Najgłośniejsze analizy okazywały się nietrafne. Przełomowych wydarzeń nie udawało się przewidzieć.
Przełomy roku to czas prognoz. Sprawdziliśmy, na ile trafne były najbardziej znane i w przeszłości uznawane za prestiżowe analizy nadchodzących wydarzeń.
„30 lat temu było pewne, że ceny ropy będą rosły w nieskończoność. 20 lat temu było pewne, że XXI w. będzie należał do Japonii. 10 lat temu było pewne, że nasza gospodarka wypracowała pewien rodzaj kontroli, zabezpieczający cykle biznesowe przed wielką recesją” – przypominał niedawno Derek Thompson z magazynu „The Atlantic”. Drastycznie błędnych prognoz, pod którymi widniały podpisy renomowanych ekspertów, było całe mnóstwo. Przez całe dekady grono najwybitniejszych sowietologów prześcigało się np. w zapewnieniach, że system komunistyczny jest stabilny i w gruncie rzeczy to Sowieci wygrają zimną wojnę. Do lat 60. w lewicowych środowiskach uniwersyteckich panowało przekonanie, że radzieckie centralne planowanie wygrywa z rynkiem i zwycięstwo ZSRR w wyścigu jest jedynym możliwym wynikiem.

Komuniści na Księżycu

Słynny popularyzator nauki Arthur C. Clarke jeszcze w 1963 r. przekonywał, że to komuniści pierwsi wyślą człowieka na Księżyc, choć trafnie wytypował datę, określając ją jako „około 1970 r.”. Sześć lat później na naszym jedynym naturalnym satelicie osiadł amerykański lądownik. Na początku zimnej wojny większość naukowców podzielała zdanie słynnego norweskiego socjologa Johanna Galtunga, który w latach 50. głosił, że ZSRR wkrótce wyprzedzi Zachód pod względem gospodarczym.
Później, gdy rozziew między potencjałem gospodarki kapitalistycznej a komunistycznej stawał się coraz bardziej widoczny, eksperci także zdawali się ignorować fakt, że ZSRR licznymi technologiami dysponuje tylko dzięki sprawnemu wywiadowi gospodarczemu. Jeszcze w 1983 r. Stephen Cohen z Princeton oceniał blok wschodni jako „bardzo stabilny”, choć już wówczas – jak wynika z kremlowskich dokumentów – Rosjanie nie zamierzali nawet posłać wojska, by bronić swojego stanu posiadania w Polsce, najważniejszym państwie Europy Środkowej.

Korea zjednoczona i socjalistyczna

Innym przejawem tych samych wątpliwości co do przewagi zachodniego modelu gospodarki były prognozy dotyczące zjednoczenia Korei. Jeszcze w 1977 r., tuż po tym jak południowokoreańska gospodarka wyprzedziła północną pod względem PKB na osobę, co dawało możliwość zidentyfikowania prawidłowego trendu, uznana ekonomistka z Cambridge Joan Robinson pisała: „oczywiście wcześniej czy później półwysep musi zostać zjednoczony poprzez przyjęcie socjalizmu przez południe”. Nic takiego się nie stało, a dziś wolnorynkowa Korea Płd. należy do czołowych eksporterów, zaś Północ głoduje.

Klub rzymskich prognostów

W 1973 r., grono naukowców związane z tzw. Klubem Rzymskim, wydało raport pt. „Granice wzrostu”, w którym przekonywali, że do połowy lat 90. skończą się zasoby surowców naturalnych. Książka stała się biblią ekologów i choć obecne szacunki dotyczące złóż ropy i gazu przewyższają te z lat 70., kilkudziesięcioletni termin wyczerpania zasobów wciąż się powtarza. Według prognoz PAN, ropy zabraknie w 2050 r., a gazu – dekadę później.
W kontekście ekologicznym warto przypomnieć prognozę opublikowaną w „Newsweeku” w 1975 r., ostrzegając przed katastrofalnym w skutkach globalnym... ochłodzeniem. „Po 3/4 stulecia (...) wygląda na to, że klimat się ochładza. Meterolodzy (...) są niemal bez wyjątku zgodni, że ten trend zmniejszy do końca wieku wydajność produkcji rolnej”. Jak wiemy od tej pory sytuacja się zmieniła, od 1979 r. średnie temperatury przestały spadać, a odbicie skłoniło klimatologów do postawienia tezy o globalnym ociepleniu. Doprowadziło do wdrożenia wartych miliardy dolarów programów walki ze zmianami klimatu.

Gra wzrostem w wariata

Cytowany wcześniej „The Atlantic” naniósł na wykres średnie prognozy wzrostu amerykańskiego PKB na rzeczywiste osiągi gospodarki. Okazało się, że prognozy od lat 80. zazwyczaj oscylowały wokół 3 – 4 proc., co niekoniecznie przekładało się na realia. „Nie przewidzieliśmy spadków w 2008 r. Przegapiliśmy odbicie w 2009 r. Zdruzgotało nas spowolnienie 2011 r. Teraz też gospodarka gra z nami w wariata” – pisał Thompson. Warto pamiętać te słowa podczas lektury prognoz na kolejne miesiące.
Czyje przewidywania były bliskie prawdy? Gwiazdy ubiegłego roku
Ekonomista znany jako „doktor Zagłada” przewidywał znaczące spowolnienie wzrostu największych państw strefy euro, w tym Francji, Niemiec i Włoch. W przypadku peryferiów UE nie wykluczył recesji. Typowanie prawie bezbłędne. Niemcy, według Eurostatu, odnotują spowolnienie wzrostu z 3,7 do 2,9 proc., Włochy – z 1,5 proc. do 0,5 proc. Spadek PKB przypadnie w udziale Grecji i Portugalii. Roubini przewidział też przygotowanie fundamentów pod dalszą integrację UE, co ziściło się jesienią 2011 r.
Ekspert, który ćwierć wieku przepracował na Wall Street, spodziewał się m.in., że Hiszpania będzie kolejnym kandydatem do bailoutu. Madryt miał się zwrócić o pomoc jeszcze w pierwszym kwartale 2011 r., a kwota pożyczki powinna przekroczyć 500 mld dol. Według Krastinga 1/4 tej kwoty miał wyłożyć MFW, z czego 25 mld dol. miały sfinansować USA. Realia okazały się mniej pesymistyczne. Hiszpania przeżywa ostre problemy, z ich powodu Jose Zapatero przegrał wybory, ale drastyczne cięcia budżetowe dają nadzieję na uniknięcie bankructwa.
Według amerykańskiego analityka PKB w USA powinien był rosnąć w umiarkowanym tempie (ok. 2 proc.) przez pierwsze półrocze, by znacznie przyspieszyć pod koniec roku. W ostatnich kwartałach wzrost gospodarczy miał wynieść nawet 4 proc. Naroff kategorycznie odrzucał natomiast prognozy szybkiego odbicia w kształcie litery V. Faktycznie zdecydowane prosperity nie nadeszło, ale choć z kwartału na kwartał dynamika wzrostu rosła, bariery 2-proc. wzrostu PKB na koniec roku osiągnąć się nie udało.