Tomczykiewicz odpowiadając w czwartek na pytania posłów SLD ws. likwidacji kopalni węgla kamiennego Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu przypomniał, że wydobycie węgla w tym miejscu prowadzone jest od początku XIX wieku.

"Po trwającej 200 lat eksploatacji w złożu pozostało niewiele węgla. Zasoby te nie mogą stanowić podstawy do długoterminowej działalności kopalni. Złoża należy uznać za resztkowe" - powiedział.

Dodał, że właściciel kopani, czyli Katowicki Holding Węglowy chciał rozpocząć wydobycie z innego rezerwowego złoża, lecz okazało się to nieuzasadnione ekonomicznie. Budowa geologiczna tego złoża uniemożliwiała również zastosowanie eksploatacji ścianowej.

Wiceminister podkreślił, że decyzja o zamknięciu kopalni była spowodowana także pogarszającymi się warunkami naturalnymi w kopalni, powstawaniem wstrząsów sejsmicznych, a co za tym idzie większym zagrożeniem bezpieczeństwa wydobycia.

Jak informowały władze kopalni, pogorszyła się też kondycja finansowa zakładu. Miesięcznie straty miały sięgać nawet 3 mln zł.

"Wszyscy pracownicy (kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu) otrzymali propozycję zatrudnienia w strukturach Katowickiego Holdingu Węglowego na identycznych warunkach, jak inni pracownicy KHW. Osoby zatrudnione przy wydobyciu i przeróbce węgla mogą liczyć na wykonywanie tej samej pracy, którą wykonywali w kopalni Kazimierz-Juliusz. Gwarancje zatrudnienia w KHW dotyczą również pracowników administracji" - powiedział Tomczykiewicz.

Na początku lipca przedstawiciele spółki Kazimierz-Juliusz, związkowcy oraz KHW podpisali porozumienie ws. zapewnienia pracy pracownikom kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. W ostatnich miesiącach załoga dostawała pensje z opóźnieniem.

Związkowcy nie sprzeciwiają się likwidacji zakładu, ich zdaniem jednak należy najpierw wydobyć cały dostępny węgiel, bez konieczności dodatkowych inwestycji, co ma trwać 2-3 lata.

Zakład zatrudnia obecnie 1023 pracowników – 751 na dole, 272 na powierzchni. Do końca roku pracę w innych kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego miało znaleźć 60 pracowników dołowych, a ok. 40 - odejść na emerytury. (PAP)