Tranzyt do państw Unii Europejskiej nie jest zagrożony, a i Ukraina będzie w stanie przetrwać zimę bez dostaw z Rosji. Jak zapewnia: to ona zrezygnowała z rosyjskiego paliwa. Chce negocjować lepszą cenę.
Gazprom wstrzymał wczoraj dostawy gazu na Ukrainę. Tym razem jednak wygląda na to, że Ukraina jest z takim rozwojem wydarzeń pogodzona, ponieważ będzie w stanie przetrwać zimę bez konieczności zakupów surowca w Rosji. Co innego, jeśli chodzi o rosyjski węgiel, którego dostawy również wkrótce zostaną przerwane. Ogłoszenie obu decyzji w jednym terminie to zbieg okoliczności, każda ma inne przyczyny.
– Gazprom wstrzymał dostawy gazu dla Naftohazu. Dzisiaj o 10 rano Naftohaz odebrał opłacone wcześniej objętości rosyjskiego surowca, a nowej przedpłaty nie otrzymaliśmy – tłumaczył wczoraj prezes rosyjskiego monopolisty Aleksiej Miller. Cytat kojarzący się z poprzednimi wojnami gazowymi, przez które cierpieli także pozbawieni gazu mieszkańcy Bałkanów, nie zdążył jednak wywołać burzy za granicą. Kijów oświadczył bowiem, że tak właśnie miało być. – Rząd polecił Naftohazowi wstrzymanie odbiorów rosyjskiego gazu. Coś im się pomyliło. To nie oni nie dostarczają nam gazu – to my go od nich nie kupujemy – oświadczył premier Arsenij Jaceniuk.
Wcześniej minister energetyki Wołodymyr Demczyszyn zapowiadał, że Ukraina do końca roku nie zamierza kupować od Rosjan gazu. Co innego w kolejnych miesiącach. Ukraińcy liczą, że w grudniu, na który zaplanowano rozmowy na temat ceny błękitnego paliwa, uda się uzyskać od Rosjan zdecydowanie korzystniejsze warunki. W IV kw. 2015 r. Kijów płacił 227 dol. za 1 tys. m sześc. Przetrwanie pierwszego chłodnego miesiąca bez surowca z Gazpromu ma udowodnić, że Kijów nie jest skazany na Rosję, i tym samym wzmocnić pozycję negocjacyjną Naftohazu.
Jaceniuk stwierdził wczoraj, że w zimie Ukraina będzie korzystać z tańszego gazu kupowanego rewersem z Zachodu oraz zmagazynowanego we własnych zbiornikach, pod względem pojemności największych w Europie. Powinno wystarczyć, jeśli zima nie okaże się rekordowo długa. Pod koniec października Ukraina miała w magazynach 16,8 mld m sześc. gazu przy zimowym zapotrzebowaniu ocenianym na 17 mld (przez Ukraińców) do 19 mld m sześc. (przez Rosjan). Także ze względu na brak konfliktu między Gazpromem a Naftohazem (poza sporem o to, kto zdecydował o zerwaniu dostaw) tranzyt gazu na Zachód nie jest na razie zagrożony, choć takie ryzyko sugerowali wczoraj Rosjanie. – Przez ostatnie półtora roku pokazaliśmy, że możemy zagwarantować nieprzerwany tranzyt rosyjskiego gazu niezależnie od tego, czy jest on dostarczany Ukrainie, czy nie – zapewniał szef Naftohazu Andrij Kobolew.
Jaceniuk pochwalił się zarazem, że rezygnacja z rosyjskiego gazu to zasługa jego rządu w obniżaniu energochłonności gospodarki, w tym dostosowywaniu przepisów do zasad unijnego trzeciego pakietu energetycznego. To tylko część prawdy. Choć zużycie gazu rzeczywiście zmalało o 20 proc., to jest w tym tylko częściowa zasługa państwa, a przede wszystkim efekt potężnej recesji oraz faktycznego odcięcia 1/3 terytorium wybitnie energochłonnego Zagłębia Donieckiego. Uzależnienie od Rosji zmniejszyło się także dzięki dywersyfikacji dostaw. W tym roku rewersem przez Słowację Kijów sprowadzi więcej gazu z UE niż z Rosji, choć jeszcze w 2013 r. Gazprom wygrywał stosunkiem 92:8.
Ukraina może się za to spodziewać problemów po równoległej decyzji o wstrzymaniu dostaw rosyjskiego węgla. Choć formalnie decyzja nie została jeszcze ogłoszona, napisał o niej dobrze poinformowany zazwyczaj dziennik „Kommiersant”. O tym, że Rosja może się zdecydować na taki krok w odwecie za handlową blokadę Krymu oraz wysadzenie przez sabotażystów słupów energetycznych na półwyspie, przez co przestał nań trafiać prąd z Ukrainy, mówił w poniedziałek rosyjski minister energetyki Aleksandr Nowak.
Przedstawiciele rządu, służby celnej i kolei państwowych zgodnie zaprzeczają, jakoby taka decyzja została podjęta. Źródła „Kommiersanta” mówią jednak co innego. – Celnicy nie przepuszczają na Ukrainę ani węgla energetycznego, ani koksowego – stwierdził rozmówca z jednej z firm handlujących czarnym złotem. Podobna nieformalna blokada miała miejsce na początku roku i również była odwetem – wówczas za próbę zablokowania samozwańczych republik w Zagłębiu Donieckim. Tymczasem ukraińskie zapasy węgla są znacznie skromniejsze niż zapasy gazu i pokrywają zapotrzebowanie na najwyżej dwa miesiące.
Przed wojną Ukraina była eksporterem węgla, jednak skatalizowany przez Moskwę konflikt odciął ją od niektórych złóż. Początkowo Ukraińcy próbowali sprowadzać surowiec z RPA, jednak po skandalu związanym z jego wysoką ceną oraz niekompatybilnością z technologiami stosowanymi w ukraińskich elektrowniach Kijów zdecydował się postawić na węgiel rosyjski. Pewne ilości są również sprowadzane z należących do oligarchy Rinata Achmetowa kopalń położonych na obszarze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Władze DRL biznesowi Achmetowa nie przeszkadzają.
Nasila się również ukraińsko-rosyjski konflikt o dostęp do lotnisk. Aerofłot i inne kompanie z Rosji nie latają na Ukrainę już od października. Symetryczne restrykcje wprowadziła Rosja. Wczoraj zaś rząd Jaceniuka zdecydował również o zakazie tranzytu rosyjskich linii nad terytorium Ukrainy. Oficjalnie chodzi o strach przed prowokacją, do której mogłyby być wykorzystane rosyjskie samoloty.