze wsparciem pośrednim poprzez rozwój instytucji otoczenia biznesu czy funduszy inwestujących w młode przedsiębiorstwa. Niestety oceny ex post wskazują, że instrumentów tych było zbyt wiele, a lepsze efekty można było osiągnąć poprzez alokację funduszy na mniejszej ich liczbie.
Do końca 2014 r. podpisano ponad 16 tys. umów z przedsiębiorstwami, z czego 48 proc. z firmami mikro (zatrudniającymi do dziewięciu osób), 27 proc. z firmami małymi (10–49 pracowników) i 21 proc. z firmami średnimi (50–249 pracowników). Wsparcie dla przedsiębiorstw trafiło więc głównie do sektora MŚP. Proporcje udziału poszczególnych klas firm nie odpowiadały ich udziałowi w tworzeniu wartości dodanej w sektorze przedsiębiorstw. I to wydaje się dużą słabością programu – koncentruje się on na firmach mikro, które wytwarzają zaledwie 15 proc. ogółu wartości dodanej. Gdyby to samo wsparcie skierowano do większej liczby firm średnich, przyniosłoby więcej korzyści gospodarce.
Według założeń programowych dotyczących finansowania wskazane było kierowanie wsparcia do przedsięwzięć o bardzo wysokim potencjalne innowacyjnym. Tymczasem beneficjenci programu pochodzili głównie z sektorów mniej zaawansowanych technologicznie, a więc takich, gdzie potencjał ten jest niewielki. Ponad 40 proc. z nich to przedstawiciele przemysłu średnio-niskiej i niskiej technologii (jak metalurgiczny czy drzewny) lub usług w niewielkim stopniu wykorzystujących innowacyjną wiedzę (jak handel czy transport). Z kolei przemysł wysokiej technologii (np. farmaceutyczny, elektronika) stanowił jedynie 3 proc. beneficjentów.
Choć usługi wysokiej technologii miały relatywnie znaczący udział – bo ponad 31 proc. – to w tym wypadku obraz jest nieco zafałszowany przez fakt, że były to głównie firmy IT oferujące proste usługi typu tworzenie stron internetowych. Oznacza to zatem, że w ramach programu nie wspierano tych sektorów, w których powstaje najwięcej innowacji i które najbardziej przyczyniają się do wzrostu gospodarczego, co stoi w sprzeczności z początkowymi założeniami.
Podstawowym indykatorem obrazującym stopień innowacyjności kraju jest wskaźnik GERD, czyli udział wydatków na badania i rozwój w PKB. Choć wskaźnik ten z roku na rok rośnie (w latach 2007–2013 wzrósł z poziomu 0,56 proc. do 0,87 proc.), to jest wciąż bardzo niski, daleko poniżej średniej dla UE (2,03 proc.). Z drugiej strony, jak pokazują badania, połowę wzrostu wskaźnika GERD w ostatnich latach można przypisać funduszom unijnym, a 42 proc. beneficjentów POIG, którzy wcześniej nie prowadzili działalności badawczo-rozwojowej, podjęło taką działalność właśnie dzięki wsparciu unijnemu.
Jeśli spojrzeć na udział przedsiębiorstw innowacyjnych (ponoszących nakłady na działalność innowacyjną) wśród firm ogółem, dostrzegamy tendencję spadkową. Choć wydaje się to być niepokojącym zjawiskiem, to można też mniemać, że obecnie działalność innowacyjna w Polsce koncentruje się po prostu w mniejszej wyspecjalizowanej grupie liderów innowacji, co też wpływa na wyższą jakość tworzonych przez nich rozwiązań. Warto też pamiętać o pewnym skutku ubocznym. Interwencja w postaci wsparcia unijnego zawsze powoduje zaburzenia na rynku i firmom, które nigdy nie korzystały z funduszy POIG, może być dużo trudniej dołączyć do awangardy firm innowacyjnych.
Przy okazji trzeba zauważyć, że innowacyjne rozwiązania wprowadzane przez krajowe firmy polegały głównie na absorpcji technologii z zagranicy. To niestety nie jest wystarczające dla utrzymania się na ścieżce szybkiego wzrostu gospodarczego. Aby osiągnąć ten cel, Polska będzie się musiała przestawić na tworzenie innowacji w ramach własnej działalności badawczo-rozwojowej. Temu zagadnieniu poświęcony jest następca Innowacyjnej Gospodarki – Program Operacyjny Inteligentny Rozwój.
Choć dokumenty programowe POIG wskazywały, że ważną barierą dla innowacyjności jest niski poziom współpracy między polskimi firmami, to kwestia ta wciąż nie została rozwiązana, a problem niskiego kapitału społecznego i braku wzajemnego zaufania nadal istnieje. Przez ostatnie 25 lat firmy polskie musiały się nauczyć konkurować, ale wiele z nich nie zrozumiało jeszcze, że współpraca jednostek powiązanych wspólnym interesem gospodarczym przynosi wymierne korzyści. Pomimo wysiłków w kierunku poprawy tego stanu rzeczy niewiele udało się zmienić w mentalności kadr zarządzających polskimi przedsiębiorstwami.
Jednym z celów programu było również zwiększenie udziału nauki w rozwoju gospodarczym. Tymczasem współpraca sektora biznesowego z nauką wciąż kuleje. Oferta uczelni często nie odpowiada zapotrzebowaniu firm, a te ostatnie nie są zainteresowane poszukiwaniem rozwiązań w sektorze nauki. Choć w ramach POIG poczyniono znaczące inwestycje w rozwój instytucji otoczenia biznesu (IOB), ich usługi wciąż są proste i nie do końca związane z potrzebami firm. W ramach POIG instytucje otoczenia biznesu wspierano odgórnie, co nie sprzyjało poprawie jakości oferowanych przez nie usług. Zmieni się to w następnej perspektywie – teraz to przedsiębiorca będzie dostawał dofinansowanie na zakup usługi i wybierze tego dostawcę, który przedstawi najlepszą ofertę.
Podsumowując, należy stwierdzić, że choć POIG w jakiejś mierze przyczynił się do wzrostu innowacyjności wielu polskich firm, wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Wskaźniki innowacyjności w Polsce pozostają poniżej średniej europejskiej, a firmy wprowadzają głównie technologie zaczerpnięte z zagranicy zamiast tworzyć własne nowatorskie rozwiązania, dające nam unikalne przewagi konkurencyjne. Jak dotąd, wspierano też w Polsce przede wszystkim firmy mające niewielki udział w tworzeniu wartości dodanej i wzrostu gospodarczego, a więc nie te, których dofinansowanie przyniosłoby gospodarce największe korzyści. Te wnioski powinny być wzięte pod uwagę podczas realizacji następnej perspektywy finansowej.