Na razie nie jest źle. W ciągu ostatnich dwóch tygodni złoty zyskał wobec euro i dolara po 7 groszy. Przemysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers, dobrą passę złotego tłumaczy niezdecydowaniem inwestorów. – Nie ma jakiegoś głównego czynnika, który nadałby rynkowi kierunek. Z jednej strony inwestorzy mają w pamięci ostatni okres euforii, z drugiej nie widać niczego, co mogłoby ich wystraszyć i ograniczyć apetyt na ryzyko.
ikona lupy />
Złoty w ostatnim tygodniu zyskał na wartości / DGP
Analitycy BRE Banku oceniają, że rajd złotego może potrwać jeszcze kilka tygodni. Ich zdaniem możliwe jest umocnienie nawet do 4,02 zł za euro. Według Ernesta Pytlarczyka, głównego ekonomisty banku, ostatnio złotego wsparła m.in. Rada Polityki Pieniężnej, nie obniżając stóp procentowych w październiku, czym zaskoczyła rynek. Analityk podkreśla jednak, że w krótkim czasie dominującą rolę będą odgrywać czynniki zagraniczne. Zwłaszcza perspektywa drukowania dolara przez Fed.
Napływ gotówki na rynek – za sprawą Fed – zmniejsza awersję inwestorów do ryzyka. Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego, zwraca uwagę, że kapitał płynie na większość rynków emerging markets, a umocnienie złotego nie jest niczym wyjątkowym. Co prawda w minionym tygodniu to właśnie polska waluta była pod tym względem w czołówce walut regionu, ale niewiele mniej zyskały czeska korona i węgierski forint. I stało się tak, choć bank Czech i bank Węgier obniżyły niedawno swoje stopy procentowe.
Wszyscy nasi rozmówcy są jednak zgodni: rajd złotego nie potrwa długo. Czeka nas osłabienie. Według BRE Banku do 4,30 zł za euro na koniec roku. XTB spodziewa się spadku do 4,17 zł za euro, a Handlowy stopniowego osłabiania naszej waluty do 4,30 zł w perspektywie sześciu miesięcy.
Punktem zwrotnym może stać się już publikacja wrześniowych danych z gospodarki, zwłaszcza z rynku pracy i przemysłu. Obie informacje poznamy w drugiej połowie października. Prognozy nie są dobre. Na przykład ekonomiści Kredyt Banku sądzą, że produkcja mogła spaść nawet o 4,5 proc. w skali roku po sierpniowym wzroście o 0,5 proc. A firmy zlikwidowały kolejne kilka tysięcy etatów.
Według Pytlarczyka dodatkowym impulsem do osłabienia złotego będzie początek cyklu obniżek stóp procentowych. Jego zdaniem mogą one w sumie spaść o 100 – 125 pkt bazowych. Pierwsza obniżka prawdopodobnie nastąpi w listopadzie.
Zdaniem Przemysława Kwietnia z XTB krajowe dane będą tylko dopełnieniem obrazu globalnej gospodarki i potwierdzą, że Polska przestaje być wyjątkiem i ją też dopada spowolnienie gospodarcze.
– Perspektywy dla światowej gospodarki nie są najlepsze i złoty może się osłabiać nawet do połowy przyszłego roku. Chyba że zobaczymy jakieś oznaki ożywienia, na co w tej chwili się nie zanosi – mówi analityk.
A co z nowo wydrukowanymi dolarami? Choć zapowiedzi Fed dziś są paliwem dla rynku, to eksperci są sceptyczni, czy samo uruchomienie programu wyciągnie światową gospodarkę z recesji. Ten pesymizm to skutek porażki dwóch poprzednich rund ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Zdaniem ekspertów niewiele pomoże i trzecia.
Piotr Kalisz zwraca uwagę, że start programu następuje w okresie, gdy główne gospodarki świata stoją w obliczu recesji. Gdy poprzednio Fed uruchamiał drukarnie, rynek był przekonany, że wyjście globalnej gospodarki z dołka jest tylko kwestią czasu.
– To przełożyło się na wzrost cen surowców i było jednym z powodów umocnienia złotego, czemu sprzyjało to, że w Polsce mieliśmy solidny gospodarczy wzrost i mówiło się o podwyżkach stóp. Teraz mamy dokładnie odwrotną sytuację. Dlatego wpływ luzowania ilościowego przez Fed na złotego będzie raczej ograniczony – mówi ekonomista Handlowego.
Fed wzmocnił waluty wschodniej Europy
Zapowiedź Fed dotycząca trzeciej fazy luzowania ilościowego (czyli zasilania gospodarki dolarami) okazała się korzystna dla walut naszego regionu. W ubiegłym tygodniu najbardziej do dolara zyskały złoty (2,64 proc.), korona czeska i węgierski forint. Ale w gronie 10 najsilniejszych walut rynków wschodzących w stosunku do dolara znalazły się także lew bułgarski, rubel rosyjski i lej rumuński. Spośród walut europejskich skorzystała jeszcze korona islandzka.