Nagymaros to miasteczko w północnych Węgrzech – średniej wielkości kraju położonym w Europie. Wydaje mi się, że historią tego niewielkiego spokojnego miejsca powinno zainteresować się kierownictwo komunistycznej partii Chin. W tym to mieście na mocy porozumienia zawartego w 1977 r. między rządami Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej i Węgierskiej Republiki Ludowej kończyć się miała gigantyczna tama na Dunaju – tama dostarczająca energię elektryczną i dumę przywódcom obu zaprzyjaźnionych krajów.

Tamy nie ma. Nie ma już Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej, nie ma też węgierskiej Republiki Ludowej. Jest za to Chińska Republika Ludowa – która zmaga się z coraz większymi problemami ekologicznymi. Katastrofa w Tiencinie, opieszała reakcja władz, nieprzejrzysta akcja ratunkowa po raz kolejny pokazały brudną stronę przyspieszonej industrializacji kraju.
Tama w Nagymaros nie została wybudowana w związku z masową falą protestów ekologów zaniepokojonych jej możliwymi negatywnymi skutkami. Protesty były na tyle silne, że doprowadziły do powstania preekologicznych organizacji i znacząco podkopały autorytet władz. Był to jeden z elementów, który doprowadził do końca komunizmu w Europie Środkowej.
Xi Jinping zapewne nie chce powtórzyć losów ekipy Janosa Kadara. Większa dbałość o środowisko w Chinach to szansa dla całej planety. Ale też szansa na wyższe koszty w chińskiej gospodarce, które naszą europejską konkurencyjność mogą względnie poprawić.