Nie osłabienie złotego, a struktura polskiej sprzedaży zagranicznej mogła zaważyć na rekordowym wyniku za ubiegły rok. Mało wysyłamy do niestabilnych krajów na południu Europy, a najwięcej do Niemiec, które ominął kryzys.
Naszym eksporterom niegroźne zatory płatnicze. Przedstawiciele firm zajmujących się ubezpieczaniem należności eksportowych zgodnie mówią – mimo narastającego kryzysu w Europie tzw. moralność płatnicza zagranicznych odbiorców polskich towarów nie pogorszyła się. Zagraniczni kontrahenci nie wydłużali terminów płatności, co pomogło utrzymać eksportującym firmom płynność finansową i nie odbiło się negatywnie na ich produkcji. Efekt to sprzedaż towarów za granicę o wartości – według GUS – 135,8 mld euro.
A mogło być znacznie gorzej, bo skala zatorów płatniczych na Starym Kontynencie bardzo się zwiększyła. Z danych firmy ubezpieczeniowej Coface wynika, że w 2011 r. w strefie euro wzrost liczby zgłoszeń przeterminowanych należności wyniósł aż 28 proc. Firma obserwuje wyraźne pogorszenie się zachowań płatniczych przedsiębiorstw europejskich od drugiej połowy 2011 r. – A w Hiszpanii i Włoszech już od początku ubiegłego roku Coface zanotował około 50-proc. wzrost zgłoszeń przeterminowanych należności przedsiębiorstw – mówi Maciej Drowanowski, dyrektor polskiego oddziału Coface.
Eksport rekordowo wysoki / DGP
Mimo to wartość eksportu z Polski do Włoch wzrosła w 2011 r. o prawie 2 proc. do 7,3 mld euro, a Włochy – jako kierunek polskiego eksportu – utrzymały piąte miejsce. Skąd ten wynik? Analitycy spekulują, że to może być przykład, jak dobry wpływ na wyniki polskiego eksportu miał handel wewnątrzkorporacyjny. W tym przypadku – choćby eksport samochodów wyprodukowanych w tyskiej fabryce Fiata.
Zdaniem Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, ten czynnik mógł być ważniejszy dla wyników handlu zagranicznego niż osłabienie złotego. – Osłabiał się wyraźnie dopiero od sierpnia, cały ten proces przyspieszył pod koniec roku. Ważniejszy był raczej handel wewnątrz grup międzynarodowych, dla którego kurs walutowy ma drugorzędne znaczenie – mówi DGP.
Wiktor Stankiewicz, dyrektor działu windykacji międzynarodowej w Euler Hermes – rynkowego numeru 1 w ubezpieczaniu należności potwierdza, że jeśli już w ogóle firmy z Polski sprzedają towar do krajów południowej Europy, to odbywa się to w ramach obrotu wewnątrz koncernów, najczęściej w branżach RTV i AGD. – Polskie firmy rzadziej decydują się na samodzielny eksport na peryferyjne rynki z racji mniejszej ich eksploracji i dotarcia w porównaniu z tymi lepiej znanymi, jak Niemcy czy Wielka Brytania – mówi.
Eksporterom bardzo pomogła więc geografia: jedna czwarta towarów trafia do zachodniego sąsiada, czyli do Niemiec. W 2011 r. wartość sprzedaży za Odrę wyniosła 35,4 mld euro – o 12,4 proc. więcej niż rok wcześniej. Wniosek: niemieccy odbiorcy nieźle znieśli ostatni kryzys, a polscy eksporterzy nieźle się na tym obłowili.