Spółdzielczy Bank Rzemiosła i Rolnictwa z Wołomina udzielił grupie powiązanych podmiotów kredytów o wartości 1,4 mld zł. To połowa jego portfela i przyczyna pierwszej takiej upadłości od 14 lat
Wczoraj Komisja Nadzoru Finansowego złożyła w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie, który funkcjonował pod marką SK Bank. Od tego czasu biegnie termin 20 dni roboczych, w trakcie których Bankowy Fundusz Gwarancyjny powinien rozpocząć wypłatę depozytów gwarantowanych (100 tys. euro, czyli 423,95 tys. zł na osobę).
W przypadku dwóch spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, które zbankrutowały w ostatnich kilkunastu miesiącach, wypłaty rozpoczynane były szybciej. Z punktu widzenia klientów mechanizm wypłaty środków gwarantowanych z SK Banku będzie taki sam jak w przypadku SKOK-ów. Konsekwencje finansowe dla banków będą jednak zupełnie inne.
Wypłaty dla klientów bankrutujących SKOK-ów były realizowane z funduszy, które znajdowały się bezpośrednio w posiadaniu BFG. Przy upadłości banku pieniądze będą pochodziły z funduszu ochrony środków gwarantowanych (FOŚG). Taki fundusz zgodnie z wytycznymi BFG tworzy każdy bank (w sumie FOŚG przekracza 5 mld zł), ale dopóki nie dochodzi do realizacji gwarancji, sam obraca tymi pieniędzmi i na nich zarabia. Teraz każdy z banków w zależności od swojego udziału rynkowego będzie musiał złożyć się na ok. 2 mld zł depozytów gwarantowanych w SK Banku. Kwota, którą banki będą musiały przekazać BFG, powiększy ich koszty działania w ostatnim kwartale bieżącego roku.
W pierwszych trzech kwartałach 2015 r. sektor bankowy miał 11,4 mld zł zysku netto.
Chociaż bank na koniec października prowadził ponad 109 tys. kont, to mniej niż jedna trzecia dotyczyła depozytów czy rachunków bieżących, na których były pieniądze. Według BFG zwrot depozytów gwarantowanych będzie dotyczył ok. 34 tys. klientów.
Na spotkaniu z dziennikarzami zarząd komisaryczny tłumaczył powody bankructwa SK Banku, który przez pewien czas był największym bankiem spółdzielczym w Polsce. – Bezpośrednią przyczyną było wcześniej nieujawnione ryzyko kredytowe: niewłaściwe klasyfikowanie do grup ryzyka i nieadekwatna wycena zabezpieczeń – mówił Paweł Pawłowski, wyznaczony przez KNF na zarządcę komisarycznego. Według odwołanego przez nadzór zarządu należności nieregularne wynosiły ok. 500 mln zł. Po badaniu dokonanym przez zarząd komisaryczny ta kwota wzrosła do 1,8 mld zł. Zabezpieczenia kredytów bank wyceniał na 1,7 mld zł. Ostatecznie okazało się, że były warte nieco ponad 400 mln zł.
Wiadomo, że bank na dużą skalę finansował sektor deweloperski. Według Pawła Pawłowskiego dodatkowo była „ogromna koncentracja podmiotowa”. Grupie powiązanych firm bank udzielił kredytów o wartości 1,4 mld zł. Zarządca nie podał nazwy podmiotu, który uzyskał takie finansowanie z banku spółdzielczego. Powiedział, że choć formalnie kredytów udzielano zgodnie z procedurami, to poprzedni zarząd podejmował decyzje w zaskakujący sposób – w ciągu kilku dni bank przyznawał kredyty o wartości 20–30 mln zł. – Wiele przedsięwzięć było realizowanych przez swoiste start-upy. Spółkom, które powstawały trzy–cztery miesiące wcześniej, powierzano kwoty od 5 do 70 mln zł – relacjonuje z przekąsem szef zarządu komisarycznego.
Pawłowski podkreślał, że „doświadczenia SK Banku nie można generalizować”, czyli przekładać na funkcjonowanie całego sektora banków spółdzielczych. Z jego wypowiedzi wynika też, że bankructwo nie wiąże się z ryzykiem efektu domina w sektorze spółdzielczym, bo przed zawieszeniem bank z Wołomina nie finansował się w innych bankach spółdzielczych. Według Pawłowskiego wśród wierzycieli SK Banku jest natomiast Bank Polskiej Spółdzielczości, który posiada jego obligacje. Zarządca potwierdził też nasze wczorajsze informacje, że bank pozyskiwał finansowanie z Narodowego Banku Polskiego. Nie zdradził jednak, o jakie kwoty chodziło.
Urząd KNF opublikował wczoraj harmonogram swoich działań wobec SK Banku. Wynika z niego, że nadzór nabrał podejrzeń wobec wołomińskiej instytucji wiosną 2013 r. Rok później zakazał wypłaty dywidendy i zdecydował się na kompleksową kontrolę, która zakończyła się ponad 70 szczegółowymi zaleceniami i nakazem opracowania programu naprawczego. Odrzucenie projektu takiego programu było podstawą do wprowadzenia zarządu komisarycznego i dopiero on ujawnił rzeczywistą sytuację: stratę, która przekracza 1,6 mld zł.
„KNF po zidentyfikowaniu nadmiernego ryzyka w działalności SBRzR w Wołominie zastosowała wobec niego wszelkie dopuszczone prawem środki, stosując odpowiednią ich gradację” – podał nadzór.