Bezgotówkowo można już zapłacić nie tylko za zakupy, ale także usługi - choćby parking. W 2008 roku pojawiły się na rynku dwie kolejne firmy oferujące e-płatności. Wartość handlu w internecie sięgnie w tym roku 12 mld zł - szacują specjaliści z branży.
Parkujesz samochód na płatnym parkingu, ale żeby za niego zapłacić nie potrzebujesz gotówki. Wystarczy, że masz telefon komórkowy, z którego wyślesz dwa SMS-y. Możliwość takiego płacenia za płatne parkingi w Warszawie mają kierowcy posiadający abonament w sieci Play lub Plus oraz konto w systemie płatności elektronicznych Mpay. Operacja jest możliwa dzięki technologii NFC (łączności bliskiego zasięgu). Kierowca otrzymuje nadajnik, który zostawia za szybą, a parkingowy przykłada do niego telefon komórkowy działający w technologii NFC. Dzięki temu dostaje informację, czy aktywowaliśmy usługę elektronicznej płatności (aby to zrobić, trzeba np. wysłać SMS). To na razie testy, ale wkrótce usługa może stać się bardziej powszechna, wchodząc do ofert pozostałych operatorów.

Na razie opłaty i przelewy

Taka jest zdaniem specjalistów przyszłość elektronicznych płatności, a na upowszechnienie tej usługi trzeba poczekać co najmniej do 2009 roku. Wkrótce w ten sposób będzie można zapłacić za puszkę napoju z automatu, bilety do kina czy hamburgera. Wystarczy przyłożyć do nadajnika NFC telefon komórkowy wyposażony w tę samą technologię. Jednak dziś e-płatności to przede wszystkim opłaty za rachunki przez internet, przelewy bankowe, przesyłanie pieniędzy czy płatności za zakupy w e-sklepach i na aukcjach internetowych.
O tych klientów walczy coraz więcej firm specjalizujących się w e-płatnościach. Liczą one, że polscy klienci będą coraz częściej korzystać z szybkich form elektronicznych, zamiast stać w kolejkach na poczcie czy u dostawcy usług.
Jak wynika z raportu Obserwator Cetelem 2008, większość (63 proc.) klientów kupujących w internecie wciąż woli płacić gotówką.

15 proc. transakcji w internecie

- Prawie połowa internautów nie kupuje przez internet z obawy o bezpieczeństwo transakcji. To nastawienie będzie się zmieniać, ale sporo zależy od podmiotów oferujących e-płatności - mówi Michał Macierzyński, analityk portalu Bankier.pl.
Internetowy handel ma przed sobą ogromne perspektywy. Eksperci z Cetelem szacują, że już za dwa lata zakupy przez internet stanowić będą 15 proc. wszystkich transakcji kupna-sprzedaży na rynku, a w roku 2015 osiągną już 25 proc. handlu. Według eCard i portalu Money.pl w 2007 roku w Polsce zakupy w sklepach internetowych zrobiło 42 proc. osób z dostępem do sieci, a 21 proc. kupowało na aukcjach. Wartość całego polskiego e-handlu sięgnęła 8 mld zł, a do końca 2008 r. - jak szacują przedstawiciele branży - internauci wydadzą w sieci co najmniej 50 proc. więcej, czyli co najmniej 12 mld zł.
Firmy oferujące e-płatności już dziś dużo inwestują, aby zdobyć jak najlepszą pozycję w walce o coraz większy rynek. W tym roku pojawił się system PayByNet, stworzony przez Krajową Izbę Rozliczeniową, który na razie jako jedyny na rynku gwarantuje e-sklepom wpływ pieniędzy na konto, zanim stanie się to fizycznie. W ubiegłym tygodniu walkę o polski rynek zapowiedział system PayUp, umożliwiący płacenie za zakupy, ale także opłacanie rachunków, np. w sklepach. Właściciel systemu i notowanej na giełdzie grupy Eurocash, spółka joint venture PayUp Holding, zapowiedziała, że tylko w tym roku wyda 20 mln zł na zwiększenie z 3 tys. do 6,5 tys. liczby terminali - także w mniejszych miastach - w których można dokonywać płatności.
Możliwość opłacania rachunków i doładowywania telefonów oferuje poprzez Moje Rachunki i Moje Doładowania firma BillBird. System Mpay oferuje z kolei m.in. możliwość zapłacenia SMS-em za taksówkę. Wiele sklepów internetowych korzysta też z takich systemów jak Przelewy24.pl, Płatności.pl, czy firm takich jak eCard, oferujących możliwość dokonywania przelewów przez banki.

