Z peryferii Eurolandu kryzys przesuwa się do samego jądra unii walutowej. We wrześniu wielkość zamówień dla przemysłu w Niemczech spadła o 4,4 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca, a we Francji o 6,2 proc. – podał wczoraj Eurostat.
W całym Eurolandzie spadek wyniósł 6,4 proc., przeszło dwa razy więcej, niż się spodziewali ekonomiści. To wynik oszczędności budżetowych krajów zmagających się z kryzysem, coraz większej wstrzemięźliwości konsumentów, których niepokoi rosnące bezrobocie, oraz słabego popytu na europejskie towary. W tej sytuacji bardzo trudno będzie uniknąć unii walutowej ponownej recesji na przełomie tego i przyszłego roku. W Polsce zamówienia dla przemysłu wzrosły we wrześniu o przeszło 5 proc., ale to Niemcy są naszym największym partnerem handlowym i ich problemy odbiją się na nas.
Inwestorzy nie chcą Niemieckich obligacji. Pierwszy raz od dziesięcioleci
A wczoraj po raz pierwszy od dziesięcioleci rząd w Berlinie nie zdołał sprzedać całości emisji obligacji.
To wszystko odbija się na polskiej gospodarce
Niepokoje płynące z Niemiec i Europy odbiły się natychmiast na Polsce. Mimo porannej interwencji NBP złoty osłabił się znacznie i niebezpiecznie zbliżył się do granicy 4,50 zł za euro. Do tego w górę o kilkanaście punktów bazowych poszły rentowności naszych papierów skarbowych. Dużo szczęścia miał BGK, który jeszcze przed niemiecką aukcją sprzedał obligacje infrastrukturalne za 902 mln zł przy popycie nieznacznie przekraczającym miliard. Gdyby aukcja odbyła się nieco później, zainteresowanie mogłoby być mniejsze, a rentowności poszłyby w górę.