Bank, który powstanie po połączeniu BZ WBK i Kredyt Banku, nie będzie odbierał klientów innym instytucjom, tylko spróbuje zwiększyć sprzedaż wśród tych, których już posiada.
Hiszpański Santander nie ujawnił jeszcze, jaka będzie polityka BZ WBK – którego jest udziałowcem – i Kredyt Banku po połączeniu, ale analitycy są przekonani, że rewolucji na polskim rynku bankowym nie będzie.
– Po fuzji nie należy się spodziewać agresywnych ruchów po stronie Santandera. Po transakcji udziały Hiszpanów w polskim rynku zbliżą się do zakładanych przez nich celów, czyli 10 proc. Poza tym bank skupi się na sprawnym przeprowadzeniu fuzji operacyjnej i prawnej, a w przypadku tak dużych instytucji może to potrwać 1,5 roku, jeśli nie dłużej – mówi Piotr Palenik z ING Securities.
Podobnego zdania jest Tomasz Bursa z Ipopema Securities, według którego w pierwszych miesiącach istnienia nowa instytucja zajmie się m.in. rozpoznaniem produktów i bazy klientów.
Palenik wskazuje, że po fuzji udział nowego banku w rynku powinien sięgnąć: 12 proc. w przypadku funduszy inwestycyjnych, 13 proc. pod względem liczby oddziałów, po 9,6 proc. w depozytach przedsiębiorstw i klientów indywidualnych oraz w kredytach korporacyjnych i 8 proc. w całym rynku kredytów.
– Miejsce do zagospodarowania mają więc jeszcze głównie w segmencie kredytów detalicznych – dodaje Piotr Palenik.
Analitycy nie spodziewają się, że nowy bank będzie agresywnie zabiegał o nowych klientów.
– Sądzę, że nowy podmiot skupi się na zmniejszaniu kosztów i zwiększeniu sprzedaży wśród dotychczasowych klientów. Wzrost sprzedaży wśród tej grupy da się osiągnąć niższym kosztem od tego, jaki wiąże się z pozyskiwaniem nowych – mówi Marcin Materna z Millennium DM.
Według Tomasza Bursy w tym zakresie powinno się przydać doświadczenie BZ WBK, który dobrze radzi sobie z tzw. sprzedażą krzyżową, czyli oferowaniem kilku usług jednemu klientowi.
– Takiej sprzedaży brakuje z kolei w Kredyt Banku. Santander powinien to zmienić – mówi analityk.

Hiszpanie chcą przewalutowania kredytów we frankach

Nowy bank na pewno będzie się przyglądał kredytom, które klienci Kredyt Banku zaciągnęli we frankach szwajcarskich. Jeśli kurs franka będzie korzystny, zaproponuje klientom ich przewalutowanie na złotowe. Na konferencji dla analityków Santander zapowiedział, że po trzech latach od połączenia będzie chciał je finansować z depozytów.
– Wartość portfela frankowych kredytów hipotecznych w Kredyt Banku wynosi około 3 mld franków. BZ WBK być może będzie musiał przez jakiś czas oferować bardziej konkurencyjnie oprocentowane depozyty, ale skala koniecznych do pozyskania środków nie powinna być na tyle wielka, aby wywołać na rynku wojnę depozytową – mówi Kamil Stolarski, analityk Espirito Santo Investment Bank.
Na połączenie BZ WBK i Kredyt Banku zgodę muszą wyrazić Komisja Nadzoru Finansowego oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Fuzja na giełdzie
Połączenie notowanych na warszawskiej giełdzie BZ WBK i Kredyt Banku ma odbyć się bez udziału gotówki, ale przez wymianę akcji. Hiszpański Santander, właściciel BZ WBK, i belgijski KBC, właściciel Kredyt Banku, ustaliły, że akcjonariusze Kredyt Banku mają dostać za 100 akcji spółki po 6,96 akcji BZ WBK.
W wyniku tej transakcji Santander obejmie ok. 76,5 proc. akcji połączonego banku, a KBC ok. 16,4 proc. Inwestorzy mniejszościowi uzyskają około 7,1 proc. akcji. Santander zobowiązał się, że po połączeniu pomoże KBC w obniżeniu udziału w połączonym banku poniżej 10 proc. Obie firmy zapowiadają, że połączony bank ma pozostać na warszawskiej giełdzie.