Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak tłumaczy, że MON powinno wybrać oferty przedstawione przez polski przemysł lotniczy, czyli firmy ze Świdnika i Mielca. Prezes przypomina, że oba zakłady produkują śmigłowce podobnej klasy, jak francuskie. PZL Świdnik i PZL Mielec dają ponad to zatrudnienie dla około 5,5 tysiąca osób i generują do budżetu państwa zyski.
Według szefa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wybór konsorcjum z Francji to "gospodarczy absurd".
Prezes ZPP podejrzewa, że wybór Airbus Helicopters był podyktowany względami politycznymi. Podobnie dzieje się w wielu innych krajach, bo handel bronią to specyficzny rodzaj zależności i powiązań.
Jeśli przetarg śmigłowcowy to przetarg polityczny to - jak tłumaczy Kaźmierczak - można kupić od Francuzów rzeczywiście uzbrojenie, którego potrzebuje nasza armia, a którego nie produkuje rodzimy przemysł zbrojeniowy.
Kaźmierczak przypomina, że do 2022 roku Polska chce wydać na zbrojenia w sumie 140 miliardów złotych. Jesteśmy więc poważnym graczem, który może sobie pozwolić na "przebieranie" w ofertach i wskazywanie najlepszych rozwiązań.
Na zarzuty i sugestie pracodawców odpowiada MON. Pułkownik Szczepan Głuszczak z resortu obrony tłumaczy, że przetarg śmigłowcowy od początku jest prowadzony zgodnie z prawem i nie ma żadnego powodu, żeby go unieważniać. Wszyscy trzej oferenci od początku mieli równe szanse. "Dwie firmy (polskie) nie spełniły wymogów formalnych i dlatego zostały odrzucone" - przypomina pułkownik Głuszczak.
Kierownictwo MON poinformowało w kwietniu, że najlepszą ofertę w postępowaniu na zakup śmigłowców przedstawili Francuzi. Śmigłowiec Caracal przeszedł do dalszej fazy postępowania - najpierw testów, które zakończyły się pozytywnie, a obecnie ostatecznych uzgodnień offsetowych.
Prawdopodobnie na przełomie września i października dojdzie do podpisania finalnej umowy na dostawę 50-ciu śmigłowców wielozadaniowych. Będą to maszyny między innymi w wersji morskiej oraz dla wojsk specjalnych.