Prezydent Lech Kaczyński ocenił dziś po powrocie do kraju, że dwudniowy szczyt UE zakończył się sukcesem dla Polski, jeśli chodzi o ustalenia dotyczące pakietu klimatyczno-energetycznego.

Szefowie państw i rządów zebrani na szczycie w Brukseli zgodzili się dziś, że porozumienie w sprawie pakietu, który dotyczy limitów emisji dwutlenku węgla, ma zapaść jednomyślnie na kolejnym szczycie UE w grudniu.

W ocenie prezydenta sam fakt odłożenia ostatecznej decyzji w tej sprawie jest dla naszego kraju pozytywny. Więcej prawdopodobnie nie dałoby się osiągnąć - ocenił Lech Kaczyński podczas konferencji prasowej na warszawskim lotnisku wojskowym tuż po powrocie ze szczytu.

"Nie wydaje mi się, żebyśmy mogli osiągnąć cokolwiek więcej niż przełożenie decyzji"

Prezydent zaznaczył jednak, że "historia o koalicji dziewięciu państw nie do końca jest ścisła". Premier Donald Tusk zapewniał po szczycie, że Polsce udało się przekonać, przy pomocy przywódców 8 państw UE, by decyzja dotycząca ostatecznego kształtu pakietu, która zostanie podjęta w grudniu, była jednomyślna.

"Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek inny, czy to byłbym ja sam, czy premier Tusk sam, czy my we dwóch, żebyśmy mogli osiągnąć cokolwiek więcej niż przełożenie decyzji" - mówił Lech Kaczyński.

Prezydent zaprzeczył informacjom medialnym, że nie zabierał głosu podczas pierwszego dnia szczytu. Jak zaznaczył, zabierał głos i mówił dość długo w trakcie kolacji przywódców państw i rządów UE.

Tłumaczył też, dlaczego nie zabrał głosu podczas debaty na temat Gruzji. Jak mówił, debata ta zaczęła się nagle, była całkowicie niespodziewana i trwała zaledwie dwie minuty. "Tu powołuję się na szefa rządu, bo kiedy i minister Sikorski i ja weszliśmy na salę, już było po dyskusji" - stwierdził prezydent.

Tłumaczył, że wcześniej nie było go na sali, bo odbywała się dyskusja dotycząca kwestii klimatycznej, w której - oprócz premiera - brał udział minister finansów Jacek Rostowski. Lech Kaczyński zaznaczył, że zdążyłby na debatę o Gruzji, gdyby jego współpracownicy - Piotr Kownacki, Mariusz Handzlik i Michał Kamiński - mieli przepustki do budynku, gdzie odbywał się szczyt, a ponieważ ich nie mieli, musiał spotkać się nimi poza budynkiem Rady Europejskiej.

"To było mniej więcej tak: trwa dyskusja klimatyczna, pan premier przeciwstawia się pewnym rozwiązaniom, w pewnej chwili prezydent (Francji Nikolas) Sarkozy zamyka ten temat i otwiera następny. Ja jestem nieobecny na sali, bo jest minister Rostowski; jestem jakieś 150 metrów od budynku Rady Europejskiej, ponieważ nie mam możliwości spotkania się z ministrem Kownackim, z ministrem Handzlikiem, ministrem Kamińskim gdzie indziej, ponieważ nie dostali, nazwijmy to, przepustek" - relacjonował prezydent.

"Jak tylko dostaję informację - premier o tym błyskawicznie informuje, to prawda - biegniemy do budynku i tam się okazuje, że nie tylko ja, minister Sikorski też - żeśmy przyszli za późno" - dodał.

Lech Kaczyński zaznaczył, że był umówiony z prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem, że zabierze głos w sprawie Gruzji. Według niego to, że temat ten był poruszany tak krótko, było "taktyczną zagrywką".

"Zachowania MSZ wykraczały poza wszystko, co można uznać za dopuszczalne"

Prezydent podkreślił też, że niewpuszczenie jego ministrów do budynków Rady to "bez wątpienia nie była decyzja prezydencji francuskiej". "Można się domyślać, że informacja o tym, że była to wyraźna wola polskiego MSZ, się sprawdziła. Wyrażam zdumienie, to jest poza wszelkim politycznym obyczajem" - ocenił prezydent.

