Przychody rosły nawet o 100 proc., podobnie zatrudnienie, a w ślad za tym - płace. Tak było w 2007 roku, dotychczas najlepszym w historii na rynku PR. Teraz branża obawia się, że w tym roku trzeba będzie zacisnąć pasa.

Gdy gospodarka zaczyna zwalniać, a firmy oszczędzać, pierwszą ofiarą jesteśmy my, czyli branża PR - mówi GP dyrektor jednej z agencji. To stara i - jak przyznają polskie firmy - niestety prawdziwa zasada, rządząca polskim rynkiem usług public relations, coraz poważniej jest brana pod uwagę w tym roku.
Co prawda na razie nie ma jeszcze lawiny zrywanych kontraktów, ale w związku z kryzysem na giełdzie i zapowiedziami recesji pojawiają się niepokojące oznaki oszczędności.
- Już to widzimy. Długo pozyskiwany klient w ostatniej chwili zdecydował się nie podpisywać umowy o współpracy na czas nieokreślony - przyznaje Sebastian Hejnowski, dyrektor zarządzający w Ciszewski Public Relations. Jej przychody wzrosły w ubiegłym roku o 100 proc., a zatrudnienie o około 50 proc. Podobny wzrost przychodów zanotowała agencja Genesis PR, zatrudnienie także wzrosło o 100 proc. Firma zaczęła 2007 rok z około 8 klientami, a skończyła z 16.
- Na rynku pojawiła się ogromna liczba przetargów. Coraz większa była świadomość klientów, bardziej profesjonalne podejście do komunikacji - dodaje Eliza Misiecka z Genesis PR.
- Firmy chętniej przesuwały budżety reklamowe i marketingowe na PR, bo jest tańszy i bardziej efektywny - mówi Robert Niczewski, prezes Liberty Group, agencji PR notowanej na giełdzie.
Nie oszacowano jeszcze wartości całego rynku, ale eksperci wskazują na 350-400 mln zł.
- Słyszałem o szacunkach od 200 do 400 mln zł - mówi GP Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR.
- Wartość rynku można szacować bliżej 400 mln zł - dodaje Eliza Misiecka.
Firmy mają jednak świadomość, że ten rok może być początkiem zaciskania pasa.
- Czekają nas trudniejsze dwa lata z uwagi na czynniki makroekonomiczne. Będzie trudniej o nowych klientów, a obecni będą bardziej wymagający. Mniejsza będzie liczba kontraktów, ale to dobrze, bo trudniejsza sytuacja wyeliminuje najsłabsze firmy - mówi Eliza Misiecka.
Zgadza się z nią Piotr Czarnowski, według którego znaczna część agencji nie zajmuje się komunikacją, tylko marketingiem: planuje zakup mediów, organizuje różne wydarzenia.
- A to nie jest public relations. Ci, którzy zajmują się komunikacją, mają długoterminowe umowy i nie muszą obawiać się kryzysu. Pozostali rzeczywiście szybko mogą odczuć cięcia kosztów marketingu w firmach. Ale to dobrze, bo może wpłynie to na poprawę jakości usług - dodaje.
Kryzysu nie obawia się Robert Niczewski.
- Wręcz przeciwnie. Zamieszanie na rynkach finansowych sprawia, że firmy chętniej zatrudniają agencje PR. Zapowiada się też duża liczba debiutów na rynku newconnect - dodaje.
SZERSZA PERSPEKTYWA - RYNEK
Według raportu PRoto.pl w 2007 roku pracodawcy zamieścili w mediach aż 1353 oferty pracy, czyli o 547 ogłoszeń więcej niż w 2006 roku. Najwięcej ogłoszeń dotyczyło branży media/marketing (46 proc.), głównie agencji PR-owych, PR-owo-reklamowych, marketingowych, w większości z Warszawy.
MICHAŁ FURA