Czesi na wsparcie strefy euro przekażą Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW) około 50 mld koron (1,95 mld euro), a więc zaledwie nieco ponad połowę oczekiwanej od nich sumy 3,5 mld euro - napisał w środę praski dziennik "Mlada fronta Dnes".

Gazeta powołuje się na informacje uzyskane od kilku niewymienionych z nazwiska przedstawicieli rządzącej centroprawicowej koalicji. Doniesieniom zaprzeczył szef resortu finansów Miroslav Kalousek.

"MfD" podkreśla, że promując zmniejszony udział w pomocy dla eurolandu, koalicjanci wykonali zręczny unik, który pozwala im rozwiązać dylemat związany z ochroną unijnej waluty - Czesi nie będą musieli stać z boku, a jednocześnie nie pożyczą tyle, ile chce od nich Europa.

Czesi osiągnęli kompromis koalicyjny

Dziennik dodaje, że w środę o pożyczce dla MFW będzie debatował czeski rząd. W drodze kompromisu, zawartego przez partie koalicyjne, potrzebne środki mają pochodzić z rezerw Narodowego Banku Czeskiego (CzNB) - twierdzą źródła gazety.

Minister Kalousek doniesienia "MfD" uznał za "mistyfikację". "Informacja gazety, że partie koalicji porozumiały się w sprawie pożyczki dla MFW, jest całkowicie nieprawdziwa. W ostatnich dniach partie rządzące nie prowadziły negocjacji, a więc nie mogły porozumieć się w sprawie udzielenia pożyczki lub jej wysokości" - oświadczył.

Czeska rządząca centroprawica jest podzielona w kwestii pożyczki. Największe ugrupowanie koalicji, Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), najchętniej nie brałaby udziału w pomocy; drugi co do wielkości koalicjant, konserwatywny ruch Tradycja Odpowiedzialność Prosperity 09 (TOP 09), jednoznacznie opowiada się za wsparciem; z kolei najmniejszy członek koalicji, partia Sprawy Publiczne (VV), złagodziła swoje stanowisko i uznała, że cała sprawa jest jej obojętna.

Premier Czech był przeciwny wsparciu MFW

Premier Petr Neczas (ODS) mówił przed miesiącem, że jest przeciwny pożyczce, ale zastrzegł, że jego pogląd nie oznacza, iż Czechy jej nie udzielą. Zaznaczył, że decyzję w tej sprawie podejmie cały rząd.

Ostry sprzeciw wobec udzielenia pomocy strefie euro wyraził czeski prezydent Vaclav Klaus. Zastrzeżenia zgłaszał również gubernator (prezes) czeskiego banku centralnego Miroslav Singer, który chciałby utrzymać wystarczające rezerwy na wypadek zmian w sposobie funkcjonowania eurolandu.

Czescy analitycy podkreślają, że bojkotowanie pomocy dla unijnej waluty odbiłoby się negatywnie na pozycji Czech. Wskazuje się przy tym, że czeska gospodarka jest w bardzo dużym stopniu zależna od wydarzeń w strefie euro. Pożyczka jest udzielana MFW, a nie UE, a więc uchylanie się przed nią stanowiłoby bardzo negatywny sygnał, kwestionujący zaufanie Pragi do tej instytucji - podkreślają komentatorzy.

Na grudniowym szczycie UE państwa członkowskie uzgodniły m.in., że zgromadzą 200 mld euro i za pośrednictwem MFW przekażą je na pomoc zadłużonym gospodarkom unijnym. 150 mld euro z tej kwoty miałoby pochodzić od krajów strefy euro, a 50 mld euro od krajów spoza eurolandu. Ewentualny udział Czech miał wynieść blisko 90 mld koron, czyli około 3,5 mld euro.

Gotowość przyłączenia się do nowej umowy stabilizującej strefę euro wyraziły wszystkie państwa UE z wyjątkiem Wielkiej Brytanii; Czechy, Węgry oraz Szwecja zasygnalizowały ostrożność. Umowa oznaczałaby pogłębienie integracji gospodarczej.