Czas napięć już za nami – twierdzi resort Jacka Rostowskiego. Resort finansów nadal będzie zmniejszać deficyt, tak by w 2015 roku wyniósł 1 proc. PKB. Ten poziom to tzw. średniookresowy cel budżetowy. Przedstawiciele MF już wcześniej sygnalizowali, że tegoroczne zapowiadane cięcie deficytu – do około 3 proc. PKB – to nie koniec.
Wczoraj oficjalnie potwierdzili, że plan dalszego ograniczania dziury w finansach znajdzie się w najnowszej aktualizacji programu konwergencji, która wiosną zostanie przedstawiona Komisji Europejskiej.
Po co nam tak radykalne cięcie deficytu? Teoretycznie można by go zmniejszyć poniżej 3 proc. PKB – czyli do poziomu wymaganego przez kryteria z Maastricht. To wystarczy, by z Polski została zdjęta procedura nadmiernego deficytu. Oznacza ona tyle, że polityka fiskalna kraju jest pod lupą Komisji Europejskiej – i jeśli KE uzna, że nie gwarantuje ona dyscypliny finansowej, kraj czekają kłopoty, z zablokowaniem funduszy europejskich włącznie. Takie groźby Komisja skierowała właśnie pod adresem Węgier. Zaproponowała zawieszenie od przyszłego roku wypłaty Węgrom 495 mln euro z unijnych funduszy spójności. Powód: niewystarczające działania rządu w Budapeszcie, by zmniejszyć dziurę w budżecie.
Według szefa resortu finansów Jacka Rostowskiego zastosowanie podobnej sankcji wobec Polski mogłoby oznaczać ubytek rzędu 8 mld zł. I dlatego, według MF, poprzestanie na zmniejszeniu deficytu do 3 proc. PKB w polskich warunkach niczego nie załatwia. Nasze finanse publiczne są procykliczne – co oznacza, że dochody sektora reagują na zmiany koniunktury gospodarczej. Rząd boleśnie przekonał się o tym już pod koniec 2008 r. – czyli w pierwszej fazie kryzysu. Wpływy do budżetu gwałtownie wtedy spadły przy utrzymaniu wysokiej dynamiki wydatków.
– Obniżenie deficytu tylko do 3 proc. PKB nie wystarczy, bo w przypadku spowolnienia gospodarczego ponownie wzrósłby on powyżej tej wielkości. A to oznaczałoby znów objęcie Polski procedurą nadmiernego deficytu, z której mamy właśnie szansę wyjść – mówi Marek Rozkrut, dyrektor departamentu polityki finansowej i analiz MF. Jego zdaniem osiągnięcie średniookresowego celu budżetowego w praktyce oznacza, że w czasie prosperity finanse publiczne osiągałyby nawet nadwyżkę, ale kryzys nie rozdąłby deficytu ponad poziom z kryterium z Maastricht.

W 2015 roku deficyt ma wynieść 1 proc. PKB

Przedstawiciele MF dowodzą, że Polska już prowadzi najbardziej radykalny program zaciskania pasa w UE – nie licząc krajów, które przez kryzys zostały do tego zmuszone. Skala ograniczenia deficytu w finansach ma wynieść – łącznie w 2011 i 2012 roku – 4,8 pkt proc. PKB. Mocniej deficyt ograniczają tylko Łotwa, Portugalia i Irlandia. Wszystkie te kraje muszą to robić ze względu na otrzymywaną pomoc z instytucji międzynarodowych.
Według ministra Rostowskiego na razie zmniejszanie deficytu general government idzie zgodnie z planem. MF podtrzymuje szacunki wyniku w ub.r. – czyli 5,6 proc. PKB. Mimo o połowę lepszego wykonania planu deficytu w samorządach i o 15,1 mld zł niższego deficytu w budżecie państwa.
– Co prawda pojawiły się prognozy wskazujące na lepszy wynik, ale sądzimy, że są błędne. Prawdopodobnie wynikają z przeszacowania dochodu, bo ekonomiści zaliczają wpłatę 6 mld zł zysku NBP. W myśl unijnych zasad tej wpłaty nie powinno się uwzględniać – mówił wczoraj Jacek Rostowski.