Nowy premier i szef banku centralnego. Ruszyła karuzela stanowisk, bo Mińsk ma poważne problemy
Polskie firmy z niepokojem patrzą na rozwój sytuacji gospodarczej na Białorusi. Biznes nie martwi się za to zmianami kadrowymi. Komentatorzy z zaciekawieniem patrzą na nowego szefa banku centralnego (Nacbank). Pawał Kaławur ma opinię fachowca, wcześniej pracował w prywatnym banku BiełWEB. Być może będzie chciał pomóc białoruskim eksporterom, dewaluując rubla. Na razie obniżono o 10 pkt proc. wprowadzoną zaledwie tydzień wcześniej 30-proc. prowizję od wymiany walut, będącą namiastką dewaluacji.
– Perspektywy naszej gospodarki zależą nie od rządu, ale od sytuacji ekonomicznej Rosji. Rząd zaś będzie robić to, czego oczekuje od niego prezydent. To samo dotyczy polityki kursowej Nacbanku. Nie zależy ona od sygnałów rynkowych, ale od sygnałów Łukaszenki – komentuje białoruski ekonomista Michał Zaleski. Radykalnych zmian politycznych nie należy się spodziewać także ze względu na osobę nowego premiera. Szefem rządu został Andrej Kabiakou, który jako dotychczasowy kierownik administracji prezydenta i tak miał w białoruskim systemie więcej do powiedzenia niż premier Michaił Miaśnikowicz i którykolwiek z ministrów.
Na razie Alaksandar Łukaszenka zakazał dewaluacji waluty. Białorusini doskonale jednak pamiętają, jak w 2011 r. odwlekanie nieuchronnej decyzji doprowadziło do znacznie poważniejszego kryzysu, niż gdyby podjęto ją natychmiast. O tym, że dewaluacji nie da się powstrzymać, jest przekonane szefostwo Śnieżki, która od 2004 r. jest większościowym właścicielem fabryki w Żodzinie. – Nie zadajemy sobie pytania, czy to nastąpi, ale kiedy. Z podobnymi sytuacjami spotykaliśmy się na białoruskim rynku już wcześniej i potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Nie sądzę, aby obecne warunki mogły stanowić dla nas problem niemożliwy do rozwiązania – ocenia prezes Śnieżki Piotr Mikrut.
Ale sytuacja nie wygląda najlepiej. Od stycznia do października polski eksport na Białoruś osiągnął wartość 1,36 mld euro i był o 7,5 proc. niższy niż w analogicznym okresie 2013 r. Pod względem wartości eksportu kraj ten jest naszym 22. partnerem handlowym. Trafia tam 1 proc. sprzedawanych za granicą przez Polskę towarów, czyli więcej, niż wysyłamy do Chin czy Finlandii.
Piotr Mikrut przyznaje, że na Białorusi można zauważyć wiele niekorzystnych zjawisk ekonomicznych. – Ponownie obserwujemy problemy z dostępem do dewiz. Funkcjonuje też urzędowy zakaz podnoszenia cen – wymienia szef Śnieżki. Co więcej, wprowadzenie prowizji od transakcji walutowych już doprowadziło do poszerzenia czarnego rynku waluty. – Kaławur będzie dążyć do dostosowania oficjalnego kursu rubla do kursu czarnorynkowego – mówi związany z telewizją Biełsat publicysta ekonomiczny Alaksiej Minczonak.
– W tym roku Białoruś była dla nas bardzo dobrym rynkiem, zwiększyliśmy tam sprzedaż o 10 proc., dzięki czemu udało nam się odrobić straty w Rosji i na Ukrainie – mówi Krzysztof Pałyska, prezes produkującej kosmetyki firmy Bell. I dodaje, że nawet gdyby sytuacja na Białorusi miała się gwałtownie pogorszyć, firma by tego silnie nie odczuła. Co prawda kraj odpowiada za 15 proc. eksportu towarów sprzedawanych przez Bell pod marką własną, ale za to jego udział w całkowitym eksporcie (czyli włącznie z kosmetykami produkowanymi dla innych marek) to tylko 4 proc.
Kryzys walutowy nie powinien też wpłynąć na grupę Atlas, która dwa lata temu zainwestowała na Białorusi w zakład produkcyjny. Biuro prasowe spółki poinformowało nas, że zima w branży materiałów budowlanych ze względu na pogodę i tak jest martwym okresem.