Zachowania MSZ - mówił - wykraczały poza wszystko, co w normalnym państwie europejskim można uznać za dopuszczalne. "Była sprawa związana z oficerami BOR, którzy ze mną byli, których różnego rodzaju dokumenty czy prośby o pozwolenie na broń nie zostały wysłane" - wyliczał prezydent.

Wyraził też nadzieję, że taka sytuacja, jaka miała miejsce na szczycie UE i przed nim, nie powtórzy się. Mówił, że mimo wszystko jest zadowolony i spokojny. "Myślę, że sprawy ułożą się jednak dobrze" - oświadczył.

"Europa nie jest odpowiednio stanowcza w sprawie konfliktu gruzińskiego"

Lech Kaczyński mówił też o porozumieniu między Rosją a Gruzją po konflikcie kaukaskim. Jego zdaniem nie zostało ono do końca zrealizowane, "ponieważ oddziały rosyjskie nie wycofały się ze wszystkich miejsc, z których powinny się wycofać". Dopilnowanie tej sprawy - w ocenie prezydenta - powinno być przedmiotem działań o charakterze międzynarodowym.

"Sytuacja europejskich obserwatorów jest taka, że oni zostali ustawieni na linii, gdzie tworzą nową granicę między Gruzją a Rosją, czyli są wykorzystywani przez Rosjan w innym celu niż cała misja, niż to, czemu misja miała służyć" - mówił prezydent. "To jest również bardzo niepokojące" - dodał.

W ocenie prezydenta, Europa nie jest odpowiednio stanowcza w sprawie konfliktu gruzińskiego. Jako "głęboko niewystarczające" Lech Kaczyński uznaje konkluzje końcowe szczytu UE w tym zakresie.

"Rada Europejska z satysfakcją odnotowuje wycofanie rosyjskich żołnierzy ze stref sąsiadujących z Osetią Południową i Abchazją, jako dodatkowy i kluczowy krok we wdrożeniu porozumień z 12 sierpnia i 8 września" - czytamy we wnioskach końcowych przyjętych na unijnym szczycie.

"Przede wszystkim idzie o to, czy w listopadzie będą wznowione rozmowy o strategicznej umowie z Rosją. Nie kryję, że jestem zdecydowanie przeciwny" - podkreślił Lech Kaczyński.

Lech Kaczyński był też pytany o gest, jaki wykonał pierwszego dnia obrad, kiedy to po wejściu na salę obrad poklepał po plecach premiera Tuska. "My się dobrze znamy od dwudziestu kilku lat, a w Europie w ogóle wszyscy się po plecach klepią. Wiadomo, jesteśmy teraz Europejczykami "pełną gębą" - powiedział prezydent.

"Nie ma żadnych przesłanek konstytucyjnych, by skracać kadencję parlamentu"

Pytany, czy przyspieszone wybory parlamentarne nie byłyby dobrym rozwiązaniem, aby uniknąć takich sporów, jak ten dotyczący reprezentacji Polski na szczycie UE, odparł, że nie ma żadnych przesłanek konstytucyjnych, by skracać kadencję parlamentu.

Prezydent zauważył, że do przeprowadzenia przyspieszonych wyborów parlamentarnych potrzebna jest zgoda PO i PiS. "Nie sądzę, żeby doszło do takiego porozumienia" - podkreślił. "Ja bym nie dramatyzował. Jeśli ostatnie dni były niestandardowe, jeśli chodzi o zachowanie ze strony rządu, (...) ja jestem spokojny i śmieję się, bo cóż robić w takiej sytuacji" - stwierdził Lech Kaczyński.

Prezydent poinformował, że 14 listopada udaje się do Baku na konferencję energetyczną. Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł w Kancelarii Prezydenta, Lech Kaczyński zamierza też udać się 11 grudnia na kolejny szczyt UE.