Konkurencja dla banków

O polski rynek mocno walczą też działające globalnie dwa systemy płatnicze: PayPal i Moneybookers. Za ich pośrednictwem można nie tylko płacić za zakupy, ale także przesyłać pieniądze. Z obu systemów korzysta już przeszło 0,5 mln polskich internautów. Systemy kuszą opłatami niższymi niż w bankach, które za przelew zagraniczny np. 300 funtów pobierają 100 zł i więcej. Tymczasem w Moneybookers to 1 proc. wartości transakcji, ale nie więcej niż 0,5 euro plus 1,80 euro za wypłatę pieniędzy. Z kolei w PayPal przy przesłaniu z Wielkiej Brytanii 500 funtów wysyłający nie płaci nic, podobnie jak osoba odbierająca, jeśli ma konto osobiste w banku. Firmy, które odbierają pieniądze, płacą 1,9-3,4 proc. (wyższa kwota to proporcjonalnie mniejsza prowizja).
Według przedstawicieli branży miesięcznie do firm oferujących płatności elektroniczne trafia z prowizji około 50 mln zł. W 2007 roku wartość transakcji rozliczanych przez eCard wyniosła 407 mln zł. Spółka szacuje, że w tym roku wzrośnie do 600 mln zł, a w roku 2009 sięgnie już 1 mld zł.
Z kolei tylko w PayPal i Moneybookers - jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - miesięczna wartość dokonywanych transakcji wynosi około 10 mln euro.
- Konsumenci poszukują nowych sposobów na wygodne płatności umożliwiające szybkie i bezpieczne uregulowanie rachunków, doładowanie komórek oraz inne tego typu usługi - uważa Luis Janei-ro, dyrektor zarządzający PayUp Polska.
Dodaje, że od października 2007 r. do dziś wartość transakcji wzrosła w przybliżeniu o 10 proc., a ich transakcji o około 13 proc.
- Podobnych tendencji wzrostowych należy spodziewać się w kolejnych miesiącach - zapowiada Luis Janei-ro.
Z kolei Moneybookers ma już blisko 350 tys. zarejestrowanych klientów.
- Tylko w ostatnim kwartale 2007 roku przybyło nam 50 tys. nowych użytkowników, a obroty zwiększyliśmy w tym czasie o 100 proc. - dodaje Marek Krawczyk, szef Moneybookers w Polsce.
Michał Macierzyński z portalu Bankier.pl studzi jednak te zapały, podkreślając, że w Polsce największe szanse na zdobycie dominującej pozycji na rynku mają przelewy bezpośrednie.
- Są one szybkie i tańsze niż płatności za pośrednictwem systemów płatniczych. Poza tym rozwój płatności bezpośrednich leży w interesie banków, które będą chciały w ten sposób przekonać ludzi także do innych usług przez internet - dodaje.
Według niego inne systemy alternatywne - takie jak PayPal czy Moneybookers - mają szanse na rynku, ale nie zdobędą na nim dominującej pozycji.
PŁATNOŚCI INTERNETOWE W BANKACH
Przelewy internetowe w bankach kosztują od 0 do 1 zł, w zależności od rodzaju konta. Małą rewolucję na tym rynku spowodował ING Bank Śląski, który wprowadził bezpłatne konto internetowe z bezpłatnymi przelewami. Niedawno z opłat za przelewy zrezygnował mBank, wcześniej przelew kosztował 50 gr.
Tanieją także przelewy zagraniczne w euro, zwłaszcza te, które są wykonywane drogą elektroniczną. Obecnie standardowa opłata to ok. 8 zł za przelew. Już pod koniec ubiegłego roku drastyczną obniżkę opłat za przelewy wprowadził ING Bank Śląski, który za przelew zagraniczny wykonany przez internet pobiera opłatę w wysokości 5 zł.
Oprócz kart kredytowych, niektóre banki umożliwiają płacenie w internecie kartą debetową. Taką opcję dają: Inteligo, BZ WBK, Toyota, Citibank oraz Lukas Bank w przypadku kart wydawanych studentom. W marcu także mBank umożliwi płatność kartami debetowymi w internecie. Z kolei BZ WBK jako pierwszy bank w Polsce wprowadził technologię 3 Secure - klient płacący w internecie jest dodatkowo identyfikowany na podstawie SMSKodu (lub kodu z tokena) wykorzystywanego w serwisie bankowości elektronicznej. Bez tej weryfikacji transakcja nie może dojść do skutku.
MK
GP RADZI
Czy mogę zareklamować transakcję dokonaną za pomocą telefonu komórkowego?
Tak
Jeśli uważamy, że z naszego konta pobrano nieprawidłową kwotę, na złożenie reklamacji mamy 45 dni od daty jej wykonania. Jeśli nie zrobimy tego w tym terminie, oznacza to, że uważamy transakcję za poprawną i tracimy prawo do reklamacji. Operator płatności mobilnych przyjmuje tylko reklamacje dotyczące przebiegu transakcji. Jeśli nie podoba nam się kurtka, jaką kupiliśmy w ten sposób - bo jest za mała lub uszkodzona - reklamacji musimy dokonać w sklepie, w którym ją kupiliśmy.
Czy płacąc za pomocą telefonu komórkowego mogę przerwać transakcję, a jeśli tak, to w którym momencie?
Tak
Dokonanie takiej płatności składa się z kilku etapów. Najpierw wpisujemy specjalny kod (w przypadku MPay, który jako jedyny oferuje na razie tę usługę na polskim rynku, jest to *145), żeby połączyć się z serwerem, potem wpisujemy sześciocyfrowy numer, który podaje np. sprzedawca, oraz kwotę do zapłaty. W trakcie transakcji jesteśmy cały czas na bieżąco informowani o jej przebiegu. Możemy ją anulować właśnie do momentu, w którym podamy kwotę i zanim zaakceptujemy ją, podając kod PIN. Operacja jest bezpieczna, bo połączenie jest szyfrowane.
MF