Gigant lotniczy zza naszej wschodniej granicy – Motor Sicz – rozmawia z PZL Świdnik w sprawie montażu śmigłowców Mi-2 i Sokół. W grę wchodzi też współpraca w innych dziedzinach branży zbrojeniowej
Gigant lotniczy zza naszej wschodniej granicy – Motor Sicz – rozmawia z PZL Świdnik w sprawie montażu śmigłowców Mi-2 i Sokół. W grę wchodzi też współpraca w innych dziedzinach branży zbrojeniowej
Polska może się stać zapleczem wojskowym Ukrainy. PZL Świdnik, należący do włoskiego koncernu zbrojeniowego AgustaWestland, rozpoczął negocjacje z najpotężniejszym ukraińskim przedsiębiorstwem lotniczym – Motor Sicz.
Jak ustalił DGP, już powołano zespoły robocze w celu przeprowadzenia analiz opłacalności przyszłej współpracy. Nic więcej na ten temat nie wiadomo, bo jednocześnie przedstawiciele firm podpisali klauzulę poufności. Udało nam się jednak ustalić, że o ile obydwie firmy porozumieją się w sprawie współpracy, to możemy być świadkami transakcji o wymiarze nie tylko biznesowym, lecz także politycznym.
Skonfliktowana z Rosją Ukraina częściowo zaczęłaby w ten sposób tworzyć na naszym terytorium zaplecze produkcyjne dla swojego wojska. Do współpracy mogą być bowiem zaproszone także inne podmioty, m.in. ITWL czy WZL-1. W efekcie współpraca przy Mi-2 i Sokole może się rozszerzyć także na modernizację śmigłowców Mi-8, Mi-17, Mi-24 czy SWS-3, i to w oparciu o naszą diagnostykę silników i elementy kompozytowe (łopaty wirników i osłona silników) oraz ukraińskie silniki.
– Nic w tym złego nie widzę. Jeżeli widzimy Ukrainę w Unii Europejskiej, to najwyższa pora zacząć też z nią współpracować, a nie tylko o tym mówić – komentuje te rozmowy Stanisław Janas, wiceprzewodniczący Konfederacji Związków Zawodowych Metalowców w Polsce.
Uważa, że plan ma jak najbardziej szanse powodzenia. Z naszych informacji wynika, że w razie dobicia targu Świdnik może utrzymać także produkcję Sokoła, z której włoski właściciel zakładów zamierza zrezygnować. – Dla Włochów dalsze wytwarzanie Sokoła nie jest perspektywiczne, a dla naszego wojska jest on wciąż przydatny – mówi Janas.
Dodaje, że podobną drogą poszedł mielecki PZL, który należy do Sikorsky Aircraft Corporation. W Mielcu – oprócz nowoczesnego śmigłowca Black Hawk – wciąż wytwarzane są bryzy i dromadery. – Z ich sprzedażą są problemy, ale wszystko się jakoś kręci, a co najważniejsze, polski produkt wciąż żyje – podsumowuje Janas.
Pod współpracą polsko-ukraińską obiema rękami podpisuje się też Andrzej Kiński, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”. – O ile będzie mieć ona uzasadnienie ekonomiczne – zaznacza ekspert. Przypomina, że z ukraińskim przemysłem zbrojeniowym już w przeszłości współpracowaliśmy. – Na Mi-2 wciąż jest popyt na świecie. Tak samo jak na sokoły – mówi.
Mi-2 to średni wielozadaniowy śmigłowiec zaprojektowany i zbudowany jeszcze w ZSRR. Co ciekawe, produkcja tej maszyny od 1965 r. prowadzona była właśnie w Świdniku. Przez 20 lat powstało w tym zakładzie prawie 5,5 tys. maszyn nie tylko w wariancie wojskowym, ale też cywilnym.
Kiński twierdzi, że śmigłowce te wciąż są wykorzystywane w wielu państwach do dziś. – Wciąż korzysta z nich ponad 20 państw. Głównie dawne kraje ZSRR – twierdzi Kiński.
Według ekspertów wojskowych współpraca z przemysłem ukraińskim jest dla polskiego przemysłu korzystna. Ukraina to drugi producent broni w Europie i czwarty eksporter uzbrojenia na świecie. Po rozpadzie ZSRR Ukraińcy przejęli bowiem pozostawione na terenie tego kraju uzbrojenie Armii Czerwonej, a warto przypomnieć, że w czasach zimnowojennych stacjonowało tam 30 proc. sił radzieckich.
Po rozpadzie ZSRR aż tak duża liczba sprzętu przestała być potrzebna. Mimo że był to stary sprzęt, to na jego korzyść działało to, że był w miarę prosty w obsłudze. Dlatego bez problemu znaleźli się chętni na jego zakup w Afryce, byłych republikach radzieckich, Indiach, Pakistanie, Chinach czy Ameryce Łacińskiej.
Nie brakuje głosów, że to właśnie potencjał militarny Ukrainy jest jednym z ważniejszych motywów konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Właśnie na północnym wschodzie tego kraju zlokalizowana jest większość przedsiębiorstw zbrojeniowych skonsolidowanych w jednym konglomeracie Ukroboronoprom. Wymiana zarządu tego przedsiębiorstwa była jedną z pierwszych decyzji nowego premiera Ukrainy Arsenija Jaceniuka po dojściu do władzy. Przedsiębiorstwo było bowiem opanowane przez klan ludzi Janukowycza.
Motor Sicz to największa wytwórnia napędów lotniczych na Ukrainie i jedna z największych na świecie. Jej ważnym akcjonariuszem jest Wiaczesław Bogusłajew, jednocześnie prezes przedsiębiorstwa. Ma on 15 proc. udziału w kapitale spółki. Podobne udziały posiadają spółki AT Business House Helena oraz Bank of New York Mellon.
Jeśli wierzyć inicjatorom Ukraińsko-Polskiego Forum Współpracy Przemysłów Obronnych, Ukraińcy bardzo chcą z nami współpracować. Możliwych do zagospodarowania obszarów jest znacznie więcej. W ramach Forum powołanych zostało nawet pięć przemysłowych grup roboczych. Oprócz grupy śmigłowcowej powołano m.in.: samolotową, pancerną, obrony powietrznej oraz utylizacji uzbrojenia. Szczególnie ta ostatnia grupa budziła duże zainteresowanie ze strony polskiego przemysłu zbrojeniowego. Utylizacja zasobów amunicji tak dużych jak ukraińskie może przynieść spore dochody.
Mi-2 to wielozadaniowy śmigłowiec zaprojektowany jeszcze w ZSRR
Światowa klasa z polskich zakładów
PZL Mielec i PZL Świdnik to przykłady udanej współpracy z zagranicznymi partnerami, którzy prywatyzując firmy, zagwarantowali im dostęp do nowoczesnych technologii oraz możliwość rozbudowy potencjału. Od 2007 r. głównym inwestorem i właścicielem 100 proc. akcji Polskich Zakładów Lotniczych Mielec jest Sikorsky Aircraft Corporation, światowy lider w produkcji śmigłowców należący do koncernu United Technologies Corporation. PZL-Świdnik od 2010 r. jest częścią włoskiej grupy AgustaWestland. Udziały w obydwu firmach sprzedała Agencja Rozwoju Przemysłu.
Z wykupem akcji były związane deklaracje inwestycyjne. W przypadku świdnickiej fabryki do 2016 r. Włosi mają zainwestować w sumie ponad 2,3 mld zł. Od rozpoczęcia współpracy z PZL Sikorsky zainwestował w rozwój fabryki ponad 125 mln dol. Pieniądze poszły m.in. na modernizację zakładów, wdrażanie nowoczesnych procesów zarządzania i realizację programów badawczo-rozwojowych. Największym benefitem z prywatyzacji obydwu spółek jest dostęp do światowego know-how oraz transfer najnowszych technologii. Zaledwie trzy lata po podpisaniu umowy prywatyzacyjnej w PZL Mielec zbudowano pierwszy kompletny wielozadaniowy śmigłowiec transportowy S-70i Black Hawk. Jego różne modele są wykorzystywane do szerokiego wachlarza zadań w ponad dwudziestu państwach.
Równie interesującym produktem może się pochwalić Świdnik. Chodzi o śmigłowiec AW149, ale też w tym miejscu zbudowano już prototyp pierwszego polskiego śmigłowcowego bezzałogowego systemu powietrznego SW-4 Solo RUAS/OPH, będącego efektem intensywnej współpracy między zespołami inżynierów PZL-Świdnik i AgustaWestland, który zaprojektowano do wykonywania lotów załogowych i bezzałogowych.
Nie jest tajemnicą, że obydwie firmy liczą na rewanż ze strony polskiego rządu i nowe zlecenia w przetargu na nowy śmigłowiec dla Sił Zbrojnych RP. Przetarg dotyczy 70 wielozadaniowych maszyn, w tym: 48 w wersji wielozadaniowo-transportowej dla Wojsk Lądowych; 10 szt. poszukiwawczo-ratowniczych (SAR) dla Sił Powietrznych; 6 szt. do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) dla Marynarki Wojennej RP; 6 szt. poszukiwawczo-ratowniczych (SAR) dla Marynarki Wojennej RP.
– Biorąc pod uwagę nie tylko wartość śmigłowców, ale także pakietu logistycznego i szkoleniowego, można stwierdzić, iż pod względem wysokości wydatków będzie to największy kontrakt zbrojeniowy po zakupie samolotów wielozadaniowych F-16 i budowie systemu obrony powietrznej Polski – uważa Paweł Soroka z Polskiego Lobby Przemysłowego.
Dlatego, według niego, strona polska powinna tak wynegocjować kontrakt, aby zapewnić maksymalne korzyści dla polskiego przemysłu, które zrekompensują poniesione wydatki. – Umożliwi to zwłaszcza polonizacja pozyskanego sprzętu, umieszczenie na platformie pierwotnej systemów, w tym uzbrojenia, które jest w stanie wyprodukować polski przemysł obronny i lotniczy wspólnie z jego zapleczem badawczo-rozwojowym – dodaje Soroka.
Do tego jednak daleka droga. Eksperci uważają, że potrzebna jest spójna, uzgodniona z polskimi firmami i instytutami, koncepcja wyposażenia śmigłowca. Strona polska powinna też wyspecyfikować w warunkach i zawrzeć w podpisanym kontrakcie, jakie elementy zainstalowane w śmigłowcu będą wytwarzane przez krajowe firmy. W ocenie Soroki bezwzględnie należy zapewnić np. zainstalowanie standardowego systemu awionicznego w oparciu o program „Głuszec” oraz systemu wyświetlania parametrów lotu. Należy także zagwarantować integrację z wdrożonymi polskimi systemami dowodzenia. Ponadto elementem polonizacji powinny być łączność, kryptografia oraz polskie uzbrojenie.
Galeria zdjęć śmigłowców Mi-2 na Forsal.